Rozdarte miasto pokoju
Odtąd Jerozolima staje się trzecim najświętszym miejscem islamu – zaraz po Mekce i Medynie – i otrzymuje nazwę El-Kuds czyli Święte [Miasto]. Odtąd także rozpoczyna się między Żydami i Arabami, dwoma semickimi ludami mówiącymi podobnymi językami, śmiercionośny konflikt o to, kto ma tu niezbywalne prawa, a kto jest jedynie uzurpatorem i najeźdźcą. Konflikt o tyle nierozstrzygalny, iż dotyczy tożsamości zarówno religijnej, jak i narodowej.
Gdy oderwiemy już wzrok od Złotej Kopuły, która od tysiąc trzystu lat wrosła nierozerwalnie w pejzaż Jerozolimy, szukamy kopuły innej świątyni, która dla nas, chrześcijan, jest znacznie ważniejsza, kopuły bazyliki Grobu Pańskiego. Nie dostrzeżemy jej jednak łatwo. Najpierw nasz wzrok kieruje się spontanicznie na lewo od świątynnego narożnika, gdzie diabeł miał przenieść Jezusa i kusić go, aby rzucił się w dół, bo tam znajduje się inna ogromna świątynia z masywną kopułą i wieżami. Nie jest to jednak bazylika Grobu Pańskiego, lecz znacznie od niej większa bazylika Zaśnięcia Matki Bożej, zbudowana przy końcu XIX w. przez Niemców jako pokłosie sojuszu, jaki niemiecki cesarz zawarł z tureckim sułtanem, własność niemieckich benedyktynów. W jej cieniu spoczywa budynek, kryjący w sobie zarówno cenotaf (symboliczny grób) króla Dawida jak i salę Wieczernika.
Kopuła Grobu Pańskiego, którą wreszcie dostrzegamy nieco na prawo od Złotej Kopuły, wydaje się być wręcz niepozorna przy otaczających ją wieżach kościołów i meczetów; ponadto jest szara i łatwo zlewa się ze ścianami i dachami stojących wokół domów. Zbudowana w IV w. przez cesarza Konstantyna bazylika była znacznie większa i okazalsza, a dziś można ją jedynie zobaczyć na makietach Jerozolimy z okresu Bizancjum. Stała też kiedyś w Jerozolimie inna wielka świątynia wzniesiona ku czci Matki Bożej w VI w. na terenie obecnej dzielnicy żydowskiej, lecz po niej nie pozostało już niemal nic.
Owymirabinicznych interpretacji, wierni spoczywający na stokach Góry Oliwnej… Jest więc dziś ona ogromnym żydowskim cmentarzem, o największej bodaj na ziemi cenie za kwaterę.
Gdy rozpoczynamy spacer po Jerozolimie skrytej wewnątrz murów, musi nas uderzyć różnorodność charakteru jej dzielnic. W dzielnicy muzułmańskiej przechadzamy się po typowym arabskim mieście, którego główne ulice są jednym wielkim sukiem – tłocznym wschodnim targowiskiem, gdzie sprzedawcy od świtu do zmierzchu zachęcają przechodniów, niekiedy bardzo stanowczo, do zakupu wyłożonych wszędzie towarów. Zaś w małych uliczkach widzimy stare kamieniczki i domy ozdobione w stylu tureckim, bo to właśnie oni panowali w Jerozolimie od XIIIgo do początku XXgo wieku. Za część dzielnicy muzułmańskiej uznać też należy dziedziniec dawnej świątyni jerozolimskiej o imponującej powierzchni, gdzie wzrok przyciągają wspaniałe arabskie mauzolea oraz stojący nieco z boku wotywny meczet Al-Aksa. Dziedziniec jest otoczony grubym murem, w którego pomieszczeniach gnieżdżą się liczne medresy (szkoły koraniczne), a także trudno dostępne dla odwiedzających to miejsce przybyszów muzealne ekspozycje.
W dzielnicy chrześcijańskiej atmosfera jest już wyraźnie inna, aczkolwiek wszechobecne pasaże handlowe upodobniają ją nieco do dzielnicy muzułmanskiej. To, co ją niewątpliwie wyróżnia, to niezliczone kościoły, hospicja i przedstawicielstwa niemal wszystkich chrześcijańskich kościołów i związków wyznaniowych na ziemi. Jej centrum stanowi Bazylika Grobu Pańskiego, kryjąca w swym wnętrzu najcenniejsze chrześcijańskie relikwie: skałę Kalwarii i szczątki groty Grobu Pańskiego. Jeszcze w pierwszym tysiącleciu ta Grota była niemal cała, lecz na początku XI w. fanatyczny arabski kalif Al-Hakim kazał ją całkowicie zburzyć, nie zdając sobie zapewne do końca sprawy z tego, iż dopuszcza się czynu, który wkrótce sprowokuje cały świat chrześcijański do wypraw krzyżowych.
Teraz muzułmanie też są w bazylice, ale w roli kluczników i rozjemców dbających o to, by duchowni sześciu chrześcijańskich Kościołów mających tu jakieś prawa nie pozabijali się nawzajem. Przesada? Niestety, jeśli już, to bardzo niewielka. Kroniki bazyliki pełne są opisów szokujących wręcz zajść i burd pomiędzy Grekami, „Łacinnikami” (czyli rzymskimi katolikami), Etiopczykami, Koptami, Ormianami i Syryjczykami. Do wywołania starcia wystarczy niekiedy bardzo niewiele. Nie tak znów dawno temu pewien mnich, który miał umyć tylko dziedziniec przynależny do jego Kościoła, umył także schody, które należały do innego Kościoła, a to spowodowało natychmiastową reakcję, która przerodziła się w karczemną bójkę zakończoną przelewem krwi. Dlatego właśnie w bazylice każdy kościelny „właściciel” dba przede wszystkim o egzekwowanie swoich praw i z nieufnością patrzy, czy jego współbrat innego wyznania nie usiłuje go przechytrzyć. I dlatego też nawiedzenie bazyliki bywa niekiedy nie aż tak wzniosłym przeżyciem, na jakie zasługuje, bo tę ciężką, dosłownie „wiszącą w powietrzu” atmosferę, co wrażliwsi pielgrzymi świetnie wyczuwają.
