Łzy i niedowierzanie - to główne reakcje ponad 100 tys. kibiców po porażce polskiej reprezentacji z Czechami. Przegrana biało-czerwonych zamknęła naszej drużynie drogę do ćwierćfinału. Stołeczna Strefa Kibica po meczu zaczęła szybko pustoszeć.
Polska w sobotę wieczorem we Wrocławiu przegrała kluczowy dla awansu do ćwierćfinału mecz z reprezentacją Czech 0-1. Cisza, jaka nastąpiła po ostatnim gwizdku sędziego, była w stołecznej Strefie wręcz nie do zniesienia.
Z każdą minutą drugiej połowy meczu kibice cichli coraz bardziej. Łapali się za głowy z niedowierzania. Po każdej nieudanej akcji biało-czerwonych opadali na ziemię, jakby uchodziło z nich powietrze. Nie wierzyli, że nasza reprezentacja gra coraz słabiej.
Mimo przegranego spotkania za bohatera meczu można uznać dwojącego się w bramce Przemysława Tytonia. Każda jego udana interwencja wywoływała aplauz i westchnienie ulgi zgromadzonych w Stefie Kibica miłośników futbolu.
- Powinni byli uspokoić grę, spróbować ataku pozycyjnego, a nie walić piłkę na wiwat. Wiadomo było, że Czesi nam ją odbiorą - komentował na gorąco przebieg spotkania jeden z polskich kibiców.
Alexey Golovko, rosyjski dziennikarz akredytowany na mistrzostwa, po przegranym również przez "Sborną" meczu z Grekami, powiedział PAP: "Moja robota się skończyła. Myślę, że będzie w sobotę wielka żałoba w Polsce i w Rosji". Przegrany przez Rosję mecz oznacza, że również ta reprezentacja nie zagra w ćwierćfinałach Euro.
"Szok! Takiego rozwiązania za nic w świecie bym się nie spodziewał" - powiedział PAP Michał tuż po ostatnim gwizdu sędziego.
"Żałoba, po prostu żałoba. Proszę popatrzeć na ludzi wokół, wszyscy mają łzy w oczach. Szkoda, bo graliśmy momentami naprawdę dobry futbol" - powiedział PAP Piotr z Łodzi.
- Nie wierzę, że przegraliśmy. To już koniec Euro dla biało-czerwonych. Sprawdza się po raz kolejny powiedzenie: gramy jak nigdy, przegrywamy jak zawsze. Nie potrafię nic więcej powiedzieć, pozostaje nam jedynie kibicować tym Polakom, którzy jeszcze grają w turnieju, czyli Podolskiemu i Klose - mówił Łukasz z Warszawy.
W tłumie zasmuconych kibiców można też znaleźć takich, którzy są zadowoleni z przebiegu konfrontacji z naszymi południowymi sąsiadami. Dla tych fanów futbolu najważniejsze jest to, że biało-czerwoni walczyli do końca i nie poddali się mimo straconej w drugiej połowie bramki.
W ocenie Andrzeja z Pruszkowa, Polska drużyna i tak osiągnęła sporo.
- Nie oszukujmy się, nasza drużyna zrobiła tyle, ile potrafiła. Nie byliśmy faworytem, a mimo to tyle emocji, jakich dostarczyli nam chłopcy przez te kilka dni, już dawno nie mieliśmy. Walczyli do końca i za to należą im się brawa - powiedział kibic.
Po ostatnim gwizdku sędziego meczu Polska-Czechy warszawska strefa szybko zaczęła się wyludniać. Oblężenie przeżywała za to największa restauracja jednego ze sponsorów mistrzostw. Przedstawiciele stołecznego ratusza potwierdzili w rozmowie z PAP, że Strefa na Placu Defilad się wyludnia. "Przegraliśmy, zaczyna padać deszcz, co tu świętować" - powiedział Łukasz Pawłowski z Ratusza.
Mimo łez kibiców po przegranym przez Polskę meczu, dwójka młodych ludzi mogła uważać ten dzień jednak za wyjątkowy. Chłopak jeszcze przed spotkaniem z Czechami oświadczył się ze sceny głównej swojej dziewczynie. Został przyjęty.
Po sobotnich rozstrzygających meczach grupy A, kiedy to reprezentacje Grecji i Czech zapewniły sobie grę w ćwierćfinałach, warszawska Strefa Kibica zaprasza w niedzielę na godz. 20.45. Rozpocznie się wtedy transmisja spotkania Dania-Niemcy. O godz. 22.45 retransmitowany będzie mecz Portugalczyków z Holendrami. W grupie B, jeszcze nawet Holandia, która do tej pory nie zdobyła punktu, ma matematyczne szanse na wyjście z grupy.
Organizatorzy dla zebranej publiczności przygotowali na niedzielę również dwa koncerty. O 17.15 zagrają Evergreens, a o 18.30 uczestnik jednego z telewizyjnego show, Damian Ukeje.
Tradycyjnie, po skończonych meczach, do godz. 1 w nocy kibice będą mogli bawić się przy rytmach DJ-a.
Skomentuj artykuł