"My chcemy Boga" - hasło z marszu niepodległości. A jakich nas chce Bóg?
Kiedy za hasłem "My chcemy Boga" kryje się życzenie komuś śmierci ("Śmierć wrogom ojczyzny"), rasizm ("Europa będzie biała albo bezludna"), agresja, niechęć do innych ludzi, to czuję się obco i pytam: "Jakiego Boga?".
"My chcemy Boga" - za tym hasłem kryje się Bóg miłosierny, który nie ma względu na osobę. Jezus, który nie czyni krucjat, ale w sposób cichy i pokorny przyszedł na świat zbawić grzeszników, z których ja jestem pierwszy. Jego marsz przez ten świat był samotny.
Kiedy więc za hasłem "My chcemy Boga" kryje się życzenie komuś śmierci ("Śmierć wrogom ojczyzny"), rasizm ("Europa będzie biała albo bezludna"), agresja, niechęć do innych ludzi, to czuję się obco i pytam: "Jakiego Boga?". Chrystus, którego poznałem i którego kocham, to ktoś, kto zrezygnował z własnej pozycji i własnego bezpieczeństwa po to, aby uratować m.in. kogoś tak upadłego i nędznego jak ja. Mnie, Jego nieprzyjaciela i wroga, przez postawę radykalnej miłości, która przybrała kształt krzyża, przemienił w swego przyjaciela i wzbudził pragnienie Jego naśladownictwa. Dlatego uważam, że ze wszystkich swoich sił i możliwości należy ludziom pomagać, niezależnie od tego, kim są. Tym jest po prostu Ewangelia.
Kiedy więc słyszę słowo "uchodźca", najpierw myślę o kimś, kto z jakiegoś powodu musi uchodzić ze swojego kraju do innego miejsca. Kiedy myślę o uchodźstwie, myślę o moim Panu, Jezusie, który również musiał uchodzić wraz z Józefem i Marią do Egiptu, z podobnego powodu, z jakiego nie jeden dzisiaj uchodźca uchodzi ze swojego kraju. Natomiast słowo "uchodźca" nabrało w naszym kraju dziwnych skojarzeń. Uchodźca = terrorysta, wróg, a w najlepszym razie nierób. Krzywdząca generalizacja uśmierca wewnątrz nas drugiego człowieka. Uchodźca to nie nierób ani terrorysta. Uchodźca to człowiek, ktoś tak jak ty i ja stworzony przez Boga. Nie dajmy się sparaliżować nienawiścią do ludzi uciekających przed nienawiścią. Spotykając zaś negatywne przykłady, nie pozwólmy, aby zamknęły nam one oczy na kolejnego człowieka. Pamiętajmy, lepiej 100 razy się pomylić w miłosierdziu, niż raz kogoś zbyt surowo osądzić.
Dlatego mój pogląd co do uchodźców to próba pomocy. Nie organizowanie marszów przeciw człowiekowi z hasłem "My chcemy Boga". Wszak ten właśnie Bóg, wbrew temu, co robimy z Jego imieniem i jak Go użyjemy czy z instrumentalizujemy, nie jest Bogiem przeciw człowiekowi, ale jest Bogiem ku człowiekowi. On nazwie siebie Bogiem wykluczonych, ubogich, samotnych, szukających ratunku, źle się mających. A czy Bóg może być przeciw komuś? Jeśli sięgniesz po Biblię, przeczytasz w niej, że Bóg jest przeciw postawom wykluczającym innych. To dramatyczny paradoks marszu z 11 listopada.
Pytaniem, nad którym koniecznie trzeba się pochylić i które wymaga zastanowienia i dyskusji, jest pytanie o to, jak pomagać. Jednak postawa mówiąca, że nie wpuścimy do Polski ani jednego muzułmanina, bo to islamista, terrorysta i wróg, jest moim zdaniem zapieraniem się Chrystusa. A hasło "My chcemy Boga" połączone z hasłem "Śmierć wrogom ojczyzny" to czynienie z Boga "zakładnika" swojej nienawiści i agresji, z którymi On nie ma nic wspólnego.
"Wszystko, co chcecie, żeby ludzie wam czynili, wy też im podobnie czyńcie" - powiedział osamotniony w swoim marszu na krzyż Jezus z Nazaretu. Może zamiast marszów wyrażających nasze przekonania, potrzeba nam uniżenia i pokuty, by usłyszeć Boże przekonanie o tym: "Jakich nas chce Bóg?" i w nie mniejszej liczbie, razem w stolicy i w naszych domach i kościołach, zawołać: "Boże, przebacz!".
Radosław Siewniak - założyciel i prezes Stowarzyszenia Do Źródła, ewangelista i nauczyciel Słowa Bożego. Publicysta, autor książki "Prawda głodna odwagi". Głosił w wielu miejscach w Polsce oraz za granicą (Stany Zjednoczone, Austria, Czechy, Norwegia). Z zawodu fizjoterapeuta. W wolnym czasie lubi podróże i dobrą książkę
Skomentuj artykuł