Spór o koncesję dla TV Trwam
Czy publiczny regulator mediów elektronicznych posługuje się jakimś algorytmem przy przyznawaniu koncesji, a jeśli tak, to jakie parametry uwzględnia i jak je kwantyfikuje, a jeśli nie, to na jakim dokładnie "widzimisię" się opiera?
John Forbes Nash (ur. 1928) jest autorem kilku twierdzeń z zakresu teorii gier, które zrewolucjonizowały współczesną ekonomię. Najważniejsze z nich zawarł w dwóch krótkich artykułach opublikowanych w amerykańskich czasopismach naukowych na początku lat pięćdziesiątych, za które w 1994 r. otrzymał nagrodę Nobla.
Nash zajmował się problemem sprawiedliwej dystrybucji ograniczonej ilości dóbr, do której przystępują osoby nieskore do współpracy. Wbrew popularnym twierdzeniom znanego włoskiego socjologia i ekonomisty Wilfrieda Pareto (1848-1923), Nash dowiódł, że w podobnych sytuacjach zysk jednych wcale nie musi oznaczać straty dla wszystkich pozostałych. Z chwilą, gdy uczestnicy negocjacji, poznawszy strategie swoich konkurentów, uznają, że, zmieniając własną strategię, nie osiągną już nic więcej, pojawia się punkt równowagi, Nash equillibrium, miejsce, w którym wszyscy uczestnicy gry skorzy są do współpracy, a który zarazem można nazwać także najbardziej sprawiedliwą formą dystrybucji.
O trafności teorii gier przekonała się amerykańska administracja federalna podczas wielkiej wyprzedaży pasma elektromagnetycznego w r. 1994. Dzięki zastosowaniu precyzyjnych metod matematycznych opracowanych na użytek teorii gier udało się podzielić pasmo radiowe i telewizyjne w sposób optymalny, unikając zarówno monopolizacji rynku jak i pustych koncesji, zaś rząd federalny uzyskał z tej aukcji ponad 10 mld dolarów. Niemal w tym samym czasie podobną prywatyzację przeprowadził rząd Nowej Zelandii, zrobił to jednak "z marszu", bez serii rund negocjacyjnych i bez udziału ekspertów z zakresu matematyki, co w konsekwencji doprowadziło do fatalnej alokacji dóbr, sprzecznej z zasadami ekonomii i interesem publicznym. Pewien student uzyskał licencję telewizyjną za jednego dolara, a rząd nowozelandzki uzyskał zaledwie 15 % tego, co spodziewał się zarobić.
Teoria gier stale się zmienia i zapewne nigdy nie będzie doskonała, bo życie jest od niej trudniejsze i ciekawsze, nie sposób jednak oprzeć się wrażeniu, że teoria ta leży znacznie bliżej ewangelii niż darwinowskie prawo pięści, czy zasada talionu wyryta przez Hammurabiego na bazaltowym obelisku. Trafnie ocenić własne możliwości, poznać możliwości i strategie innych, nikogo nie lekceważyć, być gotowym zmienić własną strategię, a w końcu być gotowym na podjęcie współpracy tam, gdzie jeszcze przed chwilą wydawało się, że żadna współpraca nie jest możliwa, to już niemało i to już całkiem blisko tego punktu równowagi, za którym miłość bliźniego zaczyna być faktem, a nie tylko pobożnym życzeniem. Wielką zasługą Nasha jest to, że przy pomocy kilku prostych równań przeniósł ją ze sfery prywatnych wyborów i romantycznych uniesień do języka nauk społecznych, czego żaden współczesny polityk i urzędnik nie powinien lekceważyć, jeśli nie chce uchodzić za troglodytę.
