Ukraina jest bankrutem, potrzeba 150 mld euro
Ukraina jest gospodarczym bankrutem. Jej zobowiązania wobec Rosji sięgają 30 mld dol., a żeby wyciągnąć kraj z gospodarczej zapaści potrzeba ok. 150 mld euro. - mówią ekonomiści.
"Ukraina jest bankrutem na poziomie zbliżonym do bankructwa Grecji w strefie euro. Gospodarcze dźwigniecie Ukrainy z tej sytuacji wydaje się znacząco przekraczać możliwość finansowe Unii Europejskiej. Aby program pomocowy mógł przynieść skutek potrzeba wielu lat i ok. 150 mld euro. To jest wysiłek, którego UE nie jest w stanie w pełni wziąć na siebie. UE może służyć pomocą, ale z całą pewnością nie jest w stanie postawić tego kraju na nogi" - uważa ekonomista Janusz Jankowiak.
Ekspert podkreśla, że Ukraina ma bardzo niewielkie rezerwy walutowe - sięgające ok. 16 mld dolarów - przy bardzo dużych zobowiązaniach, również krótkoterminowych. "Musi płacić za gaz, do czerwca musi wykupić obligacje warte ponad 5 mld dolarów. Oczywiście inwestorzy, którzy byli zaangażowani w obligacje i w papiery skarbowe Ukrainy już zareagowali bardzo nerwowo, podnosząc w ciągu kilku dni rentowność obligacji o 10 pkt. proc. One w tej chwili są na poziomie ok. 35 proc. To jest poziom krytyczny, który dotychczas powodował niewypłacalność w strefie euro" - powiedział PAP.
Jak dodał, zobowiązania wobec Rosji z tytułu różnych form płatności wynoszą w tej chwili ok. 30 mld dolarów. "Ta suma zestawiona z wielkością rezerw walutowych robi na pewno wrażenie. Jeśli relacje z Rosją ułożą się źle, Rosja w każdej chwili może przedstawić Ukrainie rachunki do zapłacenia. Ukraina nie jest w stanie ich zapłacić" - podkreślił.
Również prof. Elżbieta Mączyńska ze Szkoły Głównej Handlowej wskazuje na fatalny stan gospodarki ukraińskiej. "Kraj rzeczywiście jest bankrutem. Biorąc pod uwagę wielkość rezerw, biorąc pod uwagę zadłużenie Ukrainy - między innym w stosunku do Rosji - Ukraina nie jest w stanie tego zadłużenia spłacić. Sytuacja polityczna jeszcze bardziej te warunki pogarsza" - powiedziała PAP.
Jak dodała, stopień ryzyka politycznego jest tak wielki, że firmy które chciałyby inwestować na Ukrainie, będą się przed tym powstrzymywać. "Biznes lubi stabilizację. Nie wiemy jakie będą sankcje wobec Ukrainy. Jeśli sankcją byłoby zakaz eksportu z krajów UE, to w ten sposób ukarany byłby naród ukraiński. Oligarchowie już dawno zadbali o swoje interesy" - dodała.
W piątek rano Ukraina odwołała planowaną emisję pięcioletnich euroobligacji wartości 2 mld USD, które miałaby kupić Rosja. Kijów miał nadzieję, iż obligacje te kupi Moskwa, by pomóc Ukrainie, zagrożonej niewypłacalnością.
Również w piątek agencja Standard & Poor's obniżyła długoterminowy rating Ukrainy dla długu w walutach obcych do poziomu CCC.
Umowę z Rosją o niższych cenach rosyjskiego gazu oraz o zainwestowaniu przez Rosję 15 mld dolarów w ukraińskie obligacje skarbowe rząd w Kijowie podpisał w grudniu zeszłego roku. Prezydent Rosji Władimir Putin zapewniał, że porozumienie to nie jest obwarowane żadnymi warunkami. Jeszcze w grudniu 2013 roku Ukraina otrzymała pierwszą transzę tego rosyjskiego kredytu - 3 mld USD.
Kolejny pakiet obligacji wart 2 mld USD Kijów zamierzał wyemitować przed końcem stycznia, ale musiał się wstrzymać z powodu stanowiska Moskwy. Po rezygnacji premiera Ukrainy Mykoły Azarowa Kreml zadeklarował, że zrealizuje swe zobowiązania wobec Ukrainy w sferze finansowej i energetycznej dopiero po utworzeniu tam nowego rządu.
Skomentuj artykuł