Remisy w Gdańsku i Wrocławiu, wygrana Wisły
W niedzielnych spotkaniach piłkarskiej ekstraklasy padła zaledwie jedna bramka. W Krakowie Wisła pokonała skromnie Arkę Gdynia. Z kolei mecze Lechii Gdańsk z Ruchem Chorzów i Śląska Wrocław z Jagiellonią Białystok zakończyły się bezbramkowymi remisami.
Pierwsza połowa meczu w Gdańsku stała pod znakiem przewagi gospodarzy. Już w 6 minucie nowy nabytek gdańszczan Brazylijczyk Deleu potężnie huknął z 30 m, ale zmierzającą do bramki piłkę końcami palców wybił Krzysztof Pilarz.
W 11 minucie z prawej strony do środka zszedł Piotr Wiśniewski, uderzył jednak w samo środek pola karnego i Pilarz nie dał się zaskoczyć. 10 minut bramkarz Ruchu fantastycznie wybronił kolejny strzał Wiśniewskiego.
Ruch grał bardzo asekuracyjnie i nie wypracował sobie żadnej sytuacji pod bramką gdańszczan.
Pięć minut po przerwie idelaną okazję miał Tomasz Dawidowski. Napastnik gospodarzy dostał podanie będąc 5 metrów od bramki rywali, ale nie trafił w piłkę. Między 74 a 76 minutą trzykrotnie kotłowało się na polu karnym Ruchu. Najgroźniejsza była główka Marko Bajicia, którą wybronił jednak Pilarz.
A w końcówce Dawidowski jeszcze dwukrotnie mógł zagrozić bramce gości. Raz został zablokowany przez Macieja Sadloka, za drugim razem pomylił się przy próbie przelobowania Pilarza i piłka przeszła obok słupka.
Ostatnio piłkarze Jagiellonii Białystok pokazali się z bardzo dobrej strony w pojedynach w Lidze Europy z Arisem Saloniki. Mimo, że odpadli z dalszej rywalizacji, to jednak zebrali wiele pochwał. Można się więc było spodziewać, że we Wrocławiu, postawią Śląskowi wysoko poprzeczkę. Ale w pierwszej połowie przeważał Śląsk.
W 16 minucie Waldemar Sobota wpadł w pole karne, strzelił, lecz piłka odbiła się od nogi jednego z obrońców i wyszła na róg. 7 minut później uderzał z ostrego kąta Vuk Sotirović i znowu tylko rzut rożny.
W 28 minucie bardzo ładnym strzałem z rzutu wolnego popisał się Marcin Burkhardt i bramkarz Śląska Marian Kelemen z najwyższym trudem przerzucił piłkę nad poprzeczką.
Pomiędzy 60 a 66 minutą przed bramką Jagiellonii szalał nowy nabytek Śląska Cristian Omar Diaz. Najpierw uderzył tak, że piłka odbiła się od poprzeczki, później trzykrotnie w ostaniej chwili zatrzymany został przez obrońców gości, a wreszcie jego strzał obronił Grzegorz Sandomierski.
W 75 minucie niepilnowany Sobota przeniósł piłkę nad poprzeczką. W rewanżu gola mogli zdobyć goście. Po kombinacyjnej akcji Kupisz - Frankowski - Grzyb ten ostatni pomylił się o kilka centymetrów.
Jagiellonia kończyła mecz w "10". W 82 minucie Alexis Norambuena kopnął w udo Diaza. Sędzia uznał, iż piłkarz z Białegostoku zrobił to specjalnie i wyrzucił go z boiska.
W 87 minucie zwycięstwo Śląskowi mógł zapewnić Marek Gancarczyk, lecz po jego główce piłka przez plecy Hermesa przeleciała tuż obok słupka bramki gości.
W 24 minucie Wisła powinna prowadzić z Arką 1:0, ale z Pawłem Brożkiem jest jak z losem na loterii, trafia jedną na sto. Napastnik Wisły w sytuacji sam na sam nie potrafił pokonać bramkarza gości.
Po niespełna 60 sekundach prawą stroną boiska pomknął Andraż Kirm, zacentrował, piłkę podbił bramkarz Arki Norbert Witkowski, a Patryk Małecki z kilku metrów wepchnął ją do siatki.
W 44 minucie gdynianie mogli wyrównać. Po dośrodkowaniu z prawej strony główkował Paweł Zawistowski, lecz Mariusz Pawełek wyłapał piłkę.
Wiślacy podobnie jak w ostatnich spotkaniach eliminacyjnych do Ligi Europy i w niedzielę zagrali słabo. Mieli masę szczęścia, że Arka to nie zespół pokroju Karabachu Agdam. Gdynianie zmarnowali kilka okazji, których Azerowie pewnie by nie zmarnowali. Na przykład w 62 minucie sam na sam z Pawełkiem znalazł się Filip Burkhardt i nie dał rady bramkarzowi Wisły. Z kolei w 87 minucie Mirko Ivanovski strzelił ładnie z 15 metrów, lecz piłka przeszła tuż obok słupka.
Wisła wygrała skromnie na otwarcie sezonu, lecz jej gra pozostawia wiele do życzenia. Arka spisała się przyzwoicie, zabrakło tylko skuteczności, jeśli ten element uda się poprawić, będzie dobrze.
1:0 Patryk Małecki (25')
Skomentuj artykuł