Teoria sobie, a życie sobie, dlatego Jezus zaproponował swoim uczniom drogę na skróty. Niezależnie od tego, jakie funkcje społeczne pełnią, powinni szukać ostatniego miejsca, czyli tego wszystkiego, co spontanicznie budzi niechęć, lekceważenie i powszechną pogardę niczym cuchnący żebrak z ulicy. Jezus podjął wszystkie te alternatywy, lecząc trędowatych i dźwigając krzyż, a swoim uczniom polecił dźwigać podobne krzyże, ich własne, konkretne, zbudowane nie z matematycznych równań, ale z osobistych niewygód i cierpień, a niekiedy także z trudnych do spełnienia potrzeb innych ludzi. Jezus kazał je wszystkie mocno ująć, podjąć na serio i dobrze rozejrzeć się wokół, bo szukanie drogi do wiecznego szczęścia tylko z tego ostatniego miejsca jest prawdziwe.
P.S. Kilka lat temu opublikowałem powyższy tekst w "Dzienniku Polskim" jako komentarz do niedzielnej ewangelii, ale dzisiaj myślę o braku miejsca dla TV Trwam w multipleksie oraz o KRRiT i jej metodach działania. Czy nasz publiczny nadzorca mediów elektronicznych posługuje się jakimiś algorytmami przy przyznawaniu koncesji, a jeśli tak, to jakie parametry uwzględnia i jak je kwantyfikuje, a jeśli nie, to jakim dokładnie "widzimisię" się posługuje w swoim działaniu? Czy dziennikarze i sami zainteresowani nie powinni dokładniej monitorować tej funkcji publicznej?
Dziś od rana słyszę zaklęcia członków KRRiT, że miejsca w multiplexie już rozdane i żadnej ich rewizji nie będzie. Ks. Zieliński na stronie internetowej "Idziemy" cieszy się, że o. Rydzyk dostał wsparcie Rady Stałej Komisji Episkopatu Polski, ale na mój rozum oświadczenie Rady Stałej KEP nie jest ojcu Rydzykowi do niczego potrzebne. Jest mu potrzebne poparcie samego KEP, a ten zbiera się regularnie nie od dzisiaj, więc redemptoryści powinni byli się starać o uzyskanie poparcia w KEP na długo przed podziałem miejsc w multipleksie, a że się nie starali lub może raczej, że się nie starali jak należy, oraz że KEP zwlekał, zwleka i będzie zwlekać, wiemy na podstawie samych skutków (brak koncesji).
W chwili obecnej TV Trwam jest, lub może być, dostępna w 80 proc. polskich domów, tymczasem widzów ma coraz mniej, są to wielkości rzędu 6 tys., czyli porównywalne z TVP Kultura i TVP Historia o budżetach do 20 mln rocznie. Jeśli jakimś cudem TV Trwam dostanie miejsce w MP1, to widownia skoczy jej chyba tylko nieznacznie, więc KEP nie powinien wydawać swojej zgody bezwarunkowo, powinien ją uzależnić od możliwości realnego udziału przedstawiciela KEP w pracy programowej stacji. Nie jest w interesie KEP wyrażanie bezwarunkowego poparcia dla podmiotu, który de facto i de iure w ogóle nie zależy od KEP, a jedynie od biskupa miejsca (Toruń) i Stolicy Apostolskiej.
Stworzenie jakiegoś realnego powiązania, gwarantującego przy okazji szansę na minimalny choćby skok jakościowy emisji tej stacji, to, moim zdaniem, jedyne sensowne rozwiązanie, na które KEP mógłby się zdecydować, a gdyby się zdecydował, to klasa polityczna i sama KRRiT nie mogłyby takiego stanowiska ignorować. Jeśli jednak stacja nadal będzie funkcjonować tak, jak funkcjonuje, to niezależnie od uzyskanego poparcia KRRiT się nie ugnie, bo paradoksalnie w czasach tzw. pluralizmu krzywa Gaussa jest znacznie bardziej bezwzględna niż kiedykolwiek. Skrajności lądują poza mainstreamem i nie ma uproś. Albo monopartia i zero koncesji, albo koncesja i zero monopartii.
Bloger Autorytetopożeracz poleca: Niepokojące doniesienia i powiązania w tle decyzji ws. multipleksu. Spółki medialne "wykosiły" TV Trwam? wPolityce.pl (18.01.2012).
Skomentuj artykuł