W mieście bez Boga

W mieście bez Boga
(fot. Samuel Santos / flickr.com)
Agnieszka Gaj / slo

Może różnić nas religia, przecież przybywacie do Nowej Huty z czterech stron świata. Niesiecie z sobą swoje wartości i religijne przekonania. Macie swoją osobowość, ukształtowaną przez rzeczywistość i otaczającą was kulturę. Spójrzmy właśnie z tej strony - strony indywidualności, na człowieka i jego wiarę. Człowieka, któremu przyszło mieszkać w nowohuckim ciężkim świecie.

Socjalistyczna propaganda rzucana była na podatny, żyzny grunt, czyniąc z młodzieży szarą konformistyczną masę, kroczącą drogą donikąd. "Wtłoczenie ich w przestrzeń budowanego wzorcowego miasta socrealizmu, nasycenie ich wysiłku i codzienności propagandą komunistycznego romantyzmu, stworzenie jedynie dostępnej przestrzeni symbolicznej (socjalistyczna architektura, presja propagandy, nieobecność Kościoła, religii i tradycyjnej inteligencji), wszystko to miało ukształtować nowego Polaka, budowniczego sowieckiej Polski" . Chciano wykształcić nowe społeczeństwo, niepodlegające żadnym podziałom, niemające dostępu do wiary.

Pamiętacie, jak wspominałam o rozbudzaniu ambicji, byciu lepszym, bardziej wydajnym. Tak właśnie działano na młodzież, dla której wygodne życie, poklask, kariera stanowiły priorytet. Młodzi nie zdawali sobie sprawy, że wciągnięci w socjalistyczną maszynę, wyrzekając się swoich tradycji i wartości, stają się kolejnymi ofiarami utopijnej matrycy socczłowieka.

Często zadawano pytanie: co było powodem, że w nowym środowisku młodzi tak szybko gubili obrane przedtem cele, "błądzili pośród ścieżek życia" Dziś, patrząc z perspektywy czasu na mechanizmy totalitarnego systemu, możemy odpowiedzieć: ta "próba pozbawienia ludzi prawa do życia wiarą"  spowodowała społeczny chaos, zagubienie człowieka w mieście bez Boga. Zakorzenione jednak wartości i uciszona "snem Stalina" wiara nie dała za wygraną, i o tym będę chciała dziś wam opowiedzieć.

Decyzja o budowie Nowej Huty stała się ogromnym wyzwaniem dla krakowskiej diecezji. Kardynał Adam Stefan Sapieha wiedział, że nowe społeczeństwo, w nowym mieście potrzebować będzie szczególnie zapewnienia opieki duszpasterskiej. Jej zagwarantowanie nie było łatwe pomimo ogromnych starań duchowieństwa. Już wtedy ze strony władzy zaznaczał się sprzeciw wobec działań Kościoła. W atmosferze oskarżeń, procesów sądowych przeciwko kapłanom rozpoczęto budowę socjalistycznego miasta - Nowa Huta z dnia na dzień rosła w siłę. Kościółek św. Bartłomieja, kościół klasztorny Ojców Cystersów, świątynie w Pleszowie i Ruszczy, kościół w Czyżynach należący do mogilskiej parafii były jedynymi miejscami, gdzie mieszkańcy mogli spotkać się z Bogiem i rozwijać swoją wiarę. We wsi Bieńczyce również znajdowała się niewielka kapliczka, będąca filią kościoła w Raciborowicach. Wszystkie te święte miejsca to jednak niewiele dla 100-tysięcznego społeczeństwa, które według myśli stalinowskiej miało kształtować się bez Boga.

Świadomy ciężkiej pracy, jaka będzie czekać duchowieństwo, kard. Sapieha odwiedził Nową Hutę, aby obejrzeć najdogodniejsze tereny pod budowę kościoła dla wiernych. Nie zdawał sobie sprawy, że już po kilku miesiącach wszystkie kościelne dobra i ziemie ojców cystersów w Mogile i Kurii Metropolitalnej przekazane zostaną na utworzony przez władzę Fundusz Kościelny, wspierający "księży patriotów" . Kardynał Sapieha przekazał parafię mogilską zakonowi cystersów, których zobowiązał do głoszenia słowa Bożego wśród nowohuckich mieszkańców. Po śmierci jego następcą został arcybiskup lwowski Eugeniusz Baziak. Podczas swej duszpasterskiej posługi erygował parafię bieńczycką, czyniąc jej ekspozytem ks. Stanisława Kościelnego, który później był również szykanowany przez władze.

