Archeolog o wynikach pracy w Smoleńsku
Przeciw stronniczemu przedstawianiu wyników badań archeologicznych i próbom ich użycia dla uwiarygodnienia tezy o wybuchu Tu-154M w powietrzu zaprotestował archeolog, który uczestniczył w badaniach terenowych po katastrofie w Smoleńsku.
"Jako uczestnik +Prospekcji terenowej miejsca katastrofy Tu-154M pod Smoleńskiem z użyciem metod stosowanych w archeologii+, wyrażam zdecydowany sprzeciw wobec stronniczego przedstawiania uzyskanych wyników badań archeologicznych i wykorzystywania ich do prób wyjaśniania przyczyn katastrofy lotniczej" - napisał archeolog Marcin Michalski w oświadczeniu opublikowanym w czwartek na stronie zespołu ds. wyjaśnienia opinii publicznej okoliczności katastrofy.
Do "komunikatów wprowadzających opinię publiczną w błąd" zaliczył przede wszystkim "próby łączenia wyników badań archeologicznych z wyjaśnianiem przyczyn katastrofy lotniczej". "Stanowi to oczywiste nadużycie i świadczy o braku zrozumienia istoty działań archeologów w Smoleńsku" - dodał.
"Bardzo wyraźnym wypaczeniem ustaleń zrealizowanej w 2010 roku misji archeologicznej w Smoleńsku jest ich przedstawianie jako potwierdzenia hipotezy eksplozji i fragmentacji samolotu Tu-154M w trakcie lotu" - podkreślił.
"Układ przestrzenny znalezisk, zarówno tych zebranych z powierzchni, jak i namierzonych przy użyciu wykrywaczy metali, ma charakter koncentryczny" - skupienie przedmiotów jest największe w miejscu uderzenia samolotu w ziemię, w miarę oddalania się, maleje aż do zupełnego zaniku.
Naukowiec zaprzeczył też, by podczas prac archeologicznych znaleziono szczątki przed złamaną brzozą. Zaznaczył, że fragmenty samolotu znaleziono jedynie na zachód od drzewa, co odpowiada kierunkowi lotu.
Zastrzegł zarazem, że "konieczne jest odróżnienie procedur śledczych od działań zabezpieczających, a taki właśnie charakter miała misja archeologiczna".
"Nieprawdą jest, iż pozwolono prowadzić prace archeologiczne jedynie na fragmencie terenu katastrofy. Wszyscy członkowie ekspedycji mieli nieograniczony dostęp do obszaru, w który uderzył samolot, jak również do terenów przylegających do miejsca wypadku" - podkreślił archeolog.
Zaprzeczył też, by prace terenowe wymagały konsultacji ze stroną rosyjską, podkreślił, że zasadę wspólnych czynności polskich archeologów i rosyjskich patologów sądowych przyjęto tylko w przypadku znalezienia szczątków ludzkich.
Odrzucił też twierdzenie, że "wkopywanie się w grunt na obszarze katastrofy było zabronione". "Od samego początku głównym założeniem prac archeologicznych pod Smoleńskiem było przeprowadzenie badań powierzchniowych, to znaczy zebranie wszystkich szczątków i przedmiotów zalegających na powierzchni ziemi" - wyjaśnił. Dodał, że jeśli było to potrzebne, wykopywano większe przedmioty wbite w ziemię.
Zaznaczył, że nawet "w miejscach o największym natężeniu znalezisk prowadzono czynności z pogranicza badań wykopaliskowych", jednak "przeprowadzenie pełnej eksploracji miejsca zdarzenia nie jest możliwe ze względów technicznych" - wymagałoby to znacznie liczniejszego zespołu, ale "nawet po przeprowadzeniu bardzo szczegółowej eksploracji, z pewnością na miejscu badań nadal pozostałyby szczątki związane z katastrofą".
Badania archeologiczne na miejscu katastrofy polskiego Tu-154M z 10 kwietnia 2010 r. prowadzono w październiku 2010 r. w ramach wniosku o pomoc prawną, wystosowanego przez Wojskową Prokuraturę Okręgową w Warszawie do prokuratury rosyjskiej.
Michalski zaznaczył, że "charakter ekspedycji można określić jako humanitarny". "Nadrzędny cel misji, to jest zabezpieczenie szczątków ofiar katastrofy i fragmentów samolotu, został w pełni zrealizowany" - podkreślił Michalski w oświadczeniu na internetowej stronie zespołu Macieja Laska.
Przed tygodniem parlamentarny zespół Antoniego Macierewicza (PiS) przedstawił raport, z którego wynika, że Tu-154M rozpadł się w powietrzu. Według zespołu świadczyć ma o tym układ szczątków salonki na obszarze o promieniu 30-50 metrów i ich stan, m.in. nadpalenia od wewnątrz. Tezę o rozpadzie samolotu nad ziemią mają potwierdzać prezentowane w dokumencie wyniki badań polskich archeologów, zgodnie z którymi pod Smoleńskiem znaleziono ponad sześćdziesiąt tysięcy szczątków maszyny, często o powierzchni kilku centymetrów kwadratowych.
Skomentuj artykuł