Siostry Katarzynki - męczennice z Warmii i z Ornety. Rosjanie nie okazali im żadnej litości

Zdjęcie ilustracyjne. Fot. Depositphotos
M. Angela Krupińska CSC

Szesnaście zwyczajnych sióstr zakonnych ze zgromadzenia św. Katarzyny, oddanych swojej pracy i szczęśliwych w swoim powołaniu, w normalnych warunkach być może nie zostałoby w pełni zauważonych. Jednak w 1945 roku warunki były wyjątkowe, a wojna i jej okrucieństwa ukazywały ludzi w prawdziwym świetle, bez masek, bez udawania. Tymczasem one potrafiły wzbić się ponad przeciętność. Pomimo starcia się dwóch totalitaryzmów, gnane w kierunku, którego nie wybrały, nie poddały się, ale próbowały iść pod prąd, pod wiatr i pod fale. Chociaż poniosły śmierć, to one w tej walce odniosły zwycięstwo.

W styczniu 1945 roku w rejonie położonej na Warmii Ornety, gdzie siostry prowadziły szpital, trwały walki. Nakazano im, aby go opuściły, lecz podstawiono tylko dwie ciężarówki. W budynkach rozlokowała się niemiecka artyleria. Większość sióstr odeszła z pacjentami w stronę Pieniężna i Braniewa. Brakowało pojazdów, by przewieźć obłożnie chorych. Według przepisów dowództwa niemieckiego pensjonariusze byli bezwartościowi i należało ich zostawić na łaskę Armii Czerwonej.

Wbrew rozkazowi ewakuacji

Miasto zostało zdobyte przez wojska sowieckie 15 lutego 1945 roku. Relacja sióstr pracujących na Wzgórzu św. Andrzeja pokazuje tragizm sytuacji, której - wraz z podopiecznymi - doświadczyły.

Instytucja była celem Rosjan przez około cztery tygodnie. Mieszkaliśmy w piwnicy, która stała się naszym schronem. Działaczy partyjnych nie obchodzili chorzy z tego rodzaju dolegliwościami. Przed wejściem Sowietów często proponowano nam podjęcie ewakuacji, ale z pozostawieniem chorych leżących i ucieczkę bez nich. Nie mogłyśmy się na to zgodzić.

Pozostało siedemdziesięciu pacjentów cierpiących na choroby płuc, demencję i epilepsję, dla których nie było możliwości ucieczki. Reszta uciekała na piechotę.

Nakazano nam ewakuację. Zostałam z siedmioma siostrami, wśród których były trzy chore na gruźlicę, zbyt słabe, aby wyruszyć w drogę. Czekałyśmy, aby zobaczyć, jakie doświadczenie zostało dla nas przygotowane. Przecież nie mogłyśmy zostawić poważnie chorych bez żadnej opieki i pomocy, gdy wpadną w ręce radzieckie.

Okupacja radziecka

Na czas tego gorzkiego doświadczenia naszym zakwaterowaniem stała się piwnica, a w niej: brak światła, ogrzewania i odłączone wszystkie rury. Bez domu, bez ochrony. Biedni chorzy cierpieli z powodu zimna, a silne bombardowania nie pozwalały spać. Nerwy były na wykończeniu. Wiele tygodni bez spokoju i prawdziwego odpoczynku. I nagle w domu zrobiło się cicho. Niemieccy żołnierze odeszli.

O piątej rano usłyszeliśmy kroki nad naszymi głowami, wielki trzask i krzyki. Zaraz pierwsi Rosjanie weszli do piwnicy, żądając od nas dokumentów, zegarków, obrączek, pieniędzy. Potem bili chorych, dźgali ich bagnetami i znęcali się nad nimi. Siostrom zrywali z głów welony, rozrywali habity i przedmioty kultu: różance i medaliki zakonne. Było gorzej niż w piekle, jakbyśmy miały do czynienia z diabłami w ludzkich postaciach. U niektórych żołnierzy gniew był ogromny, co doprowadzało do ciągłych gwałtów, strzelania i bicia.