Nagonka na Kościół w całej Polsce wciąż trwała. Prześladowania duchownych doprowadziły pod koniec 1952 roku do internowania abpa Baziaka. Kierownictwo nad diecezją przejął bp Franciszek Jop. To on w swych pismach do Józefa Cyrankiewicza starał się o uzyskanie zgody na budowę nowohuckiego kościoła. Wszystkie starania jednak poszły na marne.

Przełom w stosunkach władza-Kościół przyniósł rok 1956 (pamiętacie "Polski Październik", o którym pisałam w rozdziale "Nowa Huta historyczna" oraz przy okazji budowy pierwszego "szwedzkiego bloku"?). Zmiana polityki władz względem duchowieństwa zmieniła również sytuację budowy kościoła w Nowej Hucie. Dwunastoosobowa delegacja parafian, która w listopadzie 1956 roku wyruszyła do Warszawy, spotkała się z przychylnym nastawieniem zarówno l sekretarza PZPR, jak i szefa Urzędu ds. Wyznań - Jerzego Sztachelskiego. Wizyta ta zaowocowała pismem, które zawierało informację o braku zastrzeżeń co do budowy nowej świątyni. Parafia w Bieńczycach otrzymała je 3 grudnia 1956 r. Biuro Projektów "Miastoprojekt" przygotowało dokument dotyczący lokalizacji kościoła. Wybranym terenem stały się ziemie osiedla C-1, przy skrzyżowaniu ulic Majakowskiego i Marksa.

Zatrzymamy się w tym miejscu. Prześledźmy najważniejsze daty i wydarzenia, które wybrukowały drogę do pierwszego kościoła w Nowej Hucie.

14 LUTEGO 1957 R. - uzyskano zgodę na budowę parafialnego kościoła rzymskokatolickiego na terenie położonym w Krakowie, dzielnica Nowa Huta, między ulicami Majakowskiego i Marksa (obecnie Obrońców Krzyża i Ludźmierska) a budynkiem Teatru Kameralnego (obecnie zwanego Ludowym).

10 MARCA 1957 R. -we wszystkich kościołach archidiecezji odczytany został list abpa Eugeniusza Baziaka, napawając nadzieją wiernych:
"W imię Boże przystępujemy do budowy kościoła w Nowej Hucie. Jest to dzieło naprawdę wielkie (...). W ostatnich latach zbudowano w krakowskiej archidiecezji wiele pięknych kościołów (...). Ale żaden z tych wznoszonych lub już wzniesionych Domów Bożych nie ma tak wielkiego znaczenia, jak je będzie miał kościół parafialny w Nowej Hucie (...). Żaden bowiem z nich nie jest tak potrzebny" .

17 MARCA 1957 R. - uroczysta procesja ruszyła na plac budowy. Poświęcony został drewniany krzyż. Osadzono go na miejscu, w którym miał powstać nowohucki kościół. Na zakończenie uroczystości ks. Stanisław Kościelny zwrócił się do wiernych słowami: "Wzięliśmy na swoje barki Krzyż i mamy ten Krzyż dźwigać aż do szczęśliwego zakończenia" .

7 SIERPNIA 1958 R. - Komitet Budowy Kościoła złożył w Wydziale Architektury i Nadzoru Budowlanego Miasta Krakowa projekt, który wybrany został - zgodnie z wytycznymi władz - w konkursie architektonicznym obejmującym swym zasięgiem całą Polskę. Zwyciężył w nim Zbigniew Solawa.

ROK 1959 - przyniósł wielką zmianę nastawienia władzy w stosunku do nowo powstającego kościoła. Początkowo zażądano odwołania ze stanowiska proboszcza parafii Bieńczyce ks. Kościelnego, następnie przedstawienia przez Komitet Budowy Kościoła dokumentacji prawnej terenu pod budowę. Religia została wycofana ze szkół.

19 KWIETNIA 1960 R. - Urząd Parafialny w Bieńczycach otrzymał pismo od Dyrekcji Budowy Osiedli Robotniczych z nakazem ostatecznego usunięcia krzyża. Jeśli postulat ten nie zostanie spełniony do dnia 26 kwietnia, "dyrekcja zmuszona będzie zlecić usunięcie krzyża na koszt i ryzyko Parafii" .

