Bardzo szybki upadek bardzo szybkich sądów
Tylko niespełna 700 osób skazano w zeszłym roku w sądach 24-godzinnych, głównie pijanych rowerzystów - informuje "Dziennik Polski".
Nazwa doskonale odzwierciedla założenia instytucji sądów 24-godzinnych. Chuligani, wandale, złodzieje oraz pijani kierowcy mieli trafiać za kratki w ciągu doby od popełnienia przestępstwa. Problem jednak w tym, że szybkie sądy od początku skupiły się na jednym typie przestępców. Jeszcze w 2007 r. przyspieszone wyroki usłyszało 36 tysięcy osób (ok. 8 proc. wszystkich skazanych w sądach rejonowych). Z tego 80 proc. orzeczeń rzeczywiście dotyczyło nietrzeźwych kierowców, wśród których pokaźny odsetek stanowili rowerzyści. Jednak w 2008 r. sądy w szybkim tempie skazały już tylko 8 tysięcy osób. Rok później - 1,4 tysiąca, zaś w 2012 r. - niecałe 700 osób.
"Ekspresowy" wymiar sprawiedliwości źle ocenia znany karnista prof. Andrzej Zoll, były rzecznik praw obywatelskich. Jego zdaniem, największym grzechem tych sądów było to, że trafiały nie w tych, w których trzeba. Pijanych rowerzystów najłatwiej było zatrzymać i postawić przed sądem. Z chuliganami było już dużo gorzej. Przyznaje, że przez 24 godziny nie ma możliwości rzetelnego osądzenia np. grupy pseudokibiców. Dlatego sądy takie powinno się, według niego, zlikwidować.
Skomentuj artykuł