Autostrady, futbol i gumki

Autostrady, futbol i gumki

Przygotowania do Euro 2012 idą pełną parą. Co prawda autostrady wciąż są w budowie, ale zdaje się, że nie zabraknie korków, "regionalnych potraw" i prezerwatyw.

Zacznijmy od autostrad i korków. Pomijając fakt, że upadłość zgłosiła spółka DSS, główny wykonawca projektu budowy autostrad A2, wszystko jest w jak najlepszym porządku. Nie wypada psuć radosnej atmosfery igrzyska i zaprzątać sobie i bliźnim głowy faktem, że 60 firm-podwykonawców nie otrzymało - bagatela - 50 milionów złotych. "Koko koko Euro spoko": spoko i może trochę ciasno, przynajmniej w okolicach Wrocławia. Dlatego minister spraw wewnętrznych Polski, Jacek Cichocki zaapelował do swojego czeskiego kolegi, by Czesi na Euro 2012 jechali do Wrocławia przez Niemcy. Jak się okazuje, droga numer 8 jest dobra, ale wąska. Pan Minister nie ma złudzeń: - W dni, kiedy będą grali Czesi, będzie to z pewnością najbardziej oblężona droga w kraju. Jest wyremontowana ale wąska, dlatego poprosiłem ministra spraw wewnętrznych Czech, by zaapelował do kibiców, by do Wrocławia podróżowali autostradami czeskimi i niemieckimi (cytat za "Gazetą Wrocławską"). Z jednej strony rozumiem troskę pana ministra o zdrowie i nerwy kibiców i stan rodzimego asfaltu. Z drugiej, przy okazji Euro dobrze widać nasze cywilizacyjne miejsce na mapach kontynentu, które politycy chcąc nie chcąc potwierdzają. Ale z rządowych faux pas nikt sobie już wiele nie robi. Spowszedniały.

Co do żurku, to mam pewien problem. Uroczy spot reklamowy mistrzostw, jaki niedawno obejrzałem, przedstawia Włocha, który w ciemny zimowy wieczór siedzi zadumany w restauracji. Przed oczyma stają mu radosne obrazy z Euro 2012. Wreszcie pyta kelnera o żurek. Mój problem polega na tym, że - o ile się orientuję - baza gastronomiczna, np. w śródmieściu Warszawy oferuje przede wszystkim kebab z baraniny lub kurczaka. Kebab to potrawa azjatycka, co potwierdza moje intuicje, że współczesna Warszawa jest miastem nie z tego kontynentu, na którym oficjalnie leży. Ciekaw jestem, jak to wygląda w innych polskich miastach Euro 2012. W Krakowie też mamy sporo budek z kebabami, ale ośmielę się zaryzykować tezę, że jadłospis cesarsko-królewskiej małej gastronomii jest bardziej urozmaicony. Jeśli o mnie chodzi, obcokrajowców-kibiców już teraz zapraszam na Kazimierz, na zapiekanki do Endziora. Z żurkiem bym na miejscu kibiców nie eksperymentował. Przy tak masowym oblężeniu knajp, restauracji i budek z jedzeniem, z pewnością będzie z torebki. Choć na dobrą sprawę skacowanym tłumom będzie wszystko jedno.

Co do prezerwatyw i "agencji towarzyskich". W ramach Euro 2012 przygotowano kampanię promującą "bezpieczny seks". Nosi tytuł - a jakże - "Fair Play": "Baw się dobrze w czasie piłkarskich rozgrywek, ale unikaj ryzykownych zachowań seksualnych. Jeśli podejmujesz kontakty seksualne używaj prezerwatyw. Zrób wszystko, by HIV/AIDS nie był Twoim problemem" (cytuję za wpisem Tomasza Terlikowskiego na fb). Akcja ma służyć "bezpiecznej, świadomej zabawie podczas rozgrywek". Warto uzupełnić tę informację inną. Jak donosi dziennik "Metro": "Półnagie, długonogie dziewczyny odziane w narodową flagę, przepasane szalikiem polskiej reprezentacji, zapraszają do strzelenia gola. Ulotki warszawskich agencji towarzyskich są już wielojęzyczne i nawiązują do Euro 2012". Pragnąca zachować anonimowość przedstawicielka organizacji La Strada, która zajmuje się m.in. przeciwdziałaniem handlem kobietami (sprzedawanymi i zmuszanymi do pracy w burdelach), mówi gazecie: - Najnowsze badanie Global Alliance Against Traffic in Women pokazały, że na mundialu w Niemczech czy Euro w Austrii i Szwajcarii nie było jakiegoś znacznego wzrostu usług seksualnych. Jednocześnie wiemy, że polscy alfonsi nie znają wyników tych badań i szykują burdele do przyjęcia jak największej liczby klientów. Doświadczenie pokazuje, że będzie więcej kobiet siłą sprowadzonych z Ukrainy, Bułgarii czy Mołdawii.

DEON.PL POLECA

Traktując rzecz czysto ekonomicznie, trzeba uznać, że o ile podwykonawcy budujący autostrady już stracili, o tyle mała i większa gastronomia, producenci prezerwatyw oraz właściciele "agencji towarzyskich" mogą liczyć na zysk. Choć nie jest zbytnim powodem do chwały narodowej ewentualny zysk panów handlujących ciałami kobiet...

Być może popsułem komuś nastrój przed Euro 2012. Ale my, chrześcijanie, nie jesteśmy przecież bezrefleksyjnymi konsumentami, jak pies Pawłowa reagującymi na hasło: "chleb i igrzyska", czyż nie? Nie kręci nas ani propaganda sukcesu, ani rozbuchany marketing... Chyba nie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Autostrady, futbol i gumki
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.