22 KWIETNIA 1960 R. - zarekwirowano konto bankowe, na którym wierni zebrali dwa miliony złotych. W kwietniu tego roku nadarzyła się też okazja, aby pozbyć się krzyża. Zasłaniając się potrzebą budowy szkoły według hasła "Tysiąc szkół na tysiąclecie Państwa Polskiego", wycofano wcześniejszą zgodę. Wokół było pełno wolnego miejsca. Szkoła mogła powstać wszędzie. Niespełna tydzień po zarekwirowaniu pieniędzy rozpoczęto jej budowę, ale krzyż stał w miejscu fundamentów.

26 KWIETNIA 1960 R. - w krakowskim Komitecie Miejskim PZPR odbyła się konferencja w sprawie usunięcia krzyża z terenu budowy szkoły. Wzięli w niej udział: Tadeusz Górski z krakowskiego komitetu PZPR, Prędki z KW PZPR, Leon Król i Adam Koczur z Dyrekcji Budowy Osiedli Robotniczych. W trakcie spotkania zapadła zła dla mieszkańców Nowej Huty decyzja o usunięciu krzyża. Nie zadecydowano jednak o konkretnym terminie. W tym samym jednak dniu Tadeusz Górski, nie konsultując się z KW PZPR, polecił Koczurowi usunięcie symbolu wiary 27 kwietnia o godz. 9 rano. Już o 8.30 przystąpiono do wykopywania krzyża.

Mogłabym kontynuować i zapoznawać was dalej z historycznymi faktami, ale czy nie pełniej dostrzeżemy wagę tej sytuacji, spoglądając na nią przez pryzmat emocji naocznych świadków?...

Relacja Adama Macedońskiego - uczestnika wydarzeń:

Cała ulica Lubicz jest ciemna, wyłączone światło, wszystkie tramwaje stoją, nikt nie jedzie do Nowej Huty, bo jest rewolucja w Nowej Hucie. Obok siedział taki przewodniczący ZMP z UJ, typowy okularnik, intelektualista.
Mówi: Niemożliwe, żeby w pierwszym mieście socjalistycznym bili robotników!!! To jest niemożliwe.
Ja mówię: Może chodźmy, bo ja znam Hutę.
Ciemno... gazy... od razu zaczęliśmy płakać... łzy się zaczęły lać... słyszę z dala strzały, krzyki i śpiewy...
Ja mówię: To chodźmy tam. l po szkle, bo wszędzie było pełno szkła, w tych ciemnościach w aleję Róż weszliśmy i gdzieś w połowie alei Róż zastępują nam drogę robotnicy jacyś.
Pytają: Co wy jesteście?
Ja mówię: Z Krakowa studenci.
A on: Od rana na was czekamy, nie ma kto prowadzić akcji!!!
No i idziemy. Coraz więcej nas jest. Nagle zatrzymał nas pochód, taki pochód w ciemnościach ludzi połączonych łańcuchami, bo te łańcuchy dzwoniły. Tylko do dzisiaj nie jestem pewien, czy za ręce połączeni byli łańcuchami, czy za nogi. Te łańcuchy dzwoniły i po bokach szli milicjanci z psami. l to niesamowicie wyglądało, jak na Sybir, jak sobie przypomniałem obraz Droga na Sybir. Taki czworobok stał dookoła krzyża, wszystko oświetlone reflektorem. Kiosk płonął, kończył się dopalać.

HURRA! No i biegniemy wszyscy. Ja już rzuciłem chyba jakimś kamieniem i padła salwa z kilkunastu pistoletów. Padła salwa i myśmy się rozpierzchnęli, rozpierzchnęli my się na boki, i nagle ktoś zaczął krzyczeć: CHŁOPA ZABlLl, CHŁOPA ZABlLl. (...) l auto jakieś podjechało chodnikiem. Tego mężczyznę rannego w nogę, bo pamiętam białe kalesony miał z troczkami, pokrwawione, ładowaliśmy do tej taksówki. No i odjechała ta taksówka. l to było to moje, ta moja obrona krzyża. Może jeden czy dwa kamienie rzuciłem, ale się strachu najadłem trochę.

Muszę powiedzieć, że wtedy nie byłem za bardzo praktykujący, ale jak zobaczyłem, że ludzie, że jakie to ważne jest, żeby mieć kościół. Ten krzyż się stał czymś takim, co tą Hutę jakby podnosiło wzwyż, tych rozpitych robotników itd. ldea piękna, chrześcijańska. Wtedy sobie powiedziałem: trza iść do spowiedzi..." .

