"30 lat temu wszyscy trafiliśmy do Białołęki"

"30 lat temu wszyscy trafiliśmy do Białołęki"
(fot. PAP/Paweł Kula)
PAP / psd

 Salę widzeń, spacerniak oraz cele Aresztu Śledczego na stołecznej Białołęce odwiedzili w sobotę działacze podziemia niepodległościowego, interenowani w tej placówce podczas stanu wojennego. Wizyta była okazją do wielu wspomnień i rozmów.

"30 lat temu wszyscy trafiliśmy do Białołęki, ale nie do tego miejsca, które powiedziałbym jest dosyć ekskluzywne w porównaniu z warunkami, w jakich wówczas przebywaliśmy. Było nas wtedy bardzo dużo, w celach było ogromne zagęszczenie, wszędzie były kraty. Zostałem zatrzymany w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r. Moje doświadczenie z zatrzymania jest może nieco odmienne, ponieważ byłem wówczas związany z Niezależną Oficyną Wydawniczą NOWA i przywiozłem tego dnia nakład książki do mieszkania. I wtedy rozległo się walenie do drzwi. Byłem przekonany, że została namierzona drukarnia, z której przywiozłem książki i że stało się to z mojej winy" - opowiadał PAP uczestniczący w spotkaniu Wojciech Borowik, obecnie prezes Stowarzyszenie Wolnego Słowa (SWS), które zorganizowało spotkanie.

Jak zaznaczył, na szczęście okazało się wówczas, zatrzymanie jest związane ze stanem wojennym, a jego zabierają do Białołęki.

"Natomiast cały nakład został w domu, nie było żadnej rewizji i potem żonie udało się do wszystko ewakuować. Teraz ten siedmiomiesięczny pobyt na Białołęce wspominam nawet trochę sentymentalnie, jednak wtedy to nie była zabawa. Zostałem zatrzymany za działalność podziemną, a w sentencji internowania miałem zapis +za wrogą antysocjalistyczną działalność+. Musimy pamiętać, że my wówczas byliśmy w więzieniu, z ciężkim rygorem. Jednak muszę przyznać, że nawiązane tutaj przyjaźnie trwają do dzisiaj" - podkreślił Borowik.

Inny z wówczas internowanych Jacek Szymanderski, sam okres uwięzienia wspomina jako długi, nudny i szary, i - jak zaznaczył - nie stosowałby tutaj żadnej terminologii martyrologicznej.

"Myśmy odbywali to więzienie z przekonaniem, że to my jesteśmy na górze, my wygrywamy, nie oni i że siedząc tu mamy gigantyczne poparcie na zewnątrz i że nasze bycie tu jest ważne. Tak potrzebny to chyba nigdy się nie czułem. Mnie tu przywieźli 20 grudnia, ponieważ wcześniej nie było mnie w domu i próbowałem nawet tworzyć jakąś siatkę informacyjną. No, ale złapali mnie i 20 grudnia się tutaj znalazłem, co oczywiście spowodowało, że moje reakcje na całą sytuację były inne niż kolegów zamykanych 13 grudnia. Ja już wiedziałem, że nie ma terroru, tak że miałem bardziej zdystansowane podejście" - relacjonował Szymanderski.

Z okresu zatrzymania zapamiętał biurokrację podczas rejestracji i stwierdzenia funkcjonariuszy, że "więzienia są potrzebne w każdym ustroju i że gdybyście wy rządzili też by były". "Jak widać mieli do tego ciekawy stosunek. Jeżeli chodzi o klawiszy to byli to prości ludzie, ale mieli świadomość, że w sensie społecznym istnieje między nami różnica i w pewnym sensie się nas bali i nie chcieli z nami zadzierać. Więc to nie jest tak, że jakoś szalenie się nad nami wypastwiali" - mówił internowany.

Wspominając działalność wydawniczą uwięzionych, opowiadał o produkcji banknotów, na których zamieszczano postacie i hasła ważne dla działaczy. "Wycinano z leżącego na podłodze linoleum pasek, rzeźbiono rysunek, który następnie barwiono przy pomocy np. tuszu z długopisów. Ważną działalnością była miejscowa prasa tzw. +koniem przez świat+. Pisano ją ręcznie, papier składano, przyczepiano sznureczek, wystawiano rękę przez kratę i kręcono. Druga cela wystawiała kij od szczotki, na którym sznurek się okręcał. To się czytało i przesyłało dalej. Przełomowym momentem była wizyta Międzynarodowego Czerwonego Krzyża. Po tym otworzono cele i mogliśmy w miarę swobodnie między nimi przechodzić. Każdy starał się znaleźć sobie jakieś zajęcie. Ja dużo czytałem. Przed internowaniem zainteresowałem się sowietologią i podczas uwięzienia odbyłem gruntowne studia w tym zakresie" - dodał Szymanderski.

W związku ze zbliżającą się rocznicą stanu wojennego organizujący spotkanie SWS przygotował także album "Białołęka 1981-82", gdzie znalazły się m.in. fotografie, teksty o internowaniu i jego okolicznościach, wspomnienia internowanych, skany znaczków, banknotów i kartek produkowanych w Białołęce oraz lista internowanych w tym areszcie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

"30 lat temu wszyscy trafiliśmy do Białołęki"
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.