Ze względu na wcześniejsze deklaracje Demokratów o tym, że nie należy zwlekać z przesłaniem artykułów impeachmentu, oczekuje się, że środowe głosowanie będzie formalnością.
Krok taki umożliwi rozpoczęcie senackiego procesu parlamentarnego Trumpa. Otwierających przemów - według kontrolujących Senat Republikanów - można spodziewać się w tej izbie wyższej parlamentu USA już w przyszłym tygodniu.
Zgodnie z amerykańskim prawem po przesłaniu artykułów impeachmentu do Senatu izba wyższa działa jako ława przysięgłych w procesie parlamentarnym prezydenta i decyduje, czy usunąć go z urzędu, czy uniewinnić. Trwa uzgadnianie szczegółów ram formalnych procesu.
Na wtorkowym spotkaniu partyjnym szefowa Izby Reprezentantów, Demokratka Nancy Pelosi powiedziała, że nominuje tzw. menedżerów procesu parlamentarnego, którzy będą pełnić w nim rolę prokuratorów.
Izba Reprezentantów USA przegłosowała w grudniu 2019 roku dwa artykuły impeachmentu Trumpa, zarzucając mu nadużycie władzy i utrudnianie pracy Kongresu. Tym samym prezydent został postawiony w stan oskarżenia.
Pelosi zapowiadała wcześniej, że przekaże do Senatu artykuły impeachmentu, jeśli w kwestii warunków procesu "zobaczymy coś, co jest dla nas uczciwe". Demokraci chcą, by w procesie wzywani byli świadkowie. Przywódca republikańskiej większości w Senacie Mitch McConnell utrzymuje, że jakakolwiek decyzja w sprawie świadków powinna zapaść dopiero po rozpoczęciu procesu.
Do usunięcia prezydenta z urzędu potrzeba większości dwóch trzecich (co najmniej 67) głosów w Senacie. Z uwagi na przewagę w izbie Republikanów oczekuje się, że uniewinni ona Trumpa.
Wielu Demokratów ma nadzieję, że na arytmetykę w Senacie wpłynąć mogą zeznania Johna Boltona, byłego doradcy prezydenta USA ds. bezpieczeństwa narodowego. Bolton przekazał w oświadczeniu na początku stycznia, że jest gotów zeznawać, jeśli Senat wyda wezwanie pod rygorem odpowiedzialności karnej (subpoena). Wcześniej odmówił złożenia zeznań w trakcie dochodzenia Demokratów w niższej izbie parlamentu.
Bolton uznawany jest za jednego z kluczowych świadków w sprawie tzw. afery ukraińskiej. Według zeznań urzędników administracji USA miał być on bardzo zaniepokojony żądaniami strony amerykańskiej, by Ukraina ogłosiła śledztwa w sprawie firmy gazowej Burisma i domniemanej ingerencji Kijowa w amerykańskie wybory prezydenckie w 2016 roku.
Skomentuj artykuł