Historia nowohuckiego krzyża na stałe naświetliła kliszę wspomnień każdego, kto brał udział w obronie tego symbolu. "Nie chodziło (...) tylko o jeden krzyż drewniany, o jeden budynek sakralny, ale o coś najważniejszego, o prawo ludzi Nowej Huty do wolności wyznania wiary (...)" .

Wydarzenia te, choć nieprzeżyte osobiście, wciąż żyją także w młodym pokoleniu, wzbudzając wielkie emocje i zmuszając do refleksji. Młodzi ludzie niezbyt często wracają do przeszłości, ale walka o krzyż jest dla nich swoistym dziedzictwem ich rodzin i bliskich. Spróbujcie na tę historię nowohuckiej wiary spojrzeć oczami nie świadka tamtych wydarzeń, ale właśnie młodego człowieka, pragnącego swoją rapową twórczością oddać hołd tym, którzy bronili swojej tożsamości i religijnych wartości.

Dla nich powstał memoriał.

Plac budowy, 8:00 rano, chłopy wysiadają z auta.
Róg Majakowskiego Marksa bo się wtedy nazywał tak.
Wykopać im kazano krzyż drewniany, który stał tam, ówczesna władza gustowała w tego typu gwałtach.
Nowa Huta pierwsze w Polsce miasto socjalistyczne spełniające wytyczne wszystkie punkty strategiczne.
W sąsiedztwie Krakowa, czyli inteligencji licznej, jako kara za postawy antykomunistyczne.
Idealne socmiasto, spełniony sen Stalina,

zbudowane od zera plus wielki kombinat, bez kościołów,

tylko ołów, beton, stal i cyna, praca w hucie, dach nad głową i propaganda Lenina.
Miało to wychowywać nowego człowieka oświeconego ateistę, który Boga się wyrzeka.
jednak ta filozofia Polakowi zbyt daleka, więc na efekty nie trzeba było długo czekać.
Upomnieli się o to, co wzięła władza ludowa: poszanowanie godności, wolność wyznania i słowa.
Mieszkańców 100 koła zaczęło kościoła brakować,

Tam mogli by się w pewnym sensie schować.
Gdy reżim ciemiężył, ludzie chętniej słuchali księży.
Modlili się wierzyli, że prawda w końcu zwycięży.
Czas walki z wiatrakami, aż w końcu największa z uciech
zgoda władz, dają plac, będzie kościół w Hucie.
Roboty rozpoczęto, święto, symboliczny krzyż stanął.
Wtem zgodę cofnięto ten to krzyż zabrać kazano.

Usuniemy go siłą, jak wy go nie usuniecie... i przyszedł 27 kwiecień.
Na plac budowy wjeżdża Star usunąć krzyż drewniany,
kobiety podnoszą gwar, ruszają pokrzyżować plany.
Zbiera się ludzi garstka, robol dostaje w pałę,
krzyż zostaje i się zaczyna zamieszanie całe.
Ludzie się gromadzą, sto osób, trzysta, pięćset
razem rade dadzą, więc niech będzie jak najwięcej.
W południe już tysiące i z milicją pierwsze szranki.
Tajniaki robią zdjęcia do śledztwa i łapanki.
Tarcze, psy, gazy, pały, pancerki armatki.
Słychać było strzały, były śmiertelne przypadki.
Mieszkańcy z domów znosili bandaże krople, watę,
wciągali rannych i postrzelonych do bram i klatek.
Płonęły auta ZOMO, obrzucali kamieniami.
Pobici milicjanci i ubecy rozpoznani.
Zniszczony budynek Dzielnicowej Rady,
na ulicach z ławek ustawiane barykady.
Cała Nowa Huta w jednej, ogromnej chmurze gazowej.
Ludzie śpiewali pieśni religijne i narodowe,
za wiarę, w obronie wartości symboli,
żaden sowiet nas nie będzie tutaj szkolił.
Krzyczeli: gestapo, pachołki moskiewskie,
a ci bili jakby byli w pasji szewskiej.
Walki trwały do wczesnych rannych godzin.
Tak było, choć trudno sobie wyobrazić to dziś.

Szacunek największy dla tych, co są go najbardziej warci.

Dla obrońców krzyża i z milicją starć ich.

Walczyli zażarci do ostatniej kropli twardzi.

Hutnicy z Huty kontra zomo**** w szykach zwarci.

Za wiarę, za naród, w obronie wolności daru,

nawet za cenę śmierci oddać nie mieli zamiaru.

