MŚ siatkarek: Ciężkie dni menedżera
Załatwianie hali do treningów, tłumaczenie konferencji, "potyczki" z organizatorami i rozliczanie każdej wydanej złotówki - tak wygląda codzienna praca w Japonii menedżera polskiej reprezentacji siatkarek - Huberta Tomaszewskiego.
Reprezentacja Polski siatkarek to nie tylko zawodniczki, trenerzy, sztab medyczny, ale także osoby, które pilnują, by nic zespołowi nie brakowało. Jedną z nich jest menedżer kadry Hubert Tomaszewski, który troszczy się o każdy detal pobytu reprezentacji.
"Funkcja menedżera jest faktycznie bardzo wszechstronna. Czy to fajne zajęcie? Mnie akurat podoba się możliwość organizacji od "a" do "z" wszystkich czynności, które robi zespół. Począwszy od planowania, organizowania wyjazdów, kończąc na rozliczaniu faktur i cieszeniu się z sukcesów" - przyznaje Tomaszewski. Jak dodaje, w trakcie trwającego już ponad dwutygodniowego pobytu w Japonii, musiał stoczyć kilka małych potyczek z organizatorami. Jego zdaniem Japończycy są do przesady dokładni w planowaniu.
"Bardzo niechętnie reagują na prośby dotyczące modyfikacji planów w trakcie imprezy. Wiadomo, że zespół sportowy jest elementem bardzo plastycznym. Plan dnia uzależniony jest też m.in. od stanu fizycznego, nastroju zawodniczek, od pomysłu trenera, a nawet od pogody. Jak jest ładnie, to drużyna czasami decyduje się na przykład na przebieżki po parku. Jak hala jest za daleko, to robimy siłownię na miejscu. Na to Japończycy nie są jeszcze gotowi, bardzo nie lubią zmieniać, gdyż wcześniej inne były ustalenia" - wyjaśnia.
Jego zdaniem czasami też trzeba się uzbroić w cierpliwość, bo często pewne rzeczy udaje się "wywalczyć" z organizatorami. Taka prośba musi jednak pokonać bardzo długą drogę, od łącznika zespołu, poprzez wolontariuszy aż do osób decyzyjnych. A to jednak zabiera sporo czasu. "Mieliśmy taką sytuację, że Japończycy nie chcieli udostępnić nam autokaru, który zawiózłby nas na siłownię, na halę którą sami wynajmowaliśmy. Stwierdzili, że nie jest to związane z turniejem, ciężko im było zrozumieć, że przygotowanie siłowe jest niezbędne w takim turnieju. Mam wrażenie, że oni jednak konsultują takie rzeczy z przedstawicielami FIVB, którzy im tłumaczą, że na tak długim wyjeździe przygotowanie siłowe i konieczność odnowy biologicznej jest niezbędne dla funkcjonowania drużyny sportowej" - przyznaje.
Stara się też pomagać zawodniczkom, choć jak przyznał, podczas obecnego mundialu nie miał podbramkowych sytuacji do rozwiązania.
"Mam z dziewczynami taki układ, żeby swoje prośby przekazywały przez kapitana zespołu. Unikam w ten sposób sytuacji, że 15 osób pyta o to samo. Zdarzają się czasami jakieś osobiste prośby. Kiedyś jedna z dziewczyn na zagranicznym wyjeździe poprosiła mnie o to, czy nie mógłbym postarać się o nową parę butów, bo te które nosi, okazały się niewygodne. Szkoda tylko, że nie poinformowała mnie w kraju przed wyjazdem, gdzie można takie rzeczy załatwić 'od ręki'. Innym razem na turniej do Montreux zawodniczka zapomniała paszportu. Do Szwajcarii owszem, można wjechać na dowód osobisty, ale do turnieju uczestnictwo zgłasza się przez paszport. Udało się na szczęście przekonać organizatorów, by uznali dowód" - wspomina.
Sama organizacja pobytu na tak długim turnieju jak mistrzostwa to spore wyzwanie logistyczne. Menedżer reprezentacji zdradził, że już od czerwca punkt po punkcie organizował każdy szczegół pobytu. Hotele, wyżywienie, transport, wynajem hali i siłowni, a nawet kwestia prania strojów sportowych. "Ja muszę ustalić takie rzeczy, czy za pranie płacić będę od sztuki, czy od kilograma" - zaznaczył.
Tomaszewski wcześniej pracował w dyplomacji w Turcji. Zna pięć języków - angielski, niemiecki, turecki, arabski i francuski. "W siatkówce to przydałaby się jeszcze znajomość włoskiego. Wiadomo, że wśród trenerów od przygotowania fizycznego czy statystyków bardzo dużo jest Włochów. I warto znać ten język, aczkolwiek oni też zauważają, że cały świat nie mówi po włosku i zaczynają się uczyć angielskiego. Miałem epizod współpracy z Marco Bonittą i kto wie, czy gdybyśmy dłużej razem pracowali, to może i nauczyłbym się włoskiego" - podsumował.
Skomentuj artykuł