Bloomberg ogłosił swoją rezygnację po ogłoszeniu niekorzystnych dla niego wyników tzw. Superwtorku, tj. prawyborów Partii Demokratycznej przeprowadzonych jednego dnia w kilkunastu stanach. Mimo wydania ponad pół miliarda dolarów na kampanię nie udało mu się wygrać w żadnym z nich.
"Nie ma już realnej drogi do nominacji - stwierdził Bloomberg w oświadczeniu. - Trzy miesiące temu zgłosiłem swoją kandydaturę, aby pokonać (urzędującego prezydenta USA, Republikanina) Donalda Trumpa. Dziś wycofuję się z wyścigu z tego samego powodu: aby pokonać Donalda Trumpa. Stało się dla mnie jasne, że dalsze ubieganie się przeze mnie o nominację utrudniłoby (Partii Demokratycznej - PAP) osiągnięcie tego celu”.
Bloomberg podkreślił swoje poparcie dla Bidena, którego nazwał swoim sprzymierzeńcem w umiarkowanym skrzydle Partii Demokratycznej i najlepszym kandydatem do pokonania Trumpa. "Znam Joe od bardzo dawna. Znam jego przyzwoitość, uczciwość i zaangażowanie w sprawy tak ważne dla naszego kraju. Będę pracował, aby został kolejnym prezydentem Stanów Zjednoczonych" - zadeklarował. Nie ujawnił, czy wesprze go finansowo w kampanii.
Na rezygnację Bloomberga zareagował sam Trump, który na Twitterze napisał: "Mogłem mu powiedzieć dawno temu, żeby się wycofał, oszczędziłby miliard dolarów. Teraz zainwestuje swoje pieniądze w kampanię Joe Śpiocha, aby uratować twarz. To nie zadziała!".
Przed Superwtorkiem Bloomberg obrał nietypową strategię i w dużej mierze zignorował wcześniejsze prawybory w Iowa, New Hampshire, Nevadzie i Karolinie Południowej. Zwyciężył tylko na wyspie Amerykańskie Samoa, gdzie uzyskał pięciu delegatów na konwencję Demokratów.
Amerykański miliarder jest trzecim kandydatem Demokratów, który w ostatnich dniach zrezygnował z prezydenckiego wyścigu. W poniedziałek podobną decyzję ogłosili Amy Klobuchar i Pete Buttigieg, którzy także udzielili poparcia Bidenowi.
78-letni Bloomberg, uznawany za jednego z najbogatszych ludzi na świecie, jest współzałożycielem i prezesem agencji prasowej Bloomberg L.P. W latach 2002-2013 był burmistrzem Nowego Jorku.
Wybory prezydenckie w USA odbędą się 3 listopada. Demokraci ostatecznie wskażą swego kandydata na prezydenta na ogólnokrajowej konwencji w lipcu. U Republikanów nominacja jest formalnością - partia ta z pewnością wystawi w wyborach urzędującego prezydenta.
Skomentuj artykuł