Krzyż na końcu świata, czyli polskie sanktuarium na Spitsbergenie

Krzyż na końcu świata, czyli polskie sanktuarium na Spitsbergenie
Wilczekodden na tle Fiordu Hornsund. (fot. Piotr Dolnicki)
Piotr Dolnicki / pk

W odległej Arktyce, pośród niedostępnych gór, lodowców i fiordów wznosi się samotny krzyż. Choć nie otaczają go ściany ani dach, miejsce to nazywane jest "lokalnym kościołem". Nie bez przyczyny.

Na świecie jest wiele tysięcy miejsc naznaczonych obecnością krzyża. Warto jednak zwrócić szczególną uwagę na odległy zakątek naszego globu, jakim jest południowo-zachodnia część Spitsbergenu.

Spitsbergen to największa wyspa archipelagu Svalbard, który w wyniku postanowień Traktatu Paryskiego znajduje się pod protektoratem norweskim. Korzyści prawne wynikające z powyższego traktatu dla sygnatariuszy pozwalają wykorzystywać ten obszar w celach, między innymi, naukowych. Przystąpienie Polski do Traktatu oraz przedwojenne tradycje polarne polskich ośrodków naukowych wpłynęły na lokalizację w tym miejscu Polskiej Stacji Polarnej, która została wybudowana w 1957 roku, a nieprzerwalnie funkcjonuje od 1979 roku. Stacja stała się miejscem pracy całej rzeszy polarników, głównie z Polski.

DEON.PL POLECA

W roku 1980 nieopodal stacji ustawiono krzyż zbity z drewna dryftowego, a następnie wykonano ołtarz, przy którym księża odwiedzający Stację odprawiają Msze. Miejsce to jest nie tylko "lokalnym kościołem", ale również religijnym miejscem zadumy, spotkań i pamięci po tych polarnikach, którzy zmarli. Rysujący się w krajobrazie krzyż na skałach przylądka Wilczka wraz ze stacją polarną stanowi całość urokliwego miejsca, które zapamięta każdy, kto je odwiedził.

Krzyż na końcu świata, czyli polskie sanktuarium na Spitsbergenie - zdjęcie w treści artykułu

Krzyż na "Wilczku" (fot. Piotr Dolnicki)

Dlaczego "Wilczek"?

Skalny przylądek, oddalony około 500 m od Polskiej Stacji Polarnej im. Stanisława Siedleckiego położony jest na północnym brzegu Fiordu Hornsund, na południowo-zachodnim Spitsbergenie, największej wyspie archipelagu Svalbard.

Na wszystkich mapach widnieje norweska nazwa Wilczekodden. Przylądek w norweskim tłumaczeniu oznacza odden. Nazwa "Wilczek" pochodzi natomiast od nazwiska Johana Wilczka (1837-1922), hrabiego austriackiego, badacza polarnego i organizatora licznych wypraw, który w 1872 roku był kierownikiem wyprawy na Spitsbergen i Nową Ziemię. Wiele nazw na Spitsbergenie zostało nadane przez "wyprawę Wilczka" lub ma związek z tą wyprawą. Nazwa zatoki (Isbjørnhamna), nad którą położona jest Polska Stacja Polarna, swoją nazwę również zawdzięcza wyżej wymienionej wyprawie i jest pamiątką nazwy norweskiego statku łowczego (Isbjørn - Biały Niedźwiedź) wyczarterowanego przez ekspedycję. Natomiast norweskie określenie zatoki to hamna. Przylądek położony jest na szlaku wędrówek białych niedźwiedzi. Poniżej krzyża, u podnóża skał znajduje się stara chata traperska - schronienie norweskich myśliwych polujących na białe niedźwiedzie. W tej chacie mieszkał w latach dwudziestych XX wieku znany norweski traper Henry Rudi, a po II Wojnie Światowej Odd Ivar Ruud. Na całym archipelagu takich chat jest kilkadziesiąt. Każdej zimy, aż do momentu wprowadzenia całkowitego zakazu polowania na niedźwiedzie, były one zapleczem myśliwych.

Krzyż na końcu świata, czyli polskie sanktuarium na Spitsbergenie - zdjęcie w treści artykułu nr 1

Położenie Wilczekodden (fot. wykonano na podstawie fragmentu mapy Hans Glacier, J. Jania, L. Kolondra, J. Schroeder, Svalbard, Norsk Polarinstitutt oraz www.nasa.gov/earth)

Krzyż i stan wojenny

Krzyż na skałach Wilczekodden, na północnym brzegu Isbjǿrnhamna, w pobliżu Polskiej Stacji Polarnej został wzniesiony w roku 1982 przez uczestników IV Wyprawy Polarnej Polskiej Akademii Nauk na Spitsbergen. Niewątpliwie powstanie krzyża było reperkusją wydarzeń jakie miały miejsce w Polsce, w tym czasie. Początek stanu wojennego, który wprowadzono w Polsce 31 grudnia 1981 roku dotknął Polaków nawet w tak odległym miejscu. Jednym z epizodów, niezwykle ważnych w tym miejscu, był nakaz zawieszenia funkcjonowania radiostacji. Radiostacja była jedyną możliwością łączności z bliskimi, dostępem do wiarygodnych informacji, ale również jedyną możliwością wezwania pomocy. Niepokój o bliskich i niemoc działania sprawiły, że zimujący polarnicy chcieli podkreślić wyjątkowość tego czasu i jednocześnie dać świadectwo sprzeciwu. Pomysł ustawienia krzyża z drewna dryftowego został zrealizowany (informacja słowna od uczestnika wyprawy).

