Grzegorz Kramer SJ: modlę się by ksiądz Staniek żył długo i miał czas na zmianę swojego myślenia
(fot. YouTube.com / Maskacjusz TV / Salve TV)
Od wczoraj jest mi bardzo smutno, bo to kolejny kamyczek w moim woreczku "nierozumienia tego, co dzieje się z ludźmi Kościoła". Z dnia na dzień jest mi coraz ciężej patrzeć i słuchać tego, co w Imię Boga, próbują robić niektórzy członkowie mojego Kościoła.
Kiedy przed rokiem pracowałem w hospicjum, miałem kilka takich momentów, że modliłem się o szybką śmierć dla kogoś. Przed laty modliłem się o taką śmierć dla Staszka, w ostatnich godzinach jego życia. Cierpiał, zwijał się z bólu, środki przeciwbólowe nie pomagały. Zawsze jednak przed taką modlitwą, czy w ogóle myślami, miałem dużo wątpliwości czy mogę. Życie ludzkie uważam za świętość, za coś tak ważnego, że nie potrafię, przy nawet największych trudnościach, komuś jej życzyć czy o nią prosić.
Od dwóch dni, za sprawą portalu Polonia Christiana (swoją drogą widzę, że ów portal wyłapuje ludzi, również księży, którzy głoszą poglądy w kontrze do papieża, a następnie używa wobec nich słów typu: wybitny teolog, autorytet moralny, na wzmocnienie ich słów), różni ludzie cytują ks. Stańka. Ksiądz miał powiedzieć podczas homilii (sic!), że modli się o "szybką śmierć dla Franciszka". Powodem tego jest to, że - jak twierdzi ks. profesor - papież odszedł od nauczania Ewangelii.
Ta modlitwa nie jest jednak podobna do tej, o której wspomniałem na początku. Tam motywacją było wielkie cierpienie człowieka nieuleczalnie chorego, de facto w stanie agonalnym. Tam śmierć miała być wyzwoleniem dla samego cierpiącego. Tu jednak sytuacja jest inna: pozbądźmy się proroka, który głosi sprawy, które każą mi osobiście się nawrócić. Pozbądźmy się tego, który głosi rzeczy, które bardzo wynikają z Ewangelii, ale skoro Ewangelia jest za trudna, nie pozwala nam leżeć na łożach naszych ułożonych światów, to pozbądźmy się tego, który nam ten świat burzy. Ale zróbmy to w białych rękawiczkach, pomódlmy się najpierw o jego śmierć.
Od wczoraj jest mi bardzo smutno, bo to kolejny kamyczek w moim woreczku "nierozumienia tego, co dzieje się z ludźmi Kościoła". Z dnia na dzień jest mi coraz ciężej patrzeć i słuchać tego, co w Imię Boga, próbują robić niektórzy członkowie mojego Kościoła. Nie, nie szukam pretekstu do odejścia, dla mnie Kościół jest jedyną drogą, jest mi po prostu bardzo smutno.
Smutno, bo nie tylko we mnie, takie i podobna słowa bluźniercze wprowadzają zamęt, ale sprawiają coraz więcej pytań u ludzi spoza Kościoła: jak możecie głosić Boga i Jego Miłość, skoro tyle w was nienawiści? Nie, nie każdy sprzeciw świata potwierdza to, że idziemy za Jezusem, już dawno temu poszliśmy na łatwiznę. Myślimy, że kiedy mówimy coś kontrowersyjnego, co wzbudza sprzeciw, to automatycznie jesteśmy głosicielami Ewangelii - nie jesteśmy. Często bronimy tylko swojego świata, nie głosimy Boga.
Nie wyobrażam sobie, jak można połączyć życzenie śmierci papieżowi (jak i komukolwiek innemu) i za chwilę przyjęcia Ciała Pana Jezusa. Serio tego nie rozumiem. Nigdy nie zrozumiem, że homilia może być miejscem do rozprawiania się z innymi. Kiedy staję przed ludźmi, podczas Eucharystii, wiele razy mam ochotę nic nie mówić, bo czuję jak małe są moje słowa. Zresztą wiele razy już - podczas porannych Mszy - odchodzę od ambony, choć wcześniej miałem przygotowane słowo. Ewangelia i ludzie, którzy są przede mną mówią mi, że nie każde moje słowo, z tego miejsca musi zostać wypowiedziane. Że to, co przed chwilą usłyszeliśmy i co za chwilę stanie się na ołtarzu, jest wystarczające dla naszego zbawienia.
Jestem księdzem z krótkim stażem (10 lat), nauczyłem się jednak, że nie każde słowo wypowiedziane z ambony jest słowem od Ducha. Nauczyłem się uważać na to, że stojąc przed ludźmi podczas Eucharystii, jestem dalej człowiekiem i słowa przeze mnie wypowiadane mogą być wykorzystane przez Boga do dobra, ale niekoniecznie ja muszę tego dobra chcieć. Nauczyłem się też tego, że kazanie jest czasem (jak już wspomniałem), w którym łatwo popaść w pokusę rozprawiania się z innymi albo ze sprawami, które są nie z mojego świata. Pojawia się duża pokusa ideologizacji Słowa na swoje potrzeby. Jest też pokusa wykorzystania swojego autorytetu (święceń, pozycji wśród wspólnoty, wykształcenia, pobożności) do przedstawiania siebie jako oświeconego.
Mam tylko jedną nadzieję w tej sprawie, że ks. Staniek się zapomniał, że powiedział coś, co do końca nie było przemyślane, i że nie pasują tutaj słowa z księgi Daniela: "zestarzałeś się w swojej przewrotności", które dla mnie są dużą przestrogą, by uważać na to, iż z wiekiem człowiekowi się wydaje, że coraz więcej może. Modlę się by ksiądz Staniek żył długo i miał czas na zmianę swojego myślenia. Czyściec nie jest niczym fajnym.
Tekst pochodzi z bloga Grzegorza Kramera SJ - Bóg jest dobry
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Skomentuj artykuł