Sam był gangsterem, teraz ich nawraca
Kościół próbował z nim walczyć, bo nie wierzył w tak drastyczną przemianę. Odmawiano mu miejsca w parafiach, więc głosił Ewangelię w parku. Posądzano go o nauki sprzeczne z wiarą, ale nigdy nie udowodniono mu tego. On cały czas robił swoje - czyli mówił o Jezusie. Poznajcie gangstera, który oddał życie Bogu.
Jamie Torres bardzo wcześnie trafił do świata gangów i trochę przypadkiem. W wieku 14 lat przeprowadził się z Meksyku do Los Angeles. Ze względu na swoje pochodzenie i styl w jakim się ubierał - był zafascynowany rapem i kulturą afroamerykańską - został wzięty za członka jednego z lokalnych gangów. Zaczepiono go na ulicy, do szyi przystawiono mu szpikulec do lodu i zapytano, czy chce umrzeć. To była próba zastraszenia i jak się okazało udana. Jamie na drugi dzień poszedł poprosić przeciwny gang o ochronę. Warunkiem jaki usłyszał było dołączenie do grupy.
Po jakimś czasie Jamie postanowił założyć własny gang. Miał w starej formacji wielu zwolenników. Pewnego dnia jeden z członków jego gangu zabił mężczyznę. Po mieście zaczęła rozchodzić się wieśc o nich. To wydarzenie sprawiło, że stawali się coraz liczniejsi i silniejsi.
Rodzice postanowili ratować syna i przenieśli się do innego stanu. Jamie’go zmusiła do tego również sytuacja, w której miał coraz więcej wrogów - jego przyjaciel został postrzelony, a rodzina zastraszana. Uciekli do Arkansas, gdzie nie było gangów. Torres postanowił więc zorganizować tutaj własną formację. W 2000 roku po jednej z ulicznych walk został aresztowany za zaatakowanie policjanta. Jego matka bardzo często odwiedzała syna w areszcie. Jamie musiał zmierzyć się z jej łzami, a ona wiele razy prosiła go, by zmienił swoje życie.
- Moi rodzice zawsze byli przy mnie. Kiedy po wyjściu z więzienia wróciłem do domu, poczułem się pusty. Chciałem wrócić do Kalifornii i zginąć tam. Tak wiele osób chciało mnie zastrzelić, miałem tam masę wrogów i wydawało mi się to kuszące, bo nie chciałem już żyć - powiedział Jamie Torres.
Wtedy przypomniał sobie obcego człowieka spotkanego kiedyś na ulicy, który powiedział mu, żeby porozmawiał z Jezusem podczas swojej wewnętrznej walki. - Nie uwierzyłem wtedy temu człowiekowi, ale postanowiłem dać szansę modlitwie - powiedział gangster. - Powiedziałem Jezusowi, że nie wiem jak się modlić i z Nim rozmawiać, ale potrzebuję pomocy. Nie chciałem już żyć lękami. Wtedy zacząłem płakać, nie chciałem tego, ale nie mogłem powstrzymać łez - dodał.
Następnego dnia Jamie udał się na Mszę Świętą. Poprosił spotkanego tam księdza, by zdradził mu skąd dowiedzieć się więcej o Jezusie, bardzo chciał Go poznać. Postanowił dołączyć do grupy ludzi w swojej parafii, ale plany pokrzyżował mu wyrok. W trwającym w tym samym czasie procesie Torres został skazany na 6 lat więzienia. - Modliłem się do Boga, chciałem Go zobaczyć. Prosiłem bym uniknął więzienia, obiecałem Mu, że będę głosił wszystkim o Nim jeżeli tak się stanie - mówi Jamie.
Karę 6 lat więzienia zamieniono na pracę społeczną. W tej decyzji Jamie dostrzegł odpowiedź na jego modlitwę. Rozpoczął pracę wśród ludzi bezdomnych, narkomanów, gangsterów i więźniów. Kupił Pismo Święte i zaczął poznawać Jezusa. W pewnym momencie założył grupę "Moc przemiany" i zaczął głosić Ewangelię oraz swoje świadectwo nawrócenia. Jednak wiele kościołów odmawiało im spotkań. Ludzie się go bali i nie wierzyli w szczere nawrócenie Jamiego.
Pewnego razu wystąpił przed kapłanami i opowiedział im swoje świadectwo, o tym jak z gangu i narkotyków uratował go Jezus. Wtedy zaczął otrzymywać wsparcie. Duchowni pomogli mu dotrzeć do biskupa Anthon’ego Taylor’a, ordynariusza miejsca. Biskup zgłosił jego formację do fundacji Catholic Extension, wspomagającej inicjatywy i organizacje kościelne w Ameryce. Z pomocą ludzi został stworzony cały plan pomocy takim osobom jak Jamie. Gdy przedstawiciele fundacji odwiedzili wspólnotę w Arkansas liczyła ona już 500 członków i miała ogromne sukcesy w wyciąganiu młodych ludzi ze szponów gangów i narkotyków. Torres nagrywa również piosenki. Oczywiście śpiewa w nich o swoich przeżyciach i uzdrowieniu przez Jezusa.
Od 2014 roku wspólnota Jamie’go ma już status ogólnokrajowej i jest w licznych amerykańskich parafiach. Jamie Torres wciąż szkoli nowych wolontariuszy i kapłanów, do mądrego pomagania ludziom z takimi problemami. Cała praca i jej sukces zależy właśnie od wrażliwości lokalnych liderów. Do jego pomysłu dołączyli kapelani więzienni i bracia zakonni posługujący w slumsach.
- O takich ludziach jak ja mówią "niewidzialni", bo nikt nie chce mieć do czynienia z członkami gangów. A ja kieruję się tylko zasadą: wszystko co uczyniliście jednemu z moich braci najmniejszych, Mi uczyniliście. Chcę dzielić się przemianą, której ja sam doznałem - zakończył Jamie.
- To co robi Jamie jest całkowicie w stylu papieża Franciszka. On wychodzi na peryferie Kościoła troszcząc się o najbardziej potrzebujących - dodaje Joe Boland, wiceprezes fundacji.
Skomentuj artykuł