Sejm uderzył w bankierów - spadek kursów
Uchwalenie przez Sejm ustawy dotyczącej restrukturyzacji kredytów hipotecznych m.in. we franku, wraz z niekorzystną dla banków poprawką SLD, wstrząsnęło kursami akcji banków. Walory Getin Noble Banku spadały w czwartek w południe nawet o przeszło o 20 proc.
Zgodnie z uchwalonymi w środę późnym wieczorem przepisami po spełnieniu kilku warunków kredytobiorca mógłby ubiegać się w swoim banku o przewalutowanie posiadanego kredytu hipotecznego w walucie obcej, czyli m.in. w szwajcarskim franku. Przewalutowanie następować ma po kursie z dnia sporządzenia umowy restrukturyzacyjnej i polegać na wyliczeniu różnicy pomiędzy wartością kredytu po przewalutowaniu a kwotą zadłużenia, jaką posiadałby w tym momencie kredytobiorca, gdyby w przeszłości zawarł z bankiem umowę o kredyt w polskich złotych. Zgodnie z nieoczekiwanie przyjętą przez większość posłów poprawką autorstwa SLD bank ma umarzać aż 90 proc. tej kwoty. Jeżeli natomiast różnica byłaby wartością ujemną, to nie podlegałaby umorzeniu, ale stanowiła zobowiązanie kredytobiorcy w całości. W pierwotnej wersji propozycja mówiła o rozłożeniu kosztów po równo pomiędzy bankiem a kredytobiorcą.
Po zapowiedziach posłów PiS dotyczących wprowadzenia tzw. podatku bankowego jest to kolejny cios dla sektora bankowego. Jego efekty najbardziej widoczne były na warszawskim parkiecie, gdzie inwestorom obawiającym się o zyski banków puściły nerwy. Od początku czwartkowego handlu pozbywali się oni bankowych papierów czego konsekwencją była znaczna przecena ich akcji.
Marta Jeżewska-Wasilewska z Wood&Co powiedziała PAP, że załamanie się kursów akcji banków to reakcja inwestorów na uchwalenie z poprawkami ustawy o restrukturyzacji walutowych kredytów mieszkaniowych. "Klient, który wziął kredyt we franku dostanie opcję niemalże anulowania całego zakładu walutowego, który zawarł" - powiedziała.
Jej zdaniem w praktyce kurs przewalutowania kredytu będzie dla klienta banku o 10 proc. wyższy od kursu po jakim zaciągnął kredyt. "To oznacza potworne starty dla banków" - oceniła Jeżewska-Wasilewska. Do tego klient będzie musiał doliczyć koszty wyrównania różnic związane z oprocentowaniem kredytu walutowego i złotowego, ale nie będzie to znacząca pozycja.
"Ciężko jest oszacować koszt dla banków, bowiem Sejm zdecydował się także podwyższyć powierzchnię mieszkania z 75 na 100 m kw. "W polskich realiach takich mieszkań może być dość dużo" - oceniła.
Zdaniem dyrektor działu analiz w Erste Securities Magdaleny Komarackiej obawy inwestorów związane są ze sprzecznymi sygnałami, które płyną z Sejmu do inwestorów. Posłowie PO głosowali co prawda przeciw poprawce SLD, ale potem już za przyjęciem ustawy wraz z poprawką, która istotnie zmieniła sens nowych rozwiązań. "To co się dzieje na giełdzie jest wynikiem obawy przed dalszym chaosem, który zapanował w komunikacji z rynkiem" - oceniła.
Dodała, że efekt tego jest taki, że rynek nie wie, jakie dane ma dyskontować. "Początkowo była mowa, że zmiany mają kosztować banki ok. 10 mld zł, ale biorąc pod uwagę poprawkę SLD oraz rozszerzenie kręgu uprawnionych do przewalutowania (zwiększono limity powierzchni nieruchomości - PAP) koszty te mogą wzrosnąć o dodatkowe 10 mld zł. Nie wiemy w jakim czasie to się przełoży na wyniki banków, jak banki zaksięgują uprawdopodobnioną stratę" - powiedziała.
Dodatkowym znakiem zapytania jest liczba kredytobiorców, którzy zdecydują się na przewalutowanie kredytów. Według Komarackiej - biorąc pod uwagę poprawkę SLD, z możliwości tej skorzysta zdecydowana większość uprawnionych. Dla nich ta propozycja jest bowiem atrakcyjna. Kolejną zagadką dla inwestorów jest przyszłość powyborcza, bowiem PiS ma swoje pomysły na pomoc frankowiczom, które mogą kosztować banki jeszcze więcej.