Dzielnica żydowska nie jest już tak tłoczna jak dwie poprzednie, ale za to znacznie bardziej reprezentacyjna. Napotykamy tam co krok synagogi obu żydowskich rytów (aszkenazyjskiego – żydów północnoeuropejskich i sefaradyjskiego – żydów śródziemnomorskich) pieczołowicie odnowione po zniszczeniach parunastu lat jordańskiego panowania (1948-67). Dostrzega się też dbałość o zachowanie resztek starożytnego miasta, którego oś stanowiło rzymskie Cardo i którego kolumny zostały efektownie wyeksponowane. Ze wzgórza, na którym jest położona, można łatwo zejść do placu przed Ścianą Płaczu, to znaczy jedynego muru świątyni jerozolimskiej ocalałego z rzymskiej pożogi. Zanim Izrael nie zajął całej Jerozolimy w wojnie sześciodniowej z 1967 roku, na placu przed Świętą Ścianą rozpościerała się gęsto zaludniona arabska dzielnica, zwana marokańską. Potem została ona zburzona – po części ze względów praktycznych, aby zapewnić tłumom pobożnych Żydów dostęp do obecnie najświętszego miejsca judaizmu, po części z zemsty za bezwzględną dewastację i okupację żydowskiej części Starego Miasta przez siły jordańsko-palestyńskie w czasie wojny w 1948 roku. A także za to, że przez niemal dwudzieścia lat (dokładnie od listopada 1947 do czerwca 1967) Żydom nie wolno było zbliżać się do tego miejsca, nawet jeśli by to miała być oficjalna delegacja pod przewodnictwem rabina, której jedynym celem byłoby wetknięcie pomiędzy kamienie Świętego Muru tradycyjnych kartek z modlitwami.
Pozostaje nam jeszcze spacer po zapomnianej dzielnicy ormiańskiej. Jest to dzielnica uboga i niemal pusta. Góruje nad nią kopuła ormiańskiej katedry, gdzie znajduje się grób św. Jakuba Młodszego, brata Pańskiego. Na czas jutrzni i nieszporów jej podwoje otwierają się, zaś ciekawscy przybysze, którzy wiedzą, kiedy to się odbywa, mogą wejść i nasycić swe uszy niezwykłymi ormiańskimi śpiewami liturgicznymi, zaś oczy - wspaniałą ornamentyką. Poza tym jest jeszcze kilka zaniedbanych budynków, w tym nieczynne od dawna muzeum, wielki cmentarny teren z kilkunastoma grobami oraz kilka sklepików z ormiańskim rękodziełem tudzież restauracji, gdzie podaje się ormiańskie przysmaki. Biedni jak myszy kościelne właściciele dzielnicy już nie raz chcieli sprzedać swoje posiadłości Żydom, ale wtedy inni chrześcijanie oraz muzułmanie jak jeden mąż zawsze sprzeciwiali się transakcji, która zachwiałaby z pewnością kruchą równowagę narodowo-wyznaniową na jerozolimskim Starym Mieście.
Przez wzgląd na moich braci i przyjaciół będę mówił: «Pokój w tobie!»
Przez wzgląd na dom Pana, Boga naszego, będę się modlił o dobro dla ciebie.
Oto syndrom jerozolimski, owładnięte którym narody najpierw zachwycają się niezwykłością świętego miejsca, czują, że jest ono Bogu w jakiś szczególny sposób drogie, po czym chcą jakby chwycić samego Pana Boga za nogi biorąc je w posiadanie. Ale w ten sposób nie zbliżają się żadną miarą do Boga, zaś samo miasto przeradza się stopniowo w jedną wielką wieżą Babel, gdzie tyle różnych ludów, ras, języków i religii wykrzykuje spazmatycznym tonem swoje racje i coraz słabiej się rozumie. I wydaje się, że nic nie jest tego w stanie zmienić, bo jak na przykład pogodzić tych, którzy w tym samym miejscu chcieliby mieć i żydowską świątynię sprawującą kult opisany w biblijnej księdze Kapłańskiej, i muzułmańskie sanktuarium ze skierowanym w stronę Mekki mihrabem, i wieczną ruinę świadczącą o nastaniu nowej, chrześcijańskiej epoki wiary?
Od dawna nie ma w nim pokoju i być w nim nie może, dopóki nie zostanie ono przez Pana uleczone i odnowione przez stworzenie na nowo (por. Ps 51,12). To zarówno do Świętego Miasta jak i do każdego ludzkiego serca, które jest w swej najgłębszej istocie Świętym Świętych, w którym Bóg pragnie spocząć, skierowane są słowa obietnicy:
Tylko ten, kto o niej pamięta i ufa jej słowom, może doznać pokoju, którego świat dać nie może. Skruszony w sercu na widok rozdartej tyloma waśniami ziemskiej Jerozolimy może, zwracając się do Pana, otrzymać Jego pokój, pokój niebieskiej Jerozolimy zstępującej ku nam od Boga.
Skomentuj artykuł