Dnia 8 sierpnia 1982 roku pod kamiennym kopcem u stóp krzyża został złożony akt erekcyjny, którego treść nawiązuje do wydarzeń historycznych, ale jest również namiastką wolności dla Polaków z czasu stanu wojennego, a pracujących w odległej Arktyce:

Hornsund Anno Domini 1982

50 lat temu zimowała na Wyspie Niedźwiedziej Pierwsza Polska Wyprawa Polarna. 25 lat temu prof. Stanisław Siedlecki zbudował Stację Naukową w Isbjǿrnhamna. W 4 roku pontyfikatu Papieża Polaka Jana Pawła II, my Polacy, pracujący na Spitsbergenie - uczestnicy wypraw polarnych, wznieśliśmy ten krzyż dla upamiętnienia 50 lecia naszej działalności w Arktyce. Niech ten symbol będzie dowodem naszego istnienia i nadziei.

Jeszcze Polska nie zginęła

Wydarzenie to spotkało się z wyraźnym sprzeciwem władz, co odnotowane zostało przez Krzysztofa Opalińskiego w "Spotkaniu z Legendą" (1982):

Polska Stacja Polarna w Hornsundzie na Spitsbergenie, niewielki skrawek wolnej Polski bez straż ZOMO, pałek i gazu, ze świeczkami palącymi się w oknach każdego trzynastego, chociaż i tutaj niedługo sięgną macki stanu wojennego w postaci nadgorliwych pismaków i urzędników.

Upór członków wyprawy doprowadził do utrzymania łączności oraz do pojawienia się krzyża. Pierwsze nakazy usunięcia dotarły z Warszawy, a następnie zapowiedziano trudną wizytę funkcjonariuszy UB. Stację wizytował również rosyjski helikopter z niewygodnymi obserwatorami. Przylot helikoptera poprzedziła wizyta ekspedycji norweskiej, która umożliwiła uzyskanie azylu politycznego niektórym zimownikom. Historia Spitsbergeńskiego krzyża jest jednym z wielu dowodów na smutny fakt, że stan wojenny był ponad terytorialny i jego represje uderzały w Polaków, nawet w tak odległych zakątkach naszego globu.

Krzyż na stałe wrósł w krajobraz otoczenia Polskiej Stacji Polarnej. W kolejnych latach na samym krzyżu, jak i w jego otoczeniu pojawiały się kolejne pamiątki, które były związane z ludźmi i wydarzeniami jakie miały miejsce w stacji. Rzeźbę głowy Chrystusa wykonał uczestnik VI ekspedycji, lekarz Jerzy Gieorgijewski na wzór świątków z przydrożnych kapliczek.

Krzyż na końcu świata, czyli polskie sanktuarium na Spitsbergenie - zdjęcie w treści artykułu nr 2

Kapliczka umieszczona u nasady krzyża (fot. Piotr Dolnicki)

                              

Ciężka praca w warunkach polarnych zaznaczyła się różnymi wypadkami; na krzyżu pojawiały się podziękowania za ocalenie, a od 2004 roku również pamiątkowe tabliczki informujące o zakończeniu swojego "polarnego szlaku" przez zmarłych polarników, którzy byli związani z Polską Stacją Polarną na Spitsbergenie.

Od wielu lat przy krzyżu odprawiane są Msze święte. Zwyczajowo Pastor Svalbardu odwiedza stację w okolicy świąt Wielkanocnych i Bożego Nagodzenia; wówczas towarzyszą mu polscy księża pracujący w Norwegii. Ten zwyczaj stał się ważnym punktem kalendarza jedynej, protestanckiej parafiina Svalbardzie. Wydarzenie to jest zawsze szeroko komentowane w lokalnej prasie. Pastor odwiedza stację z najbliższymi współpracownikami. Głównym punktem jest wspólna Msza święta; wizycie towarzyszy zazwyczaj uroczysty obiad, rozmowy, spacery.

