„Nie obawiam się refleksji nad sprawą kwot” – powiedział premier w poniedziałek, w pierwszym dniu mającej trwać do środy debaty w Zgromadzeniu Narodowym, niższej izbie parlamentu.
Dyskusja zakończy się bez głosowania, co powoduje, że prawicowa opozycja już nazwała ją „platonicznym ćwiczeniem w komunikacji”. 18 deputowanych lewicowego skrzydła prezydenckiego ruchu LREM zredagowało list, w którym wzywa do „rozszerzenia rynku pracy dla migrantów”.
„Problemem nie jest imigracja, problemem jest integracja”
W połowie września prezydent Francji Emmanuel Macron wezwał swych zwolenników, by nie unikali tematu imigracji, gdyż jest to poważny problem dla wielu Francuzów, przede wszystkim z uboższych warstw społeczeństwa.
„Parlament musi dyskutować nad tak ważną kwestią” – powiedziała w wywiadzie dla radia France Info była socjalistyczna minister środowiska Segolene Royal. I uznała, że mówienie o kwotach jest usprawiedliwione, szczególnie, gdy weźmie się pod uwagę osoby, które zdobywają we Francji dyplomy uniwersyteckie, po czym nie wracają do kraju. „Pomoże to w zbudowaniu partnerstwa i pozwoli uniknąć absorbcji elit najbiedniejszych krajów” – zapowiadała polityk.
„Problemem nie jest imigracja, problemem jest integracja”, czyli asymilacja przybyszów - ocenił komentator BFMTV Laurent Neumann, odnosząc się do nagrywanych w kawiarniach telewizyjnych minireportaży, w których klienci mówili reporterom, że z powodu powiększającej się liczby imigrantów czują się mniej bezpieczni. Inni skarżyli się na „obcość”, jaka ogarnia - jak twierdzą - „ich otoczenie i dzielnicę”.
Podobny pogląd wyraził w wywiadzie telewizyjnym były socjalistyczny minister spraw wewnętrznych Jean-Pierre Chevenement. Ten suwerenista, sprzeciwiający się zbyt wielkim wpływom Brukseli, jako „poważne niebezpieczeństwo” określił tworzenie się grup, które „nie przejmują się zasadami kultury, cywilizacji i sposobem życia Francuzów”.
"Granie na czas"
Z trybuny parlamentarnej debatę potępiła przywódczyni skrajnie prawicowego Zjednoczenia Narodowego (RN) Marine Le Pen. Nazwała ją „graniem na czas”, gdyż - jak mówiła - wszystko zaczyna się i kończy „na gadaniu, z którego nic nie wynika i nic nie zostaje”.
Według niej jest to tym bardziej groźne, że chodzi o problem, który „zagraża sposobowi życia Francuzów, a nawet po prostu ich życiu”. Oskarżając polityków o „zdradę”, Le Pen wezwała do rozpisania referendum w sprawie całkowitego moratorium na imigrację.
Po skończeniu przemówienia w wywiadzie dla BFMTV szefowa RN nazwała parlament „izbą, która nie reprezentuje Francji” z powodu większościowej ordynacji wyborczej i oskarżyła deputowanych, że chcą „rozwoju imigracji”, a posunięcia rządu określiła jako „anegdotyczne”.
Komentarze obserwatorów
Komentatorka ekonomicznego dziennika „Les Echos” Isabelle Ficek przyznała, że premier Philippe nie miał łatwego zadania. Z jednej strony trafia na sceptycyzm wśród własnej większości, a przez lewicę oskarżany jest o „lanie wody na młyn skrajnej prawicy” - wskazała.
Obserwatorzy cytują zdanie premiera, będące niemal powtórzeniem tego co powiedział niedawno prezydent Macron: nie może być w naszej polityce tematów zarezerwowanych dla skrajnej prawicy.
W nocnej debacie na antenie France Info komentator tej rozgłośni Gilles Bornstein przypomniał, że od pewnego czasu bliscy współpracownicy Macrona sugerują to, co w poniedziałek powiedział Philippe: „System przyznawania azylu (we Francji) jest już zatkany. Powoduje to, że skupiska imigrantów dryfują w złą stronę”.
Polityczna dziennikarka kanału parlamentarnego LCP Saveria Rojek, przypominając, że w marcu będą wybory municypalne, obecną politykę władz francuskich interpretuje jako dążenie do przejęcia coraz liczniej odwracającego się od swego stronnictwa elektoratu partii Republikanie.
Natomiast Manon Rescan i Julia Pascual, autorki artykułu zamieszczonego nad ranem na stronie internetowej dziennika „Le Monde”, widzą w debacie jeden z zasadniczych obszarów pojedynku wyborczego z przeciwnikiem większości prezydenckiej (LREM), jakim jest Zjednoczenie Narodowe Marine Le Pen.
Skomentuj artykuł