Ksiądz z Charkowa: Ukraina jest zmęczona, brakuje pomocy humanitarnej, 9 mln ludzi utrzymuje kraj
Przyszedł bardzo trudny czas dla Ukrainy. - Jest bieda i kryzys u ludzi. Nie ma pracy. 9 mln Ukraińców utrzymuje cały kraj. Pomoc humanitarna jest minimalizowana. Nie ma długoterminowego wsparcia - mówi Wojciech Stasiewicz, wikariusz parafii katedralnej w Charkowie i dyrektor Caritas Spes Charków w rozmowie z Deon.pl.
Wojna na Ukrainie zmieniła wszystko. Trwa od 2014 roku. Kumulację tej agresji obserwujemy od kilkunastu miesięcy i niestety czas robi swoje.
U ludzi przyszło naturalne zmęczenie.
- U wszystkich to widać. Bardzo trudno żyć w stresie i napięciu, jakie powoduje ta wojna. Z drugiej strony mamy też w głowie, że działanie Rosji może być długofalowe i trzeba mieć na to siły - mówi ks. Wojciech Stasiewicz z Charkowa.
Ludzie próbują przede wszystkim być ze sobą razem. - Najgorzej jest przeżywać dramat tej wojny w samotności. Wszyscy doświadczamy tego okropieństwa, ale kiedy jest rodzina, ktoś drugi, kiedy czujemy tę pomoc i otwartość drugich dłoni tu na miejscu czy kiedy ktoś do nas przyjeżdża, to szczególnie nas mobilizuje do stawiania czoła temu, co nas na co dzień otacza - opowiada.
Ukraińskie władze podały, że od ubiegłego roku kraj opuściło na stałe ok. 8,6 mln mieszkańców. W Polsce ukraińscy uchodźcy wojenni szybko się odnajdują. Jest tu stabilność i pomoc. Dzieci się szybko adaptują w przedszkolach i szkołach, język nie jest taką barierą. Na dłużej w Polsce zostają matki z dziećmi.
Ze względu na oczywiste zagrożenie swojego życia na Ukrainę wraca niewiele osób.
Obecnie mieszka tu ok. 29 mln osób. Z tego 1/3 pracuje, płaci podatki i tym samym utrzymuje państwo.
Mężczyźni mają zakaz opuszczani kraju. Wojskowi mogą dostać jednorazowe pozwolenie na wyjazd i osoby mające rodziny wielodzietne.
Zatopienie tamy w Nowej Kachowce
Ogromnym ciosem dla Ukraińców było wysadzenie tamy w Nowa Kachowce w obwodzie chersońskim na początku czerwca. - Straty są ogromne. Zatopione miasta, wioski, tysiące mieszkań. Już wiemy, że kilkadziesiąt osób zginęło. Wiele jest poszukiwanych - opowiada ksiądz Stasiewicz, pytany o sytuacje po przerwaniu tamy na Dnieprze.
W szczególnie trudnej sytuacji są województwa: chersoński, dnieprowski i zaporowski. - Brak wody, stałych dostaw prądu, gazu. Najgorzej jest w obwodzie chersońskim i samym Chersowniu, który dodatkowo jest ostrzeliwany.
- Wolontariusze i pracownicy różnych organizacji, którzy pomagają przy ewakuacji ludzi, są narażeni każdego jednego dnia na ostrzał - tłumaczy ks. Wojciech.
Dużo osób zostało ewakuowanych, ale sporo też zostało z obawy przed grabieżą ich domów.
- Cały czas zagrożona jest też, okupowana od wielu miesięcy, elektrownia jądrowa w Energodarze pod Zaporożem. Bardzo się boimy, czy to może być kolejne miejsce, skoro w Nowej Kachowce Rosjanie byli w stanie zniszczyć tamę - dodaje.
W tej wielkiej tragedii, która się dokonała, ksiądz Stasiewicz mówi o ogromnej solidarności z narodem ukraińskim innych państw i pomocy, przede wszystkim Polski. Przekazywana jest odzież, jedzenie, generatory ogrzewań.
Rząd ukraiński przygotował miejsca dla ewakuowanych osób w Odessie i innych miastach. Schronienia zorganizowano też w parafiach, ośrodkach Caritas.
- Plan, w którym były przygotowane miejsca dla wszystkich osób ewakuowanych, okazał się niepotrzebny, bo okazało się, że spora część tych osób po prostu nie dojechała do tych ośrodków. Znalazła konkretną pomoc u rodziny czy znajomych, którzy ich przyjęli - opowiada ksiądz.
