"Kapłan" Owsiak i jego "kościół"

"Kapłan" Owsiak i jego "kościół"
Szef fundacji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy Jerzy Owsiak podczas konferencji prasowej nazajutrz po XX jubileuszowym finale WOŚP (fot. PAP/Andrzej Hrechorowicz)

Amerykanie mają swój podział na republikanów i demokratów, za którymi odpowiednio stoją sprzyjające im media. Jeśli chcesz się odnaleźć w przestrzeni publicznej, musisz ulokować się w jednym z tych obozów. A jeśli unikasz tych podziałów, to otrzymujesz etykietkę światopoglądowo i politycznie rozmytego dziwoląga. Po prostu, nie masz prawa myśleć inaczej.

Na polskim gruncie podział przebiega mniej więcej tak: po jednej stronie barykady znajdują się media lewicowe, na czele z "Gazetą Wyborczą", po drugiej prawicowe - "Rzeczpospolita", "Fronda", "Nasz Dziennik". Z założenia to są oczywiście dwa odrębne światy. Podział czarno - biały, dobro i zło, niebo i piekło. Pomiędzy tymi światami zionie ogromna przepaść, nie łączy ich żadna kładka, ani most.

Z zasady oficjalnie nie może być tak (nawet jeśli de facto jest, ale nie wolno tego, broń Boże, wyrażać), że twórca i czytelnik "GW" może zgodzić się w ważnej sprawie z twórcą i czytelnikiem "Rzeczpospolitej". Absolutnie nie można podzielać żadnych wspólnych wartości. Ponieważ byłoby to naruszenie własnej tożsamości. No chyba że chodzi o wielkie tragedie narodowe. Ale, niestety, już po dwóch dniach przeciwnicy wracają do rzeczywistości, cucą się i przypominają sobie, że przecież muszą się różnić w ocenie tego wydarzenia. Szybko następuje wywołana przez zarysowany podział rozbieżność w interpretowaniu zaistniałego wydarzenia i wybucha obopólne naparzanie się. Bo już nie tragedia się liczy, ale konieczność przyłożenia przeciwnikowi, aby utrzymać przy sobie czytelników, widzów, słuchaczy.

DEON.PL POLECA

Właśnie ta polaryzacja sprawia, że media prawicowe nie potrafią zobaczyć w przedsięwzięciu Owsiaka krztyny dobra, bo przecież popiera go "Gazeta Wyborcza". I dlatego nawet jeśli za sprawą WOŚP dzieje się jakieś dobro (może z prawicowego punktu widzenia niedoskonałe), to trzeba je nazwać złem, aby dać kuksańca ekipie z Czerskiej, czy w ogóle tym, którym "z nami" nie po drodze, jak w słynnym pytaniu Margaret Thatcher: "Czy on jest jednym z naszych?"

Nie piszę tak (i to wyznanie też trzeba nagminnie w naszym kraju powtarzać, żeby nie zostać oskarżonym o liberalizm, antypolonizm, walkę z Kościołem, antykatolicyzm i co tam jeszcze), bo całuję po rękach Adama Michnika. Piszę dlatego, ponieważ poziom debaty medialnej na temat poczynań Owsiaka jest moim zdaniem żenujący.

Weźmy chociażby krótki tekst Rafała Ziemkiewicza "Wielki rozgrzeszacz" opublikowany we wczorajszej "Rzeczpospolitej". Autor twierdzi, że Owsiak wyręcza państwo z "niechcianej" roboty: "Jeśli akcja charytatywna ma zastąpić to, czego zapewnienie jest tak zwanym psim obowiązkiem państwa, to coś jest tutaj nie tak". Za chwilę dorzuca jednak, że jednorazowość i "pokazówka" WOŚP wzmacnia w Polakach pasywność społeczną i usprawiedliwia ich w "nieczynieniu" niczego na rzecz biednych i potrzebujących w pozostałe dni roku. A więc jak kapłan rozgrzesza zarówno państwo jak i wszystkich Polaków.

