Smarzowski o "Wołyniu": ten film to nasz obowiązek

Smarzowski o "Wołyniu": ten film to nasz obowiązek
(fot. Artur Balana / Gasmask / Wikimedia Commons / CC BY-SA 3.0)
PAP / pk

To nasz filmowy obowiązek; tak jak opowiadamy o Katyniu, jak opowiadamy o Powstaniu Warszawskim, trzeba również opowiedzieć o ludobójstwie na Kresach - mówił we wtorek na festiwalu w Gdyni Wojciech Smarzowski. "Wołyń" w jego reżyserii trafi do kin jesienią 2016 r.

Zdjęcia, które trwały prawie rok, zakończyły się 21 sierpnia.

Smarzowski liczy na to, że film wywoła dyskusję oraz że zwiększy wiedzę o zbrodniach popełnionych na Wołyniu w czasie II wojny.

Na wtorkowej konferencji prasowej, zorganizowanej w trakcie 40. Festiwalu Filmowego w Gdyni, reżyser zwracał uwagę, że - jak wykazały badania - "połowa Polaków nie wie, co się wydarzyło na Kresach".

DEON.PL POLECA

Smarzowski podkreślił, że zrealizowanie filmu o Wołyniu uważa za obowiązek. - Wierzę, że jest grupa ludzi, która czeka na ten film. Są kresowiacy, którzy mają swoje lata, odchodzą od nas. Oni jeszcze pamiętają ten okres. Są rodziny. Im się też to należy. To jest nasz filmowy obowiązek - tak jak opowiadamy o Katyniu, jak opowiadamy o Powstaniu Warszawskim, trzeba również opowiedzieć o ludobójstwie na Kresach - powiedział.

"Wołyń" jest obecnie na etapie montażu. Do kin w Polsce trafić ma za rok. Smarzowski poinformował, że chciałby pokazać go również na Ukrainie, gdzie zamierza z tym filmem pojechać.

Pytany, czy nie obawia się skrajnie negatywnych reakcji na "Wołyń", zaznaczył: - Oczywiście, że się obawiam, ale chciałem ten film zrobić, żeby sprowokować do dyskusji.

Dopytywany na konferencji, czy spotkał się z "sugestiami, aby nie kręcić tego filmu ze względu na aktualną sytuację polityczną, żeby nie zadrażniać stosunków z Ukraińcami", odparł: - Oficjalnie - nie.

Mówił jednak o trudnościach związanych ze staraniami o pieniądze na taką produkcję: - To się przekłada jednak na pozyskiwanie funduszy. Instytucje, które wspierają filmy, na hasło ludobójstwo na Kresach, rzeź - oni się z tego wycofują - opowiadał Smarzowski.

Reżyser sam napisał scenariusz "Wołynia", wykorzystując wątki ze zbioru opowiadań "Nienawiść" autorstwa Stanisława Srokowskiego. Tekst scenariusza konsultowany był m.in. z historykami.

Mówiąc we wtorek o wydarzeniach na Wołyniu, Smarzowski zaznaczył, że "nie ma jednej prawdy o tych wydarzeniach". Odnosząc się do scenariusza, dodał: - To nie jest tak, że to jest "moja prawda".

W filmie mają być pokazane także akcje odwetowe Polaków na Ukraińcach.

W obsadzie "Wołynia" obok aktorów polskich znaleźli się Ukraińcy. Jednak nie wszyscy aktorzy z Ukrainy, którym udział w tym filmie proponowano, wyrazili zgodę. - Część z nich wyparła tę historię albo jej nie zaakceptowała - komentował Smarzowski.

Jedną z głównych ról w "Wołyniu" - ukochanego Zosi, Petro - zagrał młody ukraiński aktor Wasilij Wasilik, który na konferencji prasowej w Gdyni powiedział: - Bardzo mi się spodobała rola Petra. (…) Bardzo podobało mi się, że jest dużo miłości w tej roli. Bo uważam, że właśnie przez miłość możemy oddać hołd ofiarom. Przez miłość, a nie przez nienawiść.

Opowiadając o zbrodni wołyńskiej, Smarzowski pragnie zarazem - jak mówił - stworzyć "film o miłości w czasach nieludzkich".

Główną bohaterką "Wołynia" jest Zosia Głowacka, grana przez Michalinę Łabacz. Akcja filmu rozgrywa się w okresie od wiosny 1939 r. do lata 1945 r. w wiosce zamieszkałej przez Ukraińców, Polaków i Żydów, położonej w południowo-zachodniej części tej krainy.

Oczami Zosi widz obserwuje toczące się wypadki, zapoczątkowane wybuchem II wojny. Gdy poznajemy Zosię, jest ona zakochana w ukraińskim chłopcu z tej samej wsi. Dziewczyna dowiaduje się jednak, że ojciec postanowił wydać ją za mąż za najbogatszego we wsi gospodarza, Polaka Macieja Skibę, starszego wdowca z dwójką dzieci.

Życie wsi zostaje odmienione najpierw przez okupację sowiecką, potem przez niemiecki atak na ZSRR. Trwają brutalne mordy na Żydach. Ukraińskie aspiracje do stworzenia niepodległego państwa wciąż rosną. Wzrasta napięcie między polskimi i ukraińskimi sąsiadami. Oddziały UPA atakują polskie osady, a niekiedy Polacy z równą bezwzględnością biorą odwet na Ukraińcach. Pośród morza nienawiści Zosia próbuje ocalić swoje dzieci.

Oprócz Łabacz i Wasilika, w obsadzie "Wołynia" są m.in.: Adrian Zaremba, Arkadiusz Jakubik i Jacek Braciak. Autorem zdjęć jest Piotr Sobociński jr.

Zdjęcia do "Wołynia" rozpoczęły się 19 września 2014 r. Realizowano je m.in. w Lublinie, w Puszczy Kampinoskiej, w Kolbuszowej, Kazimierzu Dolnym i okolicach Rawy Mazowieckiej.

Na Wołyniu i w Galicji Wschodniej w latach 1943-1945 zginęło ok. 100 tys. Polaków, zamordowanych przez oddziały Ukraińskiej Armii Powstańczej i miejscową ludność ukraińską. Sprawcy zbrodni to Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów - frakcja Stepana Bandery, podporządkowana jej Ukraińska Powstańcza Armia i ludność ukraińska uczestnicząca w mordach swoich polskich sąsiadów. Terror UPA spowodował, że setki tysięcy Polaków opuściły domy, uciekając do centralnej Polski. Zbrodnia wołyńska spowodowała polski odwet, w wyniku którego zginęło ok. 10-12 tys. Ukraińców, w tym 3-5 tys. na Wołyniu i w Galicji Wschodniej.

Z rąk nacjonalistów ukraińskich ginęły także rodziny polsko-ukraińskie, Ukraińcy odmawiający wzięcia udziału w zbrodniczej akcji oraz ratujący Polaków. "Kresowa Księga Sprawiedliwych" (wyd. IPN) opracowana przez Romualda Niedzielkę podaje, że Ukraińcy uratowali 2527 Polaków. Za tę pomoc 384 Ukraińców zapłaciło życiem.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Smarzowski o "Wołyniu": ten film to nasz obowiązek
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.