Szczególnym wydarzeniem były Msze odprawione przez Biskupa Gerharda Goebela stojącego na czele prałatury w Tromso - obejmującej swym zasięgiem Północną Norwegię i Svalbard - oraz przez Prymasa Polski Józefa Glempa, który niespodziewanie odwiedził stację w 1986 roku:

Ze wzruszeniem wpisuję się do Księgi Polaków, którzy tu w Hornsundzie na Szpitzbergu pełnią służbę dla Polski i dla ludzkości przez badania naukowe. Pod krzyżem z widokiem na lodowiec odprawiłem mszę św. wraz z moim sekretarzem ks. Januszem Krokosem.

Dziękuję Bogu za łaskę bycia z Rodakami.

Szczęść Boże wszystkim Wyprawom Polskim, które będą nawiedzać te polarne strony.

Hornsund 20 IX 1996

x Józef kard Glemp Prymas Polski

W 1998 roku uczestnicy XX Ekspedycji Polarnej ustawili pod krzyżem ołtarz wykonany z drewna dryftowego.

Współczesność

Krzyż na "Wilczku" do dnia dzisiejszego jest ważnym miejscem dla większości polarników pracujących w otoczeniu Polskiej Stacji Polarnej. Od lipca 2013 roku, przez kolejne dwanaście miesięcy miałem zaszczyt i przyjemność być kierownikiem XXXVI Wyprawy Polarnej Polskiej Akademii Nauk na Spitsbergen. W tym czasie przy krzyżu odbyło się wiele wydarzeń. W sierpniu 2013 roku ks. Damian Dolnicki, jako gość odwiedzający stację, odprawił Mszę świętą u stóp krzyża. Wydarzenie to zbiegło się w czasie z rozładunkiem statku i licznymi odwiedzinami. "Tłum" ponad pięćdziesięcioosobowy widziałem na "Wilczku" po raz pierwszy. We Mszy świętej udział wzięli nie tylko pracownicy stacji, ale również goście podróżujący statkiem i przebywający w stacji. Swoją obecnością zaszczycili również członkowie załogi polskiego statku Horyzont II, który zaopatruje hornsundzką stację. Kolejne trzy wizyty zorganizowane przez pastora Svalbardu Leifa Magne Helgesena odbyły się w towarzystwie pracowników parafii, gości pastora oraz polskiego księdza Marka Michalskiego z parafii w Trømso. Podczas wszystkich wizyt najważniejszym punktem programu była Msza święta pod krzyżem. Wspomnieć należy również liczne, prywatne odwiedziny, prawie w każdą niedzielę, w grupie lub samotnie.

Krzyż na końcu świata, czyli polskie sanktuarium na Spitsbergenie - zdjęcie w treści artykułu nr 3

Msza na "Wilczku" (fot. Piotr Dolnicki)

Szczególnie na myśl wracają odwiedziny w Boże Narodzenie, gdy silny wiatr i mrok nocy polarnej potęgował wyobrażenie o surowych warunkach arktycznych.

Wszystkich Świętych, to też wyjście "pod Krzyż"; tam w zadumie wspominamy bliskich. Wielokrotnie spotykałem osoby, które w okresie największej niepogody chciały spędzić tam jak najwięcej czasu.

Krzyż na końcu świata, czyli polskie sanktuarium na Spitsbergenie - zdjęcie w treści artykułu nr 4

Wszystkich Świętych w Hornsundzie. (fot. Katarzyna i Tomasz Jankowscy)

Od ponad 15 lat obserwowałem liczne wyjścia polarników pracujących w lodowej krainie na "Wilczka". Wiele z nich to spacery, często na sesje zdjęciowe, ponieważ widok, który skupia w obiektywie morze, góry i lodowce, należy do wyjątkowych. Na skałkach przylądka widziałem często ludzi z problemami, tęskniących, zadumanych - nie koniecznie związanych z krzyżem, czy kościołem. Tak właśnie funkcjonuje lokalne sanktuarium polarne, gdzie krzyż jest nie tylko punktem nawigacyjnym, ale również miejscem modlitwy, spotkań i rozmów wielu polskich polarników.

Krzyż na końcu świata, czyli polskie sanktuarium na Spitsbergenie - zdjęcie w treści artykułu nr 5Dr Piotr Dolnicki - geomorfolog i pracownik naukowo-dydaktyczny w Zakładzie Turystyki i Badań Regionalnych Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie. Od ponad dziesięciu lat prowadzi badania naukowe w Arktyce. Interesuje się turystyką wysokogórską.

W artykule wykorzystano materiały:

  • 50 lat Polskiej Stacji Polarnej Hornsund im. Stanisława Siedleckiego (Spitsbergen, Svalbard). Warszawa 2007. Wyd. Naviga Krzysztof Makowski.
  • Nowosielski L. Spitsberen - Svalbard. Hornsund 2001. Materiały niepublikowane.
  • The Place Names of Svalbard. Raportserie nr 122 Norwegian Polar Institute 2003.
  • Księgi pamiątkowe Polskiej Stacji Polarnej w Hornsundzie.
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Krzyż na końcu świata, czyli polskie sanktuarium na Spitsbergenie
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.