- Na ten moment sytuacja jest określona jako „stabilnie niebezpieczna”. Jeśli chodzi o tę pomoc humanitarną, to te osoby i te miejsca są zabezpieczone. Największym wyzwaniem jest teraz organizowanie pomp, które pomogą w wypompowaniu wody z zalanych tych miejsc - podkreśla ksiądz.
Sytuacja w Charkowie
Wiele osób po zimie wróciło do miasta do swoich domów w nadziei, że najgorszy czas jest za nimi.
Kiedyś było to dwumilionowe miasto, dziś w Charkowie pozostała połowa mieszkańców z czasów przed wojną. Wiele osób, szczególnie z dziećmi, opuściło miasto czy nawet woj. charkowskie na czas zimy z obawy przez brakiem stałych dostaw prądu, ogrzewania, gazu.
Do samego Charkowa przyjechało teraz również dużo osób z obwodu charkowskiego m.in. z Kupiańska i z rejonu czuhujewskiego. To obszary, które są codziennie ostrzeliwane przez Rosjan.
- Średnio w samym Charkowie jest od dwóch do trzech ostrzałów miasta na tydzień. Szczególnie nocą na infrastrukturę, na biznes, próbujący się rozwijać. Te miejsca są najczęściej ofiarą uderzeń rakietowych czy dronów - mówi ks. Stasiewicz i zaznacza, że niestety w ostatnim miesiącu ta intensywność się zwiększa.
Miasto ma jednak dobrą obronę przeciwlotniczą.
- Jakby nie było, sytuacja nie jest stabilna, ale ludzie wracają do swojego domu, bo trudno też, być u kogoś i stale korzystać z gościnności innych na Ukrainie czy z Polski. Te powroty są czymś bardzo optymistycznym - opowiada dalej ksiądz z Charkowa.
I dodaje: - Ludzie wracają do siebie, bo też wstydzą się, po prostu krępują długi czas wykorzystywać czyjąś pomoc. Wracają w nadziei, że skoro jest dom, to znajdą też pracę. Z tym jest niestety największe wyzwanie. Dziesiątki tysięcy osób nie pracuje, nie dlatego, że nie chce, ale dlatego, że tej pracy po prostu nie ma.
Realna pomoc humanitarna czy deklaratywna?
Obecna sytuacja na Ukrainie zmieniła się od początku wojny w lutym 2022. - Niestety społeczeństwo w Europie myśli, że ta wojna jest już w innym wymiarze, że sytuacja ludzi jest już bardzo stabilna - podkreśla ksiądz.
Jak mówi, po skończonej zimie szczególnie widać, że pomoc humanitarna jest minimalizowana. Nie ma długoterminowego wsparcia.
- Skończyła się pomoc organizacji, które na początku były bardzo aktywne, wolontariuszy. Teraz naprawdę bardzo się to zminimalizowało. Przykładowo wcześniej w Charkowie mogliśmy otrzymywać co tydzień jedną czy dwie ciężarówki jedzenia, teraz otrzymujemy jedną na miesiąc. A potrzeby się zwielokrotniły - podkreśla.
I dodaje: - Sytuacja bez porównania jest stabilniejsza niż to, co było rok temu, ale trzeba pamiętać, że na Ukrainie nie ma pracy. Ludzie nie chcieliby otrzymywać pomocy humanitarnej, takiej symbolicznej, jednorazowej, stać w kolejce, wstydzić się, co często widać po ludziach, ale są do tego zmuszeni.
Podkreśla, że bez pomocy z zewnątrz, materialnej, humanitarnej, militarnej, Ukraina sobie nie poradzi wobec sytuacji wojennej, w jakiej się znajduje. Skończyła się tu państwowa pomoc humanitarna, więc tylko organizacje zewnętrzne mogą ją przekazywać.
W wielu miejscach Europy skończyła się pomoc socjalna. Wiele osób wraca m.in. z Czech, gdzie do tej pory uchodźcy mogli korzystać z darmowych mieszkań. Od czerwca wprowadzono opłaty za te miejsca.
Wracają również uchodźcy wewnętrzni, którzy są na terenie całej Ukrainy - zwłaszcza zachodniej czy centralnej. - Wracają, bo nie każdy może sobie pozwolić na wynajmowanie mieszkania w nieskończoność, więc te powroty są bardzo wymuszone - opowiada ksiądz Stasiewicz.
Wizyta kard. Matteo Zuppiego
Ksiądz podkreśla znacznie ostatniej wizyty przewodniczącego episkopatu Włoch, kard. Matteo Zuppiego. - Spotkanie było kolejną troską, w której papież pokazuje, że jest z całym narodem Ukrainy, że na wszelkie sposoby, próbuje realizować dialog, którym jest wołanie o powstrzymanie się od wojny, wołanie o pokój i próby namawiania do dialogu, który by temu sprzyjał - mówi.
