Samotność królowej drugiego planu
W swoim skromnym mieszkaniu nie posiadała nawet lodówki czy garnków. "Jedyną jej umiejętnością kulinarną było zaparzenie sobie kiepskiej herbaty". Poprosiła, aby pochować ją w ostatnim kostiumie scenicznym, w jakim wystąpiła. Cała oddała się ludziom. Jej życie było wielką tęsknotą.
***
Kiedy myślimy o ubóstwie, widzimy głównie ludzi bezdomnych i biednych. Tymczasem prawdziwe ubóstwo dotyka w różnym stopniu nas wszystkich. Jesteśmy ubodzy materialnie, w relacje z drugim człowiekiem i duchowo. Święto Ubogich to okazja, aby stać się wrażliwym na siebie wzajemnie. Jesteśmy dziećmi tego samego Boga. To, co nas różni, wzajemnie nas również dopełnia. Chcemy przedstawić wam historie różnych ludzi, o których nie pomyślelibyście, że mogą być ubodzy. Istnieją różne formy ubóstwa. To święto nas wszystkich.
***
W dniach od 12-19 listopada w całym Kościele trwa ustanowiony przez papieża Franciszka Światowy Dzień Ubogich. Redakcja DEON.pl włączyła się w przygotowanie tego święta w Archidiecezji Krakowskiej. Centralnym miejscem naszego świętowania będzie Namiot Spotkania na Małym Rynku. Dokładny plan wydarzeń znajdziecie tutaj: sdu.malopolska.pl. Z całego serca zachęcamy do spotkania się w tych dniach z ubogimi.
***
Wszyscy ją znaliśmy. Była wielką gwiazdą, choć prawie zawsze drugoplanową. Taka sama jak na scenie była w życiu. Zawsze na drugim planie, zawsze gdzieś w tyle, chociaż nie brakowało jej charyzmy. Swoim bogatym i pięknym charakterem mogła obdarzyć wiele innych nijakich osobowości. Gdy zmarła, świat dowiedział się o jej ubóstwie. Krystyna Feldman do dziś pozostaje w ciepłych wspomnieniach szarych ludzi. Nie zabrakło ich na jej pogrzebie.
Miała bardzo ciężkie życie. Urodzona w 1916 r. we Lwowie bardzo młodo straciła ojca. Opiekowała się nią jedynie matka, śpiewaczka operowa. Krystyna Feldman była buntowniczką. Nie radziła sobie z przedmiotami ścisłymi w szkole, dlatego ją porzuciła. Czuła się nieakceptowana. Taka - jakby to powiedzieć dzisiaj - chłopczyca z charakterem. Później przyszła wojna i służba w AK. Po wojnie kolejne niespokojne czasy i działalność w ruchu oporu przeciw władzy komunistycznej. Ciągle ją rozpracowywano, śledzono. Było wiele sytuacji, w których groziła jej utrata życia. W tym samym czasie przydarzyła się jej wielka miłość. Niestety z różnych przyczyn nie mogli być razem tak, jak tego chciała. Jej ukochany zmarł po 6 latach wspólnego życia. Ciężko chorował, a Krystyna Feldman zdobywała dla niego leki na czarnym rynku. Nie pomogło. Została sama i do końca życia twierdziła, że to była miłość jej życia.
(fot. Wojciech Drozdowski [Public domain], via Wikimedia Commons)
Po wielu perypetiach życiowych związała się z Poznaniem i Teatrem Nowym. Aby tu przyjechać, musiała sprzedać jedyny mebel, jaki miała - kanapę. Wzięła tylko rower i trochę rzeczy. Pomieszkiwała u różnych ludzi. Często zmieniała pokoje, bo trafiała na bardzo specyficznych lokatorów. W końcu otrzymała skromne mieszkania na poznańskich Ratajach, gdzie przebywała już do końca. Ludzie ją kochali, była niezwykle otwarta. Miała znajomych wśród tramwajarzy, bezdomnych, sklepikarzy, taksówkarzy i studentów. Pojawiała się każdej niedzieli na mszy u dominikanów. Pierwsze czytanie zawsze należało do niej. Na każde zawołanie była chętna do pomocy.
Dopiero gdy umarła, ludzie zauważyli, w jakiej samotności żyła. Była otoczona ludźmi, a jednocześnie samotna. W swoim skromnym mieszkaniu nie posiadała nawet lodówki czy garnków. "Jedyną jej umiejętnością kulinarną było zaparzenie sobie kiepskiej herbaty" - napisał Jan Góra OP w pożegnalnym felietonie. Znali się od lat, wiedział o niej więcej niż inni. Na pogrzeb przybyli wszyscy ludzie, których poznała. Był rikszarz z Kalisza i grajek z harmonijkami. Ludzi uciszali się wzajemnie, bo każdy chciał coś zrobić i powiedzieć, aby podziękować "Krysi". Poprosiła, aby pochować ją w ostatnim kostiumie scenicznym, w jakim wystąpiła. Cała oddała się ludziom. Jej życie było wielką tęsknotą.
Szymon Żyśko - redaktor DEON.pl, grafik, autor bloga nothingbox.pl
Skomentuj artykuł