Nie podpiszę "apelu katolickich dziennikarzy" ws. "Kleru"
Sygnatariusze apelu piszą o ohydnej, profanującej sacrum sztuce, której najnowszym przykładem jest właśnie "Kler". A ilu z tych, którzy ten apel podpisali ów film widziało?
Jestem katolikiem, jestem też dziennikarzem, a w swojej pracy zajmuję się tematami dotyczącymi wiary, religii, Kościoła. Teoretycznie jestem więc dziennikarzem katolickim - nie należę jednak do Stowarzyszenia Dziennikarzy Katolickich (KSD).
Ale nie tylko dlatego nie podpiszę się pod apelem o bojkot "Kleru" Wojciecha Smarzowskiego. Nie podoba mi się język tego apelu i w ogóle nie znoszę takich akcji. Sygnatariusze apelu piszą o ohydnej, profanującej sacrum sztuce, której najnowszym przykładem jest właśnie "Kler". A ilu z tych, którzy ten apel podpisali ów film widziało? Dlaczego nie chcą pozostawić ostatecznej oceny widzom? Przecież jeśli rzeczywiście jest zły, ohydny, urażający czyjeś uczucia religijne, to fama błyskawicznie się rozniesie i ludzie chodzić do kina przestaną.
Śmiem twierdzić, że nikt tego filmu nie widział, że apel o jego bojkot powstał pod wpływem emocji, które są w tym wypadku bardzo złym doradcą, gdyż podsycają tylko konflikt. I martwi mnie to, że dziś gdy ze wszystkich stron słychać narzekania, że są między nami podziały i apeluje się o to, by posługiwać się językiem miłości, katoliccy dziennikarze ów podział w istocie pogłębiają. Argumentują przy tym, że w imię pamięci o św. Janie Pawle II, bł. ks. Jerzym Popiełuszce i słudze Bożym kard. Stefanie Wyszyńskim, którym zawdzięczamy to, że "wciąż jesteśmy Polakami i katolikami", winniśmy "świadczyć wierność polskiemu Kościołowi i polskim Kapłanom". Posługując się tą logiką, można przyjąć, że pójście do kina na "Kler" będzie zdradą tych wielkich Polaków i zdradą Kościoła.
>> Ks. Andrzej Luter: nikt jeszcze filmu nie widział, a już wiadomo wszystko
Czytam w apelu: "Każdy z nas potrzebuje czasem refleksji nad sobą i otaczającą nas codziennością. Dziś jest właśnie taki czas, dla wszystkich, którzy przyjęli sakramenty włączające ich we wspólnotę Kościoła. Sama refleksja jednak już nie wystarczy. Potrzeba wyraźnej deklaracji: czy jestem w Kościele, czy poza nim!".
Odpowiadam zatem: jestem w Kościele, przyjąłem sakramenty, przyznaję się do Chrystusa i tak jak potrafię daję świadectwo mojej wiary. A na "Kler" i tak pójdę. Bo nie chcę znać opinii z drugiej ręki, bo potrzebuję wyrobić sobie własne zdanie, bo chcę, by moje stanowisko powstało w wyniku analizy i rozeznania, bo może są w tym filmie wątki, które wymagają zastanowienia się, bo…
>> Mieszkańcy Ostrołęki nie zobaczą "Kleru". Kino nie uwzględniło go w repertuarze
Sygnatariuszom apelu polecam zaś refleksję nad sobą i otaczającą rzeczywistością: zanim coś opublikujecie przeczytajcie kilka razy, złapcie kilka głębokich oddechów, ochłońcie. Pomaga.
Ten apel kieruję też - z pełną świadomością, że prawdopodobnie trafi w pustkę - do innych środowisk katolickich, prawicowych, narodowych. Tych wszystkich, którzy film "Kler" postrzegają w kategoriach najważniejszego zagrożenia dla Kościoła, dla Polski. Naprawdę mamy nieco istotniejsze problemy.
Obiema rękami (lewą będzie trochę trudno) mogę podpisać się za to pod decyzjami, które podjęli na posiedzeniu w Płocku biskupi. Pod tym, że opracują raport ukazujący skalę zjawiska molestowania seksualnego przez duchownych w naszym kraju oraz pod tym, że przygotują dokument, którym chcą pokazać jaka jest ich wola, jakie podjęli już działania, co już udało się zrobić i jakie są plany na przyszłość.
Chylę głowę przed abp. Wojciechem Polakiem, który otwarcie przyznaje, że Kościół wciąż nie potrafi o problemie molestowania rozmawiać ze społeczeństwem. Jest w tym stwierdzeniu zaproszenie do dialogu. Do tego, by wspólnie zastanowić się co możemy zrobić, by chronić dzieci i młodzież. Taki dialog podejmuję. I wierzę, że taki dialog podejmą także ci, którzy dziś planują pikiety pod kinami.
Tomasz Krzyżak - autor jest dziennikarzem, kierownikiem działu krajowego "Rzeczpospolitej". W wydawnictwie WAM wydał: "Nie mam nic do stracenia - biografia abp. Józefa Michalika" oraz "Wanda Półtawska - biografia z charakterem".
Skomentuj artykuł