W poniedziałek komisja - która jako organ administracji od początku czerwca bada zgodność z prawem decyzji administracyjnych ws. reprywatyzacji warszawskich nieruchomości - ogłosiła pierwsze decyzje. Dotyczyły działek przy ul. Twardej 8 i 10, które zbadano wcześniej na dwóch rozprawach, kiedy przesłuchano świadków. Nie stawiła się na nich Gronkiewicz-Waltz, za co ukarano ją 6 tys. zł grzywny.
Za decyzjami ws. Twardej głosowało ośmiu członków komisji, przeciw był poseł PO Robert Kropiwnicki, który powiedział PAP, że był za zwrotem całej sprawy miastu do ponownego rozpatrzenia, a nie za samodzielnym orzekaniem przez komisję.
W związku z roszczeniami Macieja M., Rada Miasta przeniosła z Twardej gimnazjum - jeszcze przed przyznaniem mu w lipcu 2014 r. prawa użytkowania wieczystego do działek. Już po decyzji z 2014 r. odnalazła się pominięta spadkobierczyni Edith S. Dlatego Ratusz nie podpisał z M. umowy notarialnej w całej sprawie. Miasto - które formalnie nadal było właścicielem działek - wszczęło też postępowanie wznowieniowe, zawieszone po rozpoczęciu prac komisji. Szef komisji Patryk Jaki mówił wcześniej, że decyzje o przyznaniu M. użytkowania wieczystego nadal są "w obrocie prawnym".
"W toku postępowania dekretowego nie został w ogóle uwzględniony interes społeczny" - uzasadniał decyzje komisji Jaki, wskazując na przeniesienie szkoły. Zdaniem komisji, w interesie społecznym było utrzymanie gimnazjum. "Nie ulega wątpliwości, że w toku postępowania administracyjnego organ administracji publicznej powinien nie tyko uwzględnić indywidualny interes prawny, ale także interes ogółu" - dodał. Według Jakiego, przebieg procesu reprywatyzacji może wskazywać, że działania miasta były nakierowane na przeprowadzenie reprywatyzacji, nie zaś na ochronę interesu społecznego.
Decyzja komisji ma rygor natychmiastowej wykonalności, co oznacza, że od jutra do nieruchomości może wrócić szkoła - podkreślał Jaki. "Dlatego nawet jeżeli pani prezydent - co byłoby wielkim skandalem - odwołałaby się do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego - to nie wstrzymuje wykonania tej decyzji" - powiedział.
"Twarda jest własnością miasta, to nasze starania zatrzymały jej zwrot. Dziś komisja weryfikacyjna spija śmietankę" - skomentowała Hanna Gronkiewicz-Waltz na Twitterze.
Zdaniem Jakiego, z dowodów wynika, że istniały osoby, które z reprywatyzacji uczyniły swoistą praktykę gospodarczą. Jak mówił, z zeznań świadków wynika także, że ustalenia co do reprywatyzacji były akceptowane przez tzw. zespół koordynujący, złożony z władz miasta, a o wydaniu decyzji reprywatyzacyjnej faktycznie wiedziało kierownictwo miasta. Według Jakiego, decyzje zapadały nie na poziomie naczelników, ale dyrektora bądź wyższym, co zeznali świadkowe.
Decyzję ws. Twardej 8 wydano z "rażącym naruszeniem prawa procesowego" - mówił Jaki. "W dniu wydania decyzji przez prezydenta m. st. Warszawy istniały istotne okoliczności, które podawały w wątpliwość, czy dopuszczalne było ustanowienie prawa użytkowania wieczystego na rzecz pana Macieja M." - powiedział. Zaznaczył, że M. nabył roszczenia za 0,1 proc. realnej wartości nieruchomości.
Jaki podał też, że z treści decyzji wynika, iż prezydent Warszawy "przyjął dokumenty przedstawione przez osobę zainteresowaną i jedynie na ich podstawie ustalił faktyczny stan sprawy". "Przy czym prezydent miasta stołecznego Warszawy zaniechał jakichkolwiek innych czynności dowodowych mimo wyraźnej treści art. 7 i 77 ust. 1 Kpa. W szczególności w sprawie nie dokonał ustaleń z zakresu kręgu osób uprawnionych" - mówił Jaki.
Według niego, z treści decyzji reprywatyzacyjnej "nie sposób wywieść, czy prezydent stolicy w ogóle analizowała treść aktów notarialnych, w tym ich prawdziwość". "W sprawