Sam artysta, prezentując swoje produkty, występuje niezmiennie w czarnym garniturze i z poważną miną. Nie lada to przecież wyzwanie sprzedać zwykłą szmatę, która, gdy umieścić na niej metkę z logo, staje się produktem "markowym". - Jeszcze tylko uśmiech i nawet czynność ścierania podłogi może nobilitować – przekonuje.
Bartosz jest twórcą głośnego jednoosobowego studia POOR Design. Zaprojektowane przez niego przedmioty dziwią, zaskakują, a nierzadko stanowią zabawną i inteligentną krytykę konsumpcjonizmu i kultu logo, jak w przypadku owej markowej szmaty (czyli Szmetki) czy krzyżyka z filcu do samodzielnego składania w kapeć. Używa prostych, tandetnych materiałów, dla których zazwyczaj nie potarfimy znaleźć zastosowania. To przykład nowego myślenia o tworzeniu przedmiotów.
"Oto kolejny krok, który uczyni nasze życie jeszcze bardziej absurdalnie wygodnym. Jeśli nie wiesz, po co właściwie wstajesz rano, uczysz się, pracujesz ... niech przynajmniej będzie surrealistycznie – reklamuje swój produkt autor.
Funkcjonalność przedmiotów, które tworzy jest niezaprzeczalna, ale twórca zaskakuje, bo wychodzi poza ramy tego, co pod pojęciem funkcjonalności zazwyczaj pojmujemy. Artysta łamie stereotypy dotyczące funkcjonowania i używania przedmiotów w dzisiejszym świecie. Jego obiekty powstają po to, by kruszyć utrwalone schematy.
Lampa, która nie świeci, ale też nie zabiera światła (bo wykonana jest z przeźroczystej pleksy), oryginalne tanie krzesło o nazwie duporet, które należy samodzielnie złożyć – w tym celu przy zakupie otrzymujemy zestaw składający się z pięciu elementów wyciętych z płyty OSB, dwanaście wkrętów i śrubokręt krzyżakowy. Stolik nocny, którego nogi stanowią puste słoiki – gospodarz, podejmując gości, może je napełnić napojem, by umilić wizytę. Projektant znalazł też świetne zastosowanie dla folii bąbelkowej, którą zapakował w pudełko łudząco podobne do farmaceutyku. Specyfik o nazwie Nervofol, jak sugeruje nazwa, ma działanie uspokajające, a jak zachwala autor: "nervofol ma tę zaletę, że zawiera ograniczoną ilość bąbelków, dzięki czemu dość szybko możemy osiągnąć uczucie spełnienia".
Oswajać trudną rzeczywistość pozwala też inny projekt Muchy – dmuchany schron, do stworzenia którego z jednej strony zainspirował Bartosza Fuller (marzący o zrzucaniu domów z samolotu), z drugiej – Krzysztof Wodiczka ze swoim pojazdem-domem dla bezdomnych. "Ja zaprojektowałem biały, dmuchany schron, którego odbiorcami są ludzie poszkodowani podczas klęsk żywiołowych, spędzani w jedno miejsce: szkoły, kościoły etc. Dzięki temu obiektowi można mieć odrobinę intymności, układając „cocony” jeden obok drugiego, zostawiając jedynie miejsce na wąskie alejki. Wówczas, nawet przy dużym zagęszczeniu, nie ma możliwości podglądania sąsiada z żadnej ze stron. Każdy obiekt ma nadrukowane kratkowane pola do wpisania swojego nr. PESEL, co utrudni kradzież schronienia. Odpowiednio wyprofilowany dach i ścianki pozwalają na przebywanie również na wolnym powietrzu podczas niewielkich deszczów"
Skomentuj artykuł