Klich przed posłami o współpracy z Rosją

Klich przed posłami o współpracy z Rosją
płk Edmund Klich spotkał się z połączonymi sejmowymi komisjami: infrastruktury oraz sprawiedliwości, by przedstawić informację o zabezpieczeniu wraku polskiego Tu-154 (fot. PAP/Leszek Szymański)
PAP / drr

Początkowo współpraca z Rosją przy wyjaśnianiu katastrofy w Smoleńsku była dobra - poinformował w czwartek sejmowe komisje Edmund Klich, polski ekspert akredytowany przy MAK. Skończyła się po ujawnieniu przez Polskę rozmów w kokpicie TU-154.

Według Klicha, w Smoleńsku na pierwszym etapie zaraz po katastrofie, współpraca była dobra. - Mogliśmy słuchać pracowników lotniska, oglądać i fotografować radiolatarnie, (jedna była uszkodzona), mieliśmy pełny dostęp do wraku, zrobiliśmy całą dokumentację, zrobiliśmy szkic terenu - mówił Klich. Dodał, że Polakom nie pozwolono nagrywać rozmów z pracownikami lotniska; można było tylko je zapisywać.

Klich mówił posłom, że wiele razy monitował Rosjan o zabezpieczenie wraku. Od początku października wrak Tu-154M, złożony na płycie lotniska Siewiernyj w Smoleńsku, jest ogrodzony i przykryty brezentem. O zabezpieczenie wraku polska prokuratura prosiła stronę rosyjską od maja.

DEON.PL POLECA

Współpraca z Rosjanami - według Klicha - pogorszyła się po ujawnieniu przez Polskę rozmów z kokpitu TU-154. Po ty fakcie nie dostał od Rosjan spisu rozmów na stanowisku dowodzenia w Smoleńsku w dniu katastrofy - co uznał za naruszenie załącznika do konwencji chicagowskiej. Potem zgodzono się, by polski tłumacz tłumaczył te rozmowy, których stenogramy Klich dostał dopiero w sierpniu. - Z tego materiału można wiele wniosków wyciągnąć - dodał.

Klich mówił, że pytał też Rosjan o procedurę zamknięcia lotniska, gdy warunki są poniżej minimalnych. Usłyszał, że "decyzję podejmuje dowódca jednostki", ale żadnych dokumentów Polska w tej sprawie nie dostała. Według informacji Klicha, w Smoleńsku w dniu katastrofy pracowało urządzenie fotografujące ekrany kontrolne, ale stronie polskiej powiedziano, że ono nie działało.

Przedstawiając posłom swoje sprawozdanie Edmung Klich odniósł się także do współpracy z szefem MSWiA Jerzym Millerem. Stwierdził mianowicie, że Miller dwa razy "poniżył go" w obecności Rosjan. Mówił też sejmowym komisjom, iż dwa razy pisemnie zwracał uwagę MAK na złą współpracę przy wyjaśnianiu katastrofy w Smoleńsku.

Mówiąc o współpracy z polską komisją badającą katastrofę, Klich ujawnił, że "były przykre sprawy". W tym kontekście powiedział, Jerzym Millerze, który miał go "poniżyć", gdy ten przyjechał do Moskwy odebrać zapisy czarnych skrzynek. - Zadzwonił godzinę wcześniej, mówiąc, że nie życzy sobie, żebym przy tym był - powiedział Klich. Dodał, że powiadomił o tym wtedy szefa kancelarii premiera Tomasza Arabskiego, a na przekazanie zapisów nie poszedł.

W lipcu Klich napisał do szefowej MAK Tatiany Anodiny, skarżąc się na wiele nieudzielonych odpowiedzi na pytania strony polskiej. Złożył też wtedy "oficjalny protest" przeciw niedopuszczeniu Polaków do obserwacji rosyjskiego oblotu lotniska w Smoleńsku.

- Powiadomiono nas, że udzielenie odpowiedzi na to pismo jest niemożliwe - powiedział Klich. Wtedy - widząc naruszenia procedur - zaczął każde swe pytanie do Rosjan uzasadniać załącznikiem do konwencji chicagowskiej; zaczął też wnosić o pisemne uzasadnianie rosyjskich odmów.

Klich podkreślił, że pod koniec września na 6 stronach pisma do MAK wypunktował całość braków współpracy. Kolejne pismo wysłał już z Polski w październiku. Na oba nie dostał odpowiedzi.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Klich przed posłami o współpracy z Rosją
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.