I dodaje: - Cały świat mówi o dozbrajaniu Ukrainy, co też jest na pewno ważne, ale mało kto mówi o próbie szukania sposobu powstrzymania wojny na drodze dialogu. To spotkanie wpisało się w konkretny czas i pokazało, że papież jest z nami.
Kard. Zuppi w rozmowie z Rzecznikiem Praw Dziecka Ukrainy i z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim rozmawiali też o pomocy humanitarnej, którą papież będzie przekazywać.
Ważnym głosem podczas tej wizyty było zwrócenie uwagi na deportowane ukraińskie dzieci w głąb Rosji. Szacunkowe liczby to nawet 200-300 tys. małych mieszkańców Ukrainy. Najwięcej uprowadzeń jest z Mariupola, Melitopola, Berdiańska, czyli miast, które zajęła Rosja.
Papież przyjedzie na Ukrainę?
- Pamiętam rozmawiałem z biskupem Prawosławnej Cerkwii Ukrainy, który jest w Charkowie i zapytałem go, jak społeczeństwo prawosławne patrzy na papieża Franciszka? Czy uważają, że taka postawa jest dobra, czy w ich sercach brzmi może czasami spotykane pytanie, o to dlaczego papież radykalnie się nie zwrócił się w apelu co całego świata nazywając „rzeczy po imieniu”? - opowiada ksiądz Wojciech i przytacza z nim rozmowę.
- Powiedział mi, że rozumie zaangażowanie papieża Franciszka w budowanie mostu pokojowego. Rozumie, że papież widzi tę sytuację całościowo. Dodał, że Ukraińcy czują, że papież jest z nimi, że wielokrotnie to pokazuje i mówi. Wspomniał, że musimy pamiętać też o sytuacji całego kościoła, a o wszystkim też po prostu nie wiemy, papież o wielu rzeczach nie mówi - opowiada ks. Stasiewicz.
Ukraińcy cały czas liczną na przyjazd papieża, ale zdają sobie również sprawę z tego, jak niebezpieczna byłaby podróż do kraju objętego wojną.
Jak podkreśla ksiądz, dla mieszkańców Ukrainy przyjazd papieża były bardzo ważnym moralnie gestem. - Wierzymy, że jak tylko się pojawi możliwość, papież przyjedzie na pewno. Ale sytuacja na to nie pozwala - dodaje.
Trudny czas
Przyszedł bardzo trudny czas dla Ukrainy. - Nie możemy nic tak naprawdę zaplanować oprócz modlitwy i apeli z prośbą o pomoc humanitarną, dla tych najbardziej bezbronnych, biednych i tych, którzy najbardziej ucierpieli na tej wojnie. Bardzo potrzebujemy pomocy humanitarnej. Robi się trudniej, jest bieda i kryzys moralny u ludzi - mówi ksiądz.
I dodaje:- Dobrze, że jest lato. Obok Charkowa wiele osób zajmuje się działkami, miejscem pracy i utrzymania całych rodzin. Ludzie chcieliby pracować tam częściej i więcej, ale na dzień dzisiejszy nie jest to tak możliwe z powodu zaminowania terenu.
- W tym wszystkim prosimy Boga o siłę, wytrwałość odwagę dla nas, dla żołnierzy, wolontariuszy, lekarzy, żeby się nie zmęczyć i myśleć długoterminowo - mówi ks. Wojciech.
- Jest trudno, ta wojna dalej trwa, ale nie poddajmy się - dodaje i podkreśla, że na Ukrainie mówi się, że Polska cały czas jest z Ukrainą.
* * *
W odpowiedzi na dramatyczną sytuację na południu Ukrainy Caritas Polska zdecydowała o przekazaniu wsparcia finansowego w wysokości 100 tys. zł, za które ukraińska Caritas-Spes zakupi i rozdysponuje najpotrzebniejsze artykuły, w tym żywność, wodę, środki higieniczne i urządzenia uzdatniania wody.
Jeśli ktoś chce i może pomóc mieszkańcom podtopionych terenów na Ukrainie, jest to możliwe na trzy sposoby:
-
dokonując wpłaty przez stronę caritas.pl/ukraina
-
wpłacając dowolną kwotę na konto 77 1160 2202 0000 0000 3436 4384 (z dopiskiem UKRAINA)
-
wysyłając SMS o treści UKRAINA pod numer 72052
Skomentuj artykuł