"Inwestorzy nie wiedzą jakim ostatecznie kosztem może się to wszystko zakończyć dla banków. To źródło niepewności, która panuje. Zakładam jednak, że troska o stabilność systemu powinna zwyciężyć" - podsumowała. Zaznaczyła, że przewalutowanie wszystkich kredytów walutowych po kursie ich zaciągnięcia, bez uwzględniania żadnych ograniczeń, groziłoby niektórym bankom dużymi stratami.
"Zmiany w projekcie, który trafia do Senatu są istotne, trzeba dokładnie policzyć skutki dla stabilności sektora bankowego. Trzeba pamiętać, że prace nad ustawą zostały podjęte, ponieważ zabrakło ze strony banków adekwatnej reakcji na nową sytuację, zabrakło dobrowolnego rozwiązania systemowego problemu kredytów frankowych" - stwierdził z kolei rzecznik KNF Łukasz Dajnowicz.
Szefowa sejmowej komisji finansów Krystyna Skowrońska (PO) w rozmowie z PAP zastanawiała się czy posłowie, którzy opowiedzieli się w środę za przyjęciem poprawki Sojuszu "zdawali sobie sprawę z konsekwencji swojej decyzji".
"Jesteśmy niemal w kampanii (parlamentarnej - PAP), ale od wszystkich oczekuje się dużej odpowiedzialności politycznej. Nie tylko za swoją kampanię, ale i za stabilność w państwie" - podkreśliła Skowrońska.
Dodała, że jako przewodnicząca sejmowej komisji finansów wystąpiła do ministra finansów, przewodniczącego KNF, prezesa NBP a także szefa BGK "o przygotowanie informacji w sprawie konsekwencji przyjęcia takiego rozwiązania".
"Po otrzymaniu takiej informacji przekażę ją przewodniczącemu senackiej komisji finansów Kazimierzowi Kleinie oraz wiceprzewodniczącym komisji i poszczególnym klubom. Będę chciała poinformować o tym również premier Ewę Kopacz" - zapowiedziała.
Senator Kazimierz Kleina poinformował PAP, że również - jeszcze w czwartek - wystąpi do członków Komitetu Stabilności Finansowej, aby ocenili skutki tej ustawy m.in. dla przyszłości.
Dodał, że kierowana przez niego komisja będzie zajmować się ustawą 27 sierpnia. "Mamy więc trochę czasu, aby przyjrzeć się uchwalonym rozwiązaniom" - stwierdził.
Zaznaczył jednak, że w jego opinii Sejm "zdecydowanie za daleko poszedł przyjmując ustawę w takim kształcie".
"Moim zdaniem powinniśmy powrócić do pierwotnego kształtu ustawy, czyli rozłożenia kosztów restrukturyzacji równo pomiędzy kredytobiorcę a bank" - podkreślił.
"Nie możemy pozwolić na wywrócenie całego systemu bankowego do góry nogami. Nie można przyjmować tak ważnych rozwiązań pod wpływem emocji, chwili i +gry politycznej niektórych osób+" - dodał.
W uchwalonej w środę ustawie dotyczącej restrukturyzacji walutowych kredytów hipotecznych zapisano kilka warunków, które kredytobiorcy muszą spełnić, by móc skorzystać z proponowanych rozwiązań. Jednym z nich jest to, że z programu będą mogły skorzystać osoby, których relacja wartości kredytu do wartości zabezpieczenia jest wyższa niż 80 proc. Kolejnym warunkiem jest kryterium powierzchni nieruchomości - w przypadku mieszkania jego powierzchnia nie może przekraczać 100 m kw., a w przypadku domu 150 m kw. Zaznaczono jednak, że kryterium powierzchni nie dotyczy rodzin z trójką i więcej dzieci.
W przepisach znalazł się też warunek mówiący o tym, że kredytobiorca nie może posiadać innego mieszkania ani innego domu. Jednak zgodnie z inną przyjętą poprawką SLD, z uprawnienia do restrukturyzacji będzie mógł skorzystać także kredytobiorca posiadający inny lokal mieszkalny lub jego część, o ile zostały one nabyte w drodze spadku już po zaciągnięciu restrukturyzowanego kredytu.
Posłowie PO, którzy przygotowali pierwotny projekt oceniali, że zmiany, nie uwzględniając poprawek SLD, kosztowałyby banki 9-9,5 mld zł. Banki byłyby jednocześnie zwolnione z płacenia podatku dochodowego od umorzonej części kredytu.
Skomentuj artykuł