Kto pali i pije, ten... w kryzysie żyje
Kryzys gospodarczy i brak pracy według ekonomistów powodują, że chętniej sięgamy po alkohol, kawę czy papierosy. A u nas popyt na używki zamiast rosnąć, spada - stwierdza "Metro".
I choć dziś chwieje się światowa gospodarka, zdaje się to nie ruszać Polaków. Wcale nie zaciągamy się częściej dymkiem, bo mimo, że na papierosy wydajemy nieco więcej niż w zeszłym roku, to w rzeczywistości sklepy sprzedają ok. 5-6 proc. mniej tytoniu, a większa wartość sprzedaży to efekt wzrostów cen.
Również oszczędniej sięgamy po trunki. Sprzedaż wódek w Polsce - wg prognoz Williama Carey’a, prezesa giełdowej spółki CEDC - może być o 5 proc. niższa niż rok temu. Euromonitor International podaje, że jeszcze 2-3 lata temu Polak wypijał ok. 90 l złotego trunku, dziś nieco ponad 80 l.
Wyżnikiewicz twierdzi, że kryzys wciąż jest wirtualny. - Przeciętny Polak wie, że on gdzieś jest, ale gdyby miał powiedzieć, czy go odczuwa, to ma problem - wyjaśnia. Wiktor Wojciechowski z Forum Obywatelskiego Rozwoju ocenia, że być może Polacy nie odczuwają jeszcze prawdziwego kryzysu. - Możliwa jest też sytuacja odwrotna. Jest tak źle, że nawet nałogowcy zdecydowali się oszczędzać na używkach - mówi.
- Jesteśmy odważnym narodem, a nasza ułańska fantazja powoduje, że nie przywiązujemy wagi do rzeczy, których jeszcze nie ma. Oby tak dalej, bo to bardzo zdrowe dla naszej psychiki - stwierdza prof. Zbigniew Nęcki, psycholog społeczny z UJ.
Skomentuj artykuł