Ulubiona zabawka szatana
Dla wielu była to zwykła zabawka dla dzieci i młodzieży. Tylko niektórzy zauważyli, że w jej powstaniu maczał palce sam zły duch.
W ubiegłym roku nikt nie słyszał jeszcze o wirującej zabawce. Dopiero niedawno "fidget spinner" stał się bestsellerem. Zasada jego działania jest prosta: śmigło z trzema płatami dostosowanymi do wielkości palców obraca się wokół centralnie zamontowanego łożyska. Za wszystko odpowiada mechanizm żyroskopu.
Zabawka miała mieć zastosowanie terapeutyczne: działać uspokajająco i wzmagać koncentrację zwłaszcza u dzieci z ADHD. Badania naukowe nigdy tego nie potwierdziły, jednak medyczne i terapeutyczne właściwości stały się znakiem rozpoznawczym gadżetu.
Jednak nie tylko naukowcy zainteresowali się gadżetem. Dla niektórych katolickich środowisk "fidget spinner" to zagrożenie duchowe i furtka dla szatana, który chce opętać dzieci. Czy faktycznie jest się czego bać?
Szatan czyha za rogiem
Informacje o tym, że zabawka posiada konotacje z działaniem diabła pojawiły się na kanale The Biggest Reason na YouTube. Jakie filmy tam znajdziemy? Materiały: udowadniające spiski satanistów, którzy mają wpływy w światowych rządach, odsłaniające działania złych iluminatów, prezentujące dowody na licznych masonów wśród celebrytów światowego formatu.
W ślad za tymi informacjami, niektóre katolickie media zauważyły, że szybko obracająca się zabawka do złudzenia przypomina trzy szóstki, więc znak bestii i biblijną liczbę, która jest symbolem wszelkiego zła. Sprawdziłem, poszukałem w sieci filmów pokazujących jej działanie, znaku szatana nie dostrzegłem.
Trudno nie przypuszczać, że to kolejna teza, która została "dolepiona" do zyskującej popularność zabawki. I zawsze dzieje się to z jednego z dwóch powodów: albo chodzi o marketing i rozdmuchanie popularności, albo próbę zatrzymania sprzedaży. Tyle tylko, że drugie działanie napędza pierwsze.
Podobny efekt można było zaobserwować w przypadku Hello Kitty kilka lat temu. Dobrotliwa z wyglądu istota miała mieć szatańskie pochodzenie, być złagodzonym wizerunkiem demona i zagrożeniem duchowym dla dzieci, które nieświadomie weszły w posiadanie jakiejś rzeczy z jej wizerunkiem.
Czy inaczej było z Harrym Potterem, którego charyzmatyczny polski duchowny posądzał o szatański wpływ na nieletnich, a sama lektura książki miała skutkować opętaniem lub duchowym zniewoleniem? Albo pacyfki, których noszenie było utożsamiane z przyznawaniem się do satanizmu, bo przecież pacyfka to nic innego, jak odwrócony krzyż.
Błędne podejście
Przykładów, w których jakiś przedmiot lub historia stają się nieuświadomionymi zagrożeniami ze strony diabła, można by przytoczyć jeszcze kilka. W każdym z nich zasada jest taka sama. Coś, co do tej pory nie było zauważane i nie budziło większych emocji, zostaje podniesione do rangi najważniejszego wskaźnika naszej wiary lub niewiary, oddania się Bogu albo szatanowi.
Trudno zgodzić się z tezą, która zakłada, że jeśli jakiś przedmiot jest podejrzany o bycie "satanistycznym", to samo jego dotknięcie lub interesowanie się nim spowoduje moje opętanie lub dręczenie duchowe.
Magiczna wiara w moc przedmiotów nie jest dobra i może prowadzić do nadużyć. I chodzi tutaj także o dewocjonalia. Krzyżyk lub medalik same z siebie nie bronią przed grzechem, ale wiara w Boga, o której nam przypominają już tak.
Podobnie z relikwiami. Kawałek kości nie ma w sobie magicznych właściwości uzdrawiających, ale relacja, jaką nawiązujemy przez niego z postacią konkretnego świętego, może prowadzić do uzdrowienia, które daje Bóg za jego wstawiennictwem.
Zło, szatan, grzech na tyle mogą działać w człowieku, na ile im na to pozwolimy. Nie dzieje się to samoczynnie, magicznie i bez naszej woli.
Zagrożenie jest, ale w innym miejscu
Widzimy szatana w rzeczach pozornie błahych, skupiamy się na zagrożeniach i strachu zamiast na poszukiwaniu dobra i jego działania w świecie. Tak jakby to diabeł miał zawsze ostatnie słowo i do niego należał cały świat. Kościół mówi o czymś zupełnie innym.
I tutaj zaczyna się problem, bo głupie (piszę to z pełną odpowiedzialnością) mówienie o szatanie i zagrożeniach z nim związanych może prowadzić do ośmieszenia chrześcijańskiej wizji diabła i piekła, a w konsekwencji do braku wiary w istnienie złego ducha i faktu, że może interesować się człowiekiem.
Przypadek "fidget spinnera" tylko to potwierdził. Przekaz mediów był taki: Kościół uważa, że zabawka dla dzieci to wynalazek szatana. Czy po tej tezie ktoś poważnie będzie traktował to, co mamy do powiedzenia w kwestiach wiary? Niemądre mówienie o Bogu i szatanie prowadzi do ośmieszenia. I podkładamy się tutaj sami. Nie trzeba do tego żadnych sił nieczystych.
Bo zagrożenia związane z działaniem diabła istnieją i trzeba o nich mówić spokojnie, ale z odpowiedzialnością. Na przykład tak, jak zrobił to nowy koordynator egzorcystów w Polsce.
"Brak sakramentów i okultyzm to są te dwie sprawy, które najszybciej otwierają na działanie złego ducha i mogą prowadzić do zniewolenia, choć każdy przypadek jest indywidualny. Ludzie, którzy przystępują regularnie do sakramentów, spełniają takie warunki jak codzienna modlitwa, niedzielna i świąteczna msza i komunia św. oraz regularna spowiedź, mogą czuć się bezpiecznie" - powiedział w rozmowie z PAP.
Szatan nie opęta nas przed zabawę wirującym gadżetem, ani czytanie Harrego Pottera. Za to znacznie ułatwimy mu działanie, kiedy zaniedbamy rzeczy małe i nudne z medialnego punktu widzenia.
Michał Lewandowski - redaktor DEON.pl, publicysta, teolog. Prowadzi autorskiego bloga "teolog na manowcach".
Skomentuj artykuł