"Zatrzymanym osobom prokurator ogłosił zarzuty popełnienia przestępstw sprowadzenia niebezpieczeństwa zdarzenia zagrażającego życiu lub zdrowiu wielu osób. Grozi za nie kara do 8 lat pozbawienia wolności" - poinformował w środę dział prasowy Prokuratury Krajowej.
Chodzi o nieprawidłowości, jakich - według śledczych - dopuszczono się w związku z prowadzeniem wydobycia węgla w rejonie ściany wydobywczej 560 w dniu katastrofy i dzień wcześniej. "Ustalenia śledztwa wskazują, iż bezzasadnie nie podjęto decyzji o ogłoszeniu akcji przeciwpożarowej, jak również o wstrzymaniu robót wydobywczych w rejonie ściany" - podała prokuratura.
Tym samym, górnicy pracowali w warunkach występowania pożaru endogenicznego (to naturalne zjawisko w górnictwie, wynikające np. z samozagrzania węgla - PAP), którego ognisko znajdowało się w bezpośredniej bliskości zbiornika z mieszaniną powietrzno–metanową o stężeniu wybuchowym. "Przez to sprowadzono niebezpieczeństwo zdarzenia zagrażającego życia i zdrowia wielu górników" - oceniają śledczy.
Wobec podejrzanych prokurator zastosował środki zapobiegawcze w postaci poręczenia majątkowego oraz zakazu pełnienia funkcji kierowniczych w kopalni.
Pierwsze zatrzymania w tej sprawie miały miejsce w połowie września. Czterej podejrzani usłyszeli wówczas zarzuty umyślnego sprowadzenia zdarzenia zagrażającego życiu i zdrowiu ludzi, w następstwie czego pięć osób poniosło śmierć, a wiele osób zostało rannych. Kolejne zarzuty dotyczą spowodowania strat materialnych wynoszących blisko 170 mln zł.
Do katastrofy doszło 6 października 2014 r. Po godz. 20. w kopalni węgla kamiennego Mysłowice-Wesoła, 665 metrów pod ziemią zapalił się metan. Jeden z górników zginął na miejscu, czterech w wyniku odniesionych obrażeń zmarło w szpitalach, a 26 zostało rannych, w tym 18 ciężko.
Śledztwo w sprawie wypadku zbiorowego wszczęła Prokuratura Okręgowa w Katowicach. Do sprawy zostali przydzieleni specjaliści z zakresu badania katastrof górniczych z wydziału kryminalnego Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach.
Bezpośrednio po zdarzeniu, śledczy m.in. przeprowadzili oględziny, wykonali kopie binarne systemów kopalnianych, zabezpieczyli niezbędną dokumentację i urządzenia pomiarowe. Przez blisko pięć lat prowadzenia sprawy przesłuchali ponad 200 osób. Na bieżąco współpracowali przy tym z Wyższym Urzędem Górniczym, uczestnicząc w pracach powołanej przez tę instytucję komisji, analizowali zabezpieczoną dokumentację, pierwsze sprawozdania oraz opinie biegłych.
Według informacji policji i prokuratury, zgromadzony w sprawie materiał dowodowy obejmuje kilkanaście tomów akt. Uzyskano m.in. dwie opinie biegłych z zakresu górnictwa i geologii; drugą z nich prokurator otrzymał w maju 2019 r. Potwierdziła ona, podobnie jak sprawozdanie Wyższego Urzędu Górniczego, że przyczyną wypadku zbiorowego było zapalenie się metanu. Wykazano szereg nieprawidłowości i zaniedbań po stronie kierownictwa. Prace prowadzone były niezgodnie ze sztuką górniczą, co spowodowało nagromadzenie się metanu i bezpośrednio doprowadziło do tragedii.
Prokuratorskie śledztwo wykazało, że w kopalni ignorowano objawy pożaru endogenicznego, zaniżano wskaźniki mierników stężeń tlenku węgla, nie ogłoszono akcji przeciwpożarowej. Śledczy oceniają, że ówczesna sytuacja na kopalni, w tym występujące wysokie zagrożenie wybuchu metanem, uzasadniała konieczność wstrzymania robót wydobywczych w rejonie ściany 560. Pomimo tego, prowadzono wydobycie w bezpośrednim sąsiedztwie ogniska pożaru endogenicznego. Doprowadziło to ostatecznie do wybuchu metanu.
Zgodnie z art. 163 Kodeksu karnego, kto sprowadza zdarzenie, które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach, następstwem którego jest śmierć człowieka lub ciężki uszczerbek na zdrowiu wielu osób, podlega karze pozbawienia wolności od 2 do 12 lat.
Skomentuj artykuł