Kara dla lekarzy za śmierć dziecka
Trzej lekarze z sosnowieckiego szpitala miejskiego dopuścili się uchybień ws. Eweliny Bednarskiej, u której w 2012 r. w porę nie rozpoznano zagrożenia ciąży i jej dziecko urodziło się martwe. Za winnych uznał ich we wtorek sąd lekarski - podała pełnomocniczka rodziny Bednarskich.
Jesienią 2012 r. u Eweliny Bednarskiej nie rozpoznano w porę zagrożenia ciąży i nie wykonano sugerowanych przez lekarza prowadzącego badań w kierunku zatrucia ciążowego. Wypisano ją ze szpitala. Po kilku dniach trafiła tam znowu w poważnym stanie. Chłopczyk przyszedł na świat martwy 5 listopada 2012 r.
Pełnomocniczka rodziny Bednarskich mec. Joanna Jagiełłowicz-Bąkiewicz powiedziała PAP, że jeden z lekarzy został przez sąd dyscyplinarny zawieszony w prawach wykonywania zawodu na rok. W przypadku drugiego sąd lekarski orzekł zakaz wykonywania pracy na oddziałach szpitalnych przez dwa lata. Trzeci dostał naganę i upomnienie.
"To orzeczenie jest potwierdzeniem naszego stanowiska i de facto przesądza o winie lekarzy. Jeśli się uprawomocni, otwiera nam to drogę do roszczeń cywilnych" - powiedziała adwokat.
Rodzina Bednarskich dotychczas nie wytoczyła powództwa cywilnego. Wysłała lekarzom natomiast tzw. zawezwania do próby ugodowej, na które żaden z adresatów nie odpowiedział.
"Kary mogły być oczywiście surowsze, ale wyrok nas satysfakcjonuje. Można mówić o uldze" - powiedział PAP ojciec zmarłego dziecka Michał Bednarski. Jak dodał, lekarze, których przed sądem postawił rzecznik odpowiedzialności zawodowej, nie przyznawali się do winy i kwestionowali jakąkolwiek swoją odpowiedzialność za to, co się stało.
Wtorkowe orzeczenie mogą zaskarżyć do Naczelnego Sądu Lekarskiego. Jeden z lekarzy ukarany we wtorek przez sąd - były ordynator oddziału ginekologiczno-położniczego w sosnowieckim szpitalu - nie chciał w rozmowie z PAP odnosić się do treści orzeczenia.
Niezależnie od postępowania dyscyplinarnego sprawą zajęła się także sosnowiecka prokuratura. W połowie 2015 r. oskarżyła dwie osoby. Lekarzowi, który przyjmował pacjentkę w izbie przyjęć - gdy ta zgłosiła się do szpitala z rozpoczętą akcją porodową - zarzuciła narażenie dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia. Położna odpowiada za podrobienie dokumentu dot. hospitalizacji matki dziecka. Ich proces ruszył we wrześniu ub. roku. Oskarżeni nie przyznają się do winy.
Pokrzywdzeni od początku stali na stanowisku, że za uchybienia w szpitalu odpowiadają nie tylko te dwie osoby - ich doniesienie dotyczyło dwóch położnych i trzech lekarzy. Gdy prokuratura umorzyła sprawy trzech z nich, złożyli zażalenie. W listopadzie 2015 r. sąd je uwzględnił, nakazując wznowienie śledztwa.
Jednym z najistotniejszych dowodów w postępowaniu jest opinia biegłych, obejmująca cały okres ciąży i kilka wizyt ciężarnej z sosnowieckiej placówce oraz kilkutygodniowy pobyt kobiety w szpitalu po cesarskim cięciu, w związku z powikłaniami, do jakich doszło. Jak podawała prokuratura, opinia wskazuje na szereg uchybień w toku hospitalizacji.
Po tragedii od obowiązków kierowniczych został odsunięty szef oddziału ginekologiczno-położniczego, w związku z zastrzeżeniami dot. prawidłowości funkcjonowania oddziału. Jak wyjaśniali przedstawiciele kierownictwa placówki, podstawą tej decyzji były wnioski sformułowane przez rzecznika praw pacjenta, który zainteresował się sprawą po monitach rodziców dziecka w resorcie zdrowia. Wcześniej zastrzeżenia do sposobu funkcjonowania oddziału miał ekspert z zakresu położnictwa.
Rzecznik praw pacjenta uznał, że szpital naruszył prawo pacjentki do informacji oraz do dokumentacji medycznej. Wniósł m.in. o pouczenie personelu o obowiązujących przepisach i wyciągnięcie sankcji wobec osób winnych naruszenia praw pacjenta.
W kolejnym piśmie, opierając się na opinii specjalisty z zakresu ginekologii i położnictwa prof. Krzysztofa Preisa, rzecznik stwierdził, że naruszenie praw pacjenta miało szerszy zakres i dotyczyło też samych świadczeń medycznych. W konkluzji swej opinii prof. Preis wskazał na "szereg uchybień w nowoczesnym prowadzeniu całej ciąży i opiece perinatalnej".
Profesor wyraził przekonanie, że ciężarnej nie zapewniono dostępu do pełnych świadczeń medycznych zgodnych ze współczesną wiedzą położniczą. Opiekę nad pacjentką określił jako "fatalną", "anachroniczną". Zaznaczył zarazem, że ze względu na brak dostatecznych informacji nie sposób wskazać związku przyczynowego pomiędzy tą opieką a zgonem dziecka.
Skomentuj artykuł