Drwiny z wiary

Wieczorem tego samego dnia urządzili sobie procesję i drwili z naszej wiary. W szatach liturgicznych z zapalonymi świecami w ręku przechadzali się przed bunkrem. Pochylając się przed nami, robili znak krzyża i nas wyśmiewali. Inni, idąc za nimi, trzymali pistolety w dłoniach i strzelali w ciemno. Siostrze przełożonej przestrzelili obie nogi. Kazali mi iść za nimi, a gdy odmówiłam, ciągnęli mnie przez cały korytarz za nogi. Kiedy próbowałam złapać się sióstr, rozwścieczony żołnierz podpalił mi włosy. Jedna z sióstr zaczęła gasić płomienie swoim szalem. Uderzono przełożoną i jeszcze inną siostrę kolbą karabinu za próbę pomocy. I tak zaciągnęli mnie do drzwi wyjściowych. Tam rzucili mnie do tyłu na małe schody, gdzie straciłam przytomność.

Sowieci przychodzili każdej nocy po kilka razy, z gwałtownością i wielkim hukiem. Jeśli nie otworzyłyśmy od razu, rozwalali drzwi i okna. Broniłyśmy się ze wszystkich sił. Barbarzyńcy nie oszczędzili nawet chorych, popełniali swoje szaleństwa i wynaturzenia seksualne na osobach niepełnosprawnych, a potem je zabijali.

Tortury i gwałty

Maltretowali cierpiące na gruźlicę siostry, które i tak już były słabe. Wcześniej, aby umożliwić im oddychanie lepszym powietrzem, przeniosłyśmy je do pokoju bardziej ukrytego, wierząc, że tam będą bezpieczne. I tak je znaleźli. Wyłamali drzwi, wchodzili również przez okna. Torturowali je w najbardziej brutalny sposób.

Wielkiego cierpienia doświadczyła siostra Gunhilda. Pierwszy strzał trafił ją w klatkę piersiową, a kula przeszyła jej plecy, wychodząc na zewnątrz. Drugi strzał trafił w obojczyk, a trzeci w przedramię. Bardzo ją torturowali i gwałcili. Była w rozdzierającym bólu, wyczerpana i słaba. Sądziłyśmy, że śmierć nadejdzie w każdej chwili. Jej ubrania, łóżko, materac, wszystko było przesiąknięte krwią i podarte. Duża kałuża krwi na ziemi. Z wielkim trudem ją opatrzyłyśmy, ponieważ brakowało nam bandaży. Następnego dnia okrutni prześladowcy zapytali o swoją zmarłą siostrę, nie wierząc, że wciąż żyje. Ona zaś żyła jeszcze przez wiele tygodni z ciągłymi bólami, po poważnej utracie krwi i przy złym odżywianiu, aż zasnęła spokojnie, nigdy nie narzekając, całkowicie poddając się woli Bożej.

Siostra Rolanda do końca broniła się przed gwałtem, została za to okrutnie pobita. Jej twarz stała się niebiesko-zielona i puchła tak bardzo, że wydawała się nie do poznania. Jej oczy były całe przekrwione. Potem jeszcze została zgwałcona. Znosiła to wszystko z wielką cierpliwością, ufając Bogu aż do chwili śmierci, która przyszła po wielu tygodniach cierpienia.

Chore siostry w sanatorium w Ornecie broniły do końca swojej czystości, nie chcąc poddać się woli Rosjan. Świadkowie wydarzeń dawali takie świadectwo: "Można śmiało powiedzieć, że są męczennicami".

Fragment książki: "Pod prąd, pod wiatr i pod fale. Droga sióstr katarzynek, warmińskich męczennic".

Artykuł pochodzi z dwumiesięcznika "Głos Ojca Pio".

 

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Siostry Katarzynki - męczennice z Warmii i z Ornety. Rosjanie nie okazali im żadnej litości
Komentarze (1)
AE
Anna Elżbieta
20 listopada 2023, 15:52
Przerażające, co człowiek może zrobić drugiemu człowiekowi... mijają lata, wieki, a jeśli chodzi o nienawiść i okrucieństwo - niewiele się zmienia. Czytając takie relacje, mam wrażenie, że to jest chyba działanie szatana, bo niemożliwe jest, żeby człowiek człowiekowi sam z siebie zgotował taki los...