Tę cenę nawet zapłaciło paru, lecz warto było iść,

bo ten krzyż stoi do dziś na wzór sztandaru.

Ogólnopolska prasa nie pisała o tym,

w lokalnej napisali tylko coś tam że dewoty.
Dokładali starań, żeby prawda umknęła uwadze,
że klasa robotnicza podniosła rękę na władzę.
Mój rap to propaganda, znowu dochodzę do głosu.
Nowohucki sztandar niech ma jak największy posłuch
i niech dotrze do wszystkich ta historia
co zdarzyła się na nowohuckich terytoriach.
jej bohaterom: wieczny szacunek i gloria,
po to, żeby nikt nie zapomniał ten memoriał!
Nie daliby rady bez pomocy biskupa Wojtyły.
On się najbardziej uparł i dodawał ludziom siły.
Symbol wielkiej odwagi, obrony wiary i sprzeciwu
wobec totalitarnej dyktatury napływu.
jestem dumny że jestem z Huty, taki z tego wywód.
A Ty se daj na wstrzymanie od zgrywów.
Dziś po 50 latach krzyż stoi jak stał.
Nie wierzysz, przyjedź, zobacz sam, to nie jest żaden wał.
Wała to dostał Stalin, jego plan się zawalił.
Zobacz jak jest dzisiaj, porównaj z tym co zamierzali.

Szacunek największy dla tych, co są go najbardziej warci.

Dla obrońców krzyża i z milicją starć ich. Walczyli zażarci do ostatniej kropli twardzi.

Hutnicy z Huty kontra zomo***  w szykach zwarci.

Za wiarę, za naród, w obronie wolności daru nawet za cenę śmierci oddać nie mieli zamiaru.

Tę cenę nawet zapłaciło paru, lecz warto było iść, bo ten krzyż stoi do dziś na wzór sztandaru.

Mam nadzieję, że każda z tych historii przybliżyła wam tamten ciężki dla rozwoju nowohuckiej wiary czas.

Krzyż, o który tak usilnie walczono, nadal znajduje się w miejscu, gdzie miał powstać pierwszy kościół, nie jest jednak osamotniony - 22 czerwca 2001 r. ks. kard. Franciszek Macharski poświęcił kościół pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa, który dla mieszkańców Nowej Huty, krakowian oraz całej Polski stał się namacalnym symbolem zwycięstwa wiary. Na rozległym placu, tuż obok krzyża, wybudowano szkołę "tysiąclatkę" (obecnie Szkoła Podstawowa nr 87).

Nowohucianie po wydarzeniach kwietniowych nie zwątpili. Pomimo że zatrzymanych zostało "450 osób, 113 aresztowano tymczasowo, przeciwko 110 wytyczono sprawy przed kolegium ds. wykroczeń" , dalej starali się uzyskać zgodę na budowę kościoła. We wszystkich trudach wspierał ich całym sercem Karol Wojtyła, który na swojej religijnej drodze często wracał do Nowej Huty. Początkowo jako arcybiskup, następnie metropolita krakowski, a w końcu jako Jan Paweł II - papież Polak. Jego decyzje miały ogromny wpływ na rozwój życia religijnego w socjalistycznym mieście. Zdawał on sobie bowiem sprawę z wagi problemu, przed którym stanął.

Dzięki swym umiejętnościom i wiedzy, także z zakresu socjologii i etyki, został wybrany, by swą duszpasterską posługą wspierać nowe społeczeństwo odizolowane początkowo od wiary. To on, mimo sprzeciwów i zaskoczenia, zaproponował ks. Józefowi Gorzelanemu (członkowi Wojewódzkiej Komisji Księży "Caritas", który był postrzegany jako "ksiądz patriota", wiarygodny dla rządzącej krajem partii) objęcie funkcji administratora parafii w Bieńczycach. Wiedział bowiem, że jedyną szansą na wybudowanie kościoła jest pójście na kompromis z komunistyczną władzą, a ten łatwiej będzie osiągnąć dzięki przychylnemu jej księdzu.

Tak też się stało. Ksiądz Józef Gorzelany po objęciu swego urzędu rozpoczął starania w sprawie uzyskania zgody na budowę kościoła w Nowej Hucie. Zgoda ta pojawiła się niebawem. Władze wyznaczyły nowe miejsce pod budowę...

Więcej w książce: PRZEWODNIK PO KRAKOWIE - NOWEJ HUCIE Agnieszka Gaj

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

W mieście bez Boga
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.