Dlaczego Kościół nie lubi nacjonalizmu?
Polscy biskupi dali wyraźnie do zrozumienia: nacjonalizm jest przeciwieństwem patriotyzmu. To nie pierwszy przypadek, kiedy Kościół w Polsce tak wyraźnie reaguje na ten problem.
Nie zgadzam się z tymi, którzy twierdzą, że nie mamy w Polsce problemu z nacjonalistami. Więcej, że w Kościele są oni tylko marginesem, który nie ma nic do powiedzenia. Nie oszukujmy się, środowiska narodowe w Polsce są coraz bardziej zwarte, podnoszą głowę i łapczywie patrzą w kierunku Kościoła.
"Patrząc na sytuację w świecie, wydaje mi się, że był taki czas, kiedy Europa, także Polska, była zagrożona przez terroryzm lewicowy. W tej chwili, jakby terroryzm lewicowy, Czerwone Brygady i tak dalej, odszedł w przeszłość, natomiast podnosi głowę, daje o sobie znać terroryzm prawicowy. I uważam, że to jest jakieś niebezpieczeństwo, bo ten prawicowy terroryzm ma bardzo często pełną gębę religii, on się legitymizuje szlachetnymi, pięknymi wartościami chrześcijańskimi. I kusi Kościół" - powiedział kiedyś ks. Józef Tischner.
Jasne, że jego diagnoza jest skrajna i zakłada istnienie prawicowego terroryzmu, którego w Polsce nie ma, ale pokazuje, że prawicowe i narodowe ugrupowania z sympatią patrzą na Kościół, szukając w nim wyraźnego poparcia i sojusznika.
Nacjonalizm jest w Kościele
Nie trzeba daleko szukać argumentów, by udowodnić tezę krakowskiego filozofa. Był przypadek byłego księdza Jacka Międlara, którego działalność w organizacjach narodowych doprowadziła w konsekwencji do konfliktu z przełożonymi i opuszczenia zgromadzenia zakonnego.
Była 82. rocznica założenia ONR, której towarzyszyła Msza św. w białostockiej katedrze, gdzie szpalerem ustawili się członkowie organizacji z flagami z symbolem Falangi. Po niej narodowcy wyszli z kościoła, skandując hasła: "Żadnych wojen za Izrael", "Precz z Unią Europejską", "Wielka Polska katolicka".
Był w końcu przypadek podprzeora z Jasnej Góry, który w czasie przywitania kibiców pielgrzymujących do Częstochowy zwrócił się do nich: "Czołem Wielkiej Polsce".
Środowiska narodowe często powołują się na słowa prymasa Wyszyńskiego. W kazaniu na Wielki Post w 1967 r. powiedział: "Nie lękajmy się, Najmilsi, że zejdziemy na manowce szowinizmu i błędnego nacjonalizmu. Nigdy nam to nie groziło. Zawsze wykazywaliśmy gotowość do poświęcania siebie za wolność ludów".
Mądre słowa Prymasa Tysiąclecia zostały jednak wypowiedziane prawie pół wieku temu i czas pokazał, że od tego czasu sporo się w Polsce zmieniło. Szowinizm, pogarda dla innych narodów, uchodźców czy potrzebujących pomocy dały o sobie znać.
Biskupi mają jasne zdanie
To, że problem istnieje, zauważyli także poszczególni biskupi, a w końcu cały Polski Episkopat. W listopadzie 2015 roku, po wrocławskim incydencie, w czasie którego spalono kukłę symbolizującą Żyda podczas marszu zorganizowanego przez ONR, abp Gądecki, przewodniczący KEP powiedział: "Pytamy, skąd się to bierze. Wydaje mi się, że z tego samego ducha, z jakiego wynikał nacjonalizm socjalistyczny. Z tego ducha, który nie ma w sobie nic chrześcijańskiego, dlatego że gdy mówimy o odwoływaniu się do patriotyzmu, to musimy sobie jasno powiedzieć, że patriotyzm to jest to uczucie, w którym kochamy swoich bliskich, nie nienawidząc innych". Dodał także, że nacjonalizm jest przeciwieństwem patriotyzmu.
W podobnym tonie wypowiedział się prymas, abp Wojciech Polak w czasie 26. Forum Ekonomicznego w Krynicy. "Aprobata dla tego typu myślenia nie tylko jest niewłaściwa, ale wręcz heretycka - tak nie może być. To odciąga od tego, co jest istotą chrześcijaństwa" - powiedział o nacjonalizmie.
List o nacjonalizmie
Powyższe zdania pokazują, że problem nie jest obojętny dla czołowych hierarchów polskiego Episkopatu i zauważają oni istotny problem.
Do wczoraj brakowało jednak wiążącego głosu polskich biskupów i jednoznacznego opisu problemu. Trudno się zatem dziwić, że wiele środowisk przyjęło dokument "Chrześcijański kształt patriotyzmu" z dużym zadowoleniem.
Hierarchowie Kościoła w Polsce wskazują w nim wyraźnie na różnice pomiędzy zdrowym patriotyzmem a nacjonalizmem, który jest jego wypaczeniem.
"Patriotyzm różni się więc od ideologii nacjonalizmu, która ponad żywe, codzienne relacje z konkretnymi ludźmi, w rodzinie, w szkole, w pracy czy miejscu zamieszkania, przedkłada, często nacechowane niechęcią wobec obcych, sztywne diagnozy i programy polityczne. Różnorodność zaś kulturową, regionalną czy polityczną usiłuje zmieścić w jednolitym i uproszczonym schemacie ideologicznym" - czytamy w dokumencie.
Zauważają także problem wykorzystywania historii i często naginania jej w celu osiągnięcia doraźnych korzyści politycznych: "Dlatego w świetle chrześcijańskiego szacunku dla godności człowieka, a także chrześcijańskiej wizji polityki, za nieuprawnione i niebezpieczne uznać należy nadużywanie i instrumentalizowanie pamięci historycznej w bieżącej konkurencji i rywalizacji politycznej".
Biskupi mówią, że wyznanie czy pochodzenie nie mogą nigdy być powodem, dla którego w Polsce ktokolwiek będzie dyskryminowany: "Dlatego też współczesny polski patriotyzm, pamiętając o wkładzie, jaki wnosi doń katolicyzm i polska tradycja, zawsze winien żywić szacunek i poczucie wspólnoty wobec wszystkich obywateli, bez względu na ich wyznanie czy pochodzenie, dla których polskość i patriotyzm są wyborem moralnym i kulturowym".
Jestem bardzo dumny, że hierarchowie napisali taki tekst. Biskupom nie chodzi w nim o to, żeby nie kochać ojczyzny, ale żeby w tej miłości nie nienawidzić innych narodów, w tym innych wyznań i kultur, które u nas zamieszkują.
Polska to projekt, dla którego charakterystyczne są wielonarodowość, wielokulturowość i wieloreligijność. To, że aktualnie jesteśmy białym i katolickim narodem, jest tylko efektem historycznych przemian.
Cieszę się, że podkreślono fakt, że ani naród, ani kultura, ani państwo nie są wartościami najwyższymi. Bo to miejsce należy się tylko Bogu.
Jezus umarł za każdego człowieka, jest Królem każdego państwa, podobnie jak Maryja królową.
Michał Lewandowski - redaktor DEON.pl, publicysta, teolog. Prowadzi autorskiego bloga "teolog na manowcach".
Skomentuj artykuł