Czy Polskę stać na wolną niedzielę?
Czy Polskę stać na wolną niedzielę oraz czy możemy jako społeczeństwo pozwolić sobie na jej brak? - zastanawiano się dziś w Warszawie z udziałem prawników, duchownych, handlowców, związkowców i senatorów. Konferencję "Świętowanie niedzieli kluczem chrześcijańskiej tożsamości" zorganizowała senacka Komisja Praw Człowieka, Praworządności i Petycji.
Podczas debaty podnoszono kwestię kosztów, jakie rodzina i społeczeństwo ponoszą z racji wykonywania w niedzielę "pracy niekoniecznej", czyli niezwiązanej z bezpieczeństwem czy opieką medyczną, takiej jak handel. Ponieważ większość pracowników handlu to kobiety, ich brak odczuwają rodziny najdotkliwiej. Często bywa też tak, że oboje rodzice pracują w niedzielę, a dzieci "wychowuje" internet czy osiedlowe ulice. Rozpadające się więzi rodzinne, brak wychowania dzieci to realne koszty, jakie ponosi społeczeństwo - zwracał uwagę Bogdan Orłowski, przewodniczący Regionu NSZZ "Solidarność" Zagłębie Miedziowe.
Stanisława Repa, była marszałek sejmiku województwa legnickiego, podkreślała, że przymusowi pracy w niedzielę ulegają szczególnie ludzie młodzi, a swoisty "zamach" na wolną niedzielę ma podłoże nie tylko ekonomiczne, ale również ideologiczne, eliminujące Boga z życia człowieka. Pracownik staje się niewolnikiem, pozbawionym oparcia w rodzinie. Jej zdaniem, prawo może osaczać rodzinę, odciągać ją od jej podstawowych funkcji, jaką jest wychowanie nowego pokolenia. Nawet wtedy, gdy rodzice nie pracują w niedzielę, sposobem na spędzanie wolnego czasu staje się wyprawa do galerii handlowej, gdzie już nawet się nie kupuje - z braku środków - a jedynie ogląda półki sklepowe.
Stąd też w czasie debaty podkreślano wielokrotnie potrzebę formowania społeczeństwa, by klienci zobaczyli w kasjerkach czy ekspedientach człowieka, któremu należy się również odpoczynek w niedzielę oraz by nauczyć ludzi spędzania wolnego czasu wolnego od zakupów. O właśnie takich inicjatywach "formujących" mówił ks. dr Bogusław Wolański z Legnicy. To tam w 2011 r. powstał Społeczny Ruch Świętowania Niedzieli, który propaguje ideę niedzieli wolnej od handlu. - Nie jesteśmy reakcyjni, staramy się dostarczyć jak najszerzej materiały i informacje nt. niedzieli, nie tylko wolnej, lecz również świętej, bo to dzień, w którym oddajemy Bogu cześć - podkreślał.
Na tracenie religijnego charakteru niedzieli wskazywał ks. dr hab. Bogusław Drożdż z Papieskiego Wydziału Teologicznego (PWT) we Wrocławiu. Ubolewał on, że samo słowo "świętowanie" zostało wykradzione z języka religijnego i zawłaszczone przez świat języka laickiego, a nawet antyreligijnego. - Niedziela traktowana jest przez zeświecczonych chrześcijan jako smutny obowiązek bycia na Mszy św., zaś przez niewierzących jako entuzjastyczna ucieczka od przymusu zarabiania pieniędzy - mówił prelegent.
Czas wolny nie jest kojarzony przede wszystkim z niedzielą, ale z weekendem, który szczęśliwie zaczyna się w piątek. Kwestia niedzieli staje się zasadniczo kwestią weekendu - tłumaczył ks. Drożdż. I podkreślał, że człowiek jest istotą religijną, jego relacja z Bogiem przynależy do ludzkiej natury, dlatego musi świętować. - Dekalog należy do moralnego prawa naturalnego, które obowiązuje wszystkich, bo jest powszechne i niezmienne, i nikt nie może z niego zwolnić, nawet parlament przez głosowanie - podkreślił ks. Drożdż.
Głos zabierali również handlowcy i związkowcy. Alfred Bujara z NSZZ "Solidarność" zwracał uwagę na ogromne oczekiwania pracowników, którzy domagają się wolnych niedziel. Jednak aby to osiągnąć, należy zmienić nastawienie opinii społecznej do handlu w niedzielę i powoli to się udaje. Akcje i pikiety oraz rozdawanie ulotek w hipermarketach odnoszą swój skutek. W 2010 r. Pentor przeprowadził badania, w których zaledwie dwóch Polaków na 100 przyznawało się do robienia zakupów w niedzielę. - Musimy głośno domagać się wolnych niedziel, by społeczeństwo dostrzegło za ladą człowieka, którym najczęściej jest kobieta - dodał. - Niedziela jest dobrem publicznym i powinniśmy jej bronić.
Zdaniem Bujary, trudno jest mówić o nagłym spadku zatrudnienia w handlu za sprawą wolnych niedziel, ponieważ "zatrudnienie jest tam tak małe, że nie ma kogo zwolnić".
Taką tezę potwierdził Sebastian Barański, reprezentujący NSZZ "Solidarność" w sieci Decathlon, który zwrócił uwagę, że w wielkopowierzchniowych sklepach zatrudnienie w ostatnich latach spadło, a pracownicy wykonują pracę przypisaną dawniej dwom, trzem osobom. - Trzeba też spojrzeć na doświadczenia państw, w którym wprowadzono zakaz handlu w niedziele. Owszem spadły obroty, ale tylko w pierwszych trzech miesiącach, potem się wyrównały - powiedział.
Innego zdania był Andrzej Faliński, reprezentujący sieci handlowe. Uważa on, że "wyjęcie" 60 dni pracy w roku sprawiłoby duże kłopoty handlowcom. - Rentowność handlu to obecnie 2 proc., wprowadzenie wolnych niedziel oznaczałoby trudną sytuację hipermarketów - mówił.
Z kolei Ryszard Jaśkowski z Polskiej Izby Handlu popiera ograniczenia handlu w niedzielę wzorem Niemiec czy Austrii. - Minął czas robienia zakupów w tym dniu, po latach pewnej mody, zachwytu hipermarketami, teraz trzeba się skupić jako społeczeństwo na tym jak ciekawie i dobrze przeżywać niedzielę - powiedział.
Podczas obrad poinformowano też, że 25 lutego na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie odbędzie się konferencja na temat świętowania niedzieli.
Skomentuj artykuł