Afera hazardowa. Kto jest winny przecieku?
Zbigniew Wassermann (PiS) i Bartosz Arłukowicz (Lewica) to jedyni posłowie komisji śledczej, którzy zapoznali się z materiałami ze śledztwa ws. afery hazardowej, fragmenty których opublikowała w sobotę "Rzeczpospolita" - wynika z notatki przygotowanej dla szefa komisji.
Mirosław Sekuła (PO) powiedział w poniedziałek PAP, że kazał przygotować notatkę, żeby ją przekazać kierownictwu Kancelarii Sejmu oraz być może marszałkowi Bronisławowi Komorowskiemu.
Polityk uważa, że dokument będzie też przydatny dla prokuratury, która zapowiedziała śledztwo ws. przecieku do "Rzeczpospolitej". Dziennik w swoim sobotnim wydaniu przytoczył fragmenty zeznań, które przed prokuraturą złożył biznesmen branży hazardowej Ryszard Sobiesiak.
- Z książki zapoznań wynika niezbicie, że z materiałem zapoznało się dwóch posłów: pan poseł Wassermann i pan poseł Arłukowicz - powiedział Sekuła. W notatce - sporządzonej przez pracowników sekretariatu komisji śledczej - napisano, że poza nimi dokumenty z prokuratury widziało 3 asystentów posłów pracujących w komisji: Beaty Kempy (PiS), Zbigniewa Wassermanna, Sławomira Neuamnna (PO), a także pracownik sekretariatu komisji.
Szef komisji śledczej ocenił, że przeciek mógł nastąpić od tych posłów i ich asystentów, którzy widzieli materiały prokuratury, z samej prokuratury lub od osób pracujących w sekretariacie komisji.
Sekuła tłumaczył, że materiał, którego fragmenty wyciekły do "Rzeczpospolitej", objęty jest tajemnicą śledztwa i zapoznawanie się z nim możliwe jest tylko z jednego egzemplarza na miejscu w sekretariacie komisji śledczej w Sejmie; za każdym razem, gdy ktoś się z nim zapoznaje odnotowywane to jest w specjalnej książce; dokumentów nie wolno kserować, można jedynie sporządzać z nich notatki.
Zbigniew Wassermann przyznał, że zapoznał się z materiałami prokuratury, ale uważa, że sytuacja, którą teraz stworzył szef komisji jest absurdalna. - Jeżeli ktoś jest pilny i w tym szaleństwie znajduje czas na zapoznanie się materiałami, to jest winny, a oskarżenia może stawiać ten, kto akurat się nie zapoznał, chociaż to jest obowiązkiem, przecież to jest absurd - powiedział polityk.
Jego zdaniem, nie da się wykluczyć sytuacji, że przecieku dokonał ktoś, kto chce storpedować współpracę sejmowych śledczych z prokuraturą. - Jest jeszcze taka możliwość, że ktoś robi to specjalnie, po to, żeby powiedzieć, że nam nie wolno akt dawać, bo jesteśmy niewiarygodni - ocenił polityk PiS.
Arłukowicz stanowczo zaprzecza, by to on przekazał informację z materiałów ze śledztwa dziennikarzom "Rzeczpospolitej". - Oczywiście, że się zapoznałem z materiałami tajnymi i zamierzam w dalszym ciągu się zapoznawać. Powiem szczerze, że dzisiaj pojawił się uśmiech na mojej twarzy, gdy przeczytałem, że to dobrze, jak posłowie nie czytają dokumentów z komisji śledczej, idą przesłuchiwać nie czytawszy dokumentów, które ich do tych przesłuchań mają przygotować - mówił dziennikarzom w Sejmie.
Podkreślił jednak, że jego asystenci nie zapoznawali się z tymi zeznaniami. Jak zaznaczył, takie przecieki jak ten utrudniają mu pracę w komisji i przesłuchania, dopiero mające się odbyć. - Będzie mi dużo trudniej pracować, kiedy materiały tajne znajdują się w prasie - to pozwala przygotować się świadkowi - argumentował.
Sławomir Neumann uważa, że notatka przygotowana na polecenie Sekuły jest tylko prostą informacją, dotyczącą tego, kto się zapoznał z materiałami. Jak zaznaczył, jego asystent nawet nie przekazał mu informacji z zeznań Sobiesiaka w prokuraturze, które znalazły się w "Rzeczpospolitej", bo - jak tłumaczył - "nie było to istotne na ten tydzień". - Jeżeli rzeczywiście to poszło z komisji, to mamy kłopot, bo nikt nie będzie chciał z nami współpracować - powiedział PAP Neumann.
Franciszek Stefaniuk (PSL) uważa, że dobrze, iż Sekuła przygotował notatkę. - Jestem poza podejrzeniem - powiedział polityk PSL.
Warszawska prokuratura apelacyjna zdecydowała w poniedziałek, że wniosek Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga dotyczący wyznaczenia innej jednostki, która przeprowadzi śledztwo ws. przecieku do "Rzeczpospolitej" fragmentów przesłuchania Ryszarda Sobiesiaka trafi do Prokuratury Krajowej.
Rzecznik prokuratury apelacyjnej Zbigniew Jaskólski powiedział, że chodzi o to, by w związku z tym że sprawa dotyczy śledztwa prowadzonego przez jedną z warszawskich prokuratur okręgowych, nie pojawiły się zarzuty stronniczości.
Rzeczniczka praskiej prokuratury Renata Mazur zaprzeczyła, by przeciek mógł mieć związek z praską prokuraturą. Zaznaczyła również, że nie było zgody prokuratora na udostępnienie i publikację tych materiałów.
Sobotnia "Rzeczpospolita" ujawniła fragmenty zeznań, które Sobiesiak złożył 6 stycznia. Zwróciła ona uwagę, że w kilku miejscach jego wyjaśnienia różnią się od zeznań złożonych przez polityków PO przed komisją śledczą ds. afery hazardowej.
Skomentuj artykuł