Zaraz, zaraz. Czyli z jednej strony mamy oczekiwać (i nie robić nic) aż państwo (czyli kto?) zrobi coś w naszym imieniu, a z drugiej, powinniśmy niemal na okrągło sami podejmować akcje charytatywne i społeczne inicjatywy, bo zrywy tak naprawdę są listkiem figowym naszej bezczynności. Jeśli coś nie gra, to właśnie w tej pokrętnej argumentacji.

Przede wszystkim nie jest prawdą, że Polacy wskutek rozpropagowania WOŚP mają, zdaniem Ziemkiewicza, "wszelką działalność społeczną i dobroczynną gdzieś". Takie stwierdzenie trąci demagogią. Charytatywnych działań w skali roku jest o wiele więcej, nie wspominając o tym, że Polacy mogą dobrowolnie przekazywać 1% podatku na organizacje pożytku publicznego. Polacy są naprawdę ofiarni. Tego bym nie przeceniał.

Po drugie, jeśliby iść drogą rozumowania Ziemkiewicza, to trzeba by również wysunąć podobne zastrzeżenia pod adresem innych inicjatyw, jak, na przykład, Polskiej Akcji Humanitarnej, bo nagle pojawiło się trzęsienie ziemi, przeszła trąba powietrzna nad miasteczkiem - ludzie są w potrzebie. I organizuje się zbiórkę pieniędzy. Trzeba by też obwinić "Caritas", że organizuje "Wigilijne Dzieło Pomocy Dzieciom" tylko w czasie świąt i sprzedaje na ten cel świece.

Jeszcze pewna analogia. W życiu codziennym, powiedzmy, kiedy jadę samochodem i zauważam wypadek, powinienem w myśl logiki Rafała Ziemkiewicza spokojnie jechać dalej (ewentualnie zadzwonić po policję i karetkę) i powiedzieć sobie: "Zaczekajmy aż przyjadą odpowiednie służby, bo przecież płacę podatki i państwo powinno zadziałać". A jednak tak nie robimy. Zatrzymujemy się na drodze, a ludzie zrzucają się w ramach "zrywu".

Wszelkie akcje charytatywne prowadzone przez pozarządowe instytucje należy postrzegać jako dodatkową pomoc, a nie "rozgrzeszanie" władzy z jej zaniedbań. Pieniądze w budżecie i pieniądze, które wrzucamy do różnych skarbonek na cele dobroczynne pochodzą z tego samego źródła - od nas. Jeśli ludzie mimo wszystko chcą dać jeszcze więcej i robią to dobrowolnie, nie lamentujmy nad tym, ale cieszmy się. Owszem, zgadzam się z Ziemkiewiczem, że trzeba patrzeć władzy na ręce, piętnować zaniedbania, zapóźnienia, brak gospodarności, ale nie przekreślajmy wartości jednorazowych akcji pod pozorem jakiejś ideologicznej walki.

Co więcej, byłoby super, gdybyśmy wypracowali skuteczniejsze metody aktywizacji społeczeństwa do różnych stałych inicjatyw społecznych. To jednak zbyt idealistyczne wymaganie. Ziemkiewicz narzeka, ale nie proponuje nic w zamian.

I jeszcze jedno. Zacietrzewienie "obozów" sprawia, że niemal kompletnie zapomina się o dobrowolności dawania - nikt nikogo nie przymusza do wrzucania pieniędzy. Ponadto, rzuca się cień podejrzliwości i osądu na zaangażowanie przeszło 100 tys wolontariuszy, nie mówiąc już o tych, którzy dzielą się swymi datkami.

I jest to niewątpliwa przysługa wyświadczona przez prawicowe media Januszowi Palikotowi i dolewanie oliwy do ognia antyklerykalizmu. Wyrażana w ten sposób niechęć względem tych, którzy odpowiadają na apel Owsiaka, będzie niechybnie skutkowała wzrostem niezadowolenia także wobec Kościoła.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Kapłan" Owsiak i jego "kościół"
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.