Czy należałoby zmienić polską konstytucję?
- Konstytucja powinna być jak wygodna, tweedowa marynarka, a nie jak uroczysta, sztywna szata, która leży nieużywana w szafie - przekonywała prof. Ewa Łętowska podczas piątkowej debaty eksperckiej na temat zmian w ustawie zasadniczej.
Prof. Łętowska oceniła, że jedyną konieczną zmianą konstytucji jest ta dotycząca Narodowego Banku Polskiego, a więc związana z przystąpieniem Polski do strefy euro.
"Inne zmiany uważam za kontrproduktywne. To, co nam doskwiera, to nie jest zło wyprodukowane przez konstytucję, tylko oportunizm, nieumiejętność, brak gotowości przyzwoitego zajęcia się problemami powodującymi niewłaściwe funkcjonowanie aparatu państwowego. Skierowanie całego impetu polemicznego na rzekomą konieczność zmieniania konstytucji jest po prostu pewną formą kamuflażu" - mówiła prof. Łętowska, były Rzecznik Praw Obywatelskich i sędzia Trybunału Konstytucyjnego.
"Konstytucja powinna być jak wygodna marynarka - tweedowa, ciepła. Może to być trochę zużyte, może być trochę wygniecione, ale przynajmniej okrywa człowieka i chroni przed zimnem. A nie jak uroczysta, sztywna szata, w której nie można się ruszyć i wisi nieużywana gdzieś w szafie, a w każdym razie pożytku z niej niedużo, oprócz tego, że się na nią popatrzy" - przekonywała.
W debacie zorganizowanej przez Plan zmian, czyli think-tank Ruchu Palikota uczestniczyli również etyk prof. Jan Hartman i socjolog prof. Radosław Markowski.
Hartman deklarując, że jest "obywatelem czczącym swoją konstytucję" przekonywał, że i ona powinna co jakiś czas podlegać zmianom. Wymienił kilka elementów, które jego zdaniem "szwankują" w obecnej ustawie zasadniczej, wśród nich zawarty w preambule zapis o "kulturze zakorzenionej w chrześcijańskim dziedzictwie narodu".
Jak ocenił, taki zapis "jednoznacznie wyróżnia jedno z wyznań". "Konstytucja nie powinna stwarzać sugestii, że któreś z wyznań jest faworyzowane przez państwo" - mówił Hartman.
Krytykował też zawartą w preambule formułę: "w poczuciu odpowiedzialności przed Bogiem lub przed własnym sumieniem". "To w uszach etyka zgrzyt, jeśli nie absurd: nie wiem, co to jest odpowiedzialność przed własnym sumieniem. Wydaje mi się przerażająca konstrukcja człowieka, który gloryfikuje swoje sumienie do tego stopnia, że (…) sam przed sobą odpowiada" - mówił prof. Hartman.
Oburzenie - przekonywał dalej Hartman - budzi art. 25 ustawy zasadniczej, który jego zdaniem "ogranicza suwerenność państwa nakazując zawarcie umowy międzynarodowej szczególnego rodzaju (konkordatu) ze stolicą apostolską. "Jest to jedyny obcy kraj wymieniony w konstytucji i to od razu w pozycji państwa uprzywilejowanego" - argumentował.
Prof. Łętowska częściowo podzieliła te zastrzeżenia. "Przewaga kościoła katolickiego w stosunkach społecznych jest faktem" - powiedziała. Podkreśliła jednocześnie, że "w przyzwoitym konstytucjonalizmie uważa się, że przewaga faktyczna w równowadze podmiotów, które powinny być równoprawne, powinna być równoważona środkami prawnymi".
Odnosząc się do zapisu dotyczącego konkordatu prof. Łętowska zaznaczyła, że prawo jest dziedziną pragmatyczną. "W swoim czasie Stalin zapytał z pewnym cynizmem: ile dywizji ma papież?. Otóż ja się pytam: ile dywizji państwo mają, aby ten przepis zmienić?".
Hartman miał też zastrzeżenia do art. 33 konstytucji, zgodnie z którym "kobieta i mężczyzna w Rzeczypospolitej Polskiej mają równe prawa w życiu rodzinnym, politycznym, społecznym i gospodarczym". "Państwo demokratyczne nie może dekretować równości kobiet i mężczyzn w życiu rodzinnym. Tak daleko władza sięgać nie może" - przekonywał.
Prof. Łętowska argumentowała z kolei, że brak faktycznej równości kobiet i mężczyzn nie oznacza, że nie powinna być ona zapisana w konstytucji. Tak zapis - mówiła - stanowi umocowanie prawne dla różnego rodzaju "akcji wyrównawczych", które mają wyrównywać pozycje kobiet i mężczyzn na różnych płaszczyznach.
Prof. Radosław Markowski mówił, że wolałby, aby preambuła konstytucji była krótsza, a przez to bardziej zrozumiała. "Ja nie wiem, kim jestem w tej preambule. Takie +We, the people+ załatwia sprawę, myślę sobie" - przekonywał.
Ocenił też, że konsekwencją wymienienia w konstytucji osób wierzących i niewierzących w Boga jest upolitycznienie takiego podziału. "To się upolityczniło, to jest rozłam, który się ukształtował" - przekonywał.
Markowski odniósł się też do podnoszonych przez różne ugrupowania propozycji zmian w konstytucji, w tym wprowadzenia jednomandatowych okręgów wyborczych. Ocenił, że taka ordynacja ruguje z polityki reprezentacje mniejszości, w tym kobiety. Jak deklarował, nie widzi potrzeby
istnienia Senatu w obecnej formie. "Należy go reformować w kierunku czegoś sensownego, np. ciała specjalizującego się w polityce zagranicznej i obronnej" - ocenił Markowski.
Debatę nt. zmian w ustawie zasadniczej zorganizowano w 222. rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 Maja.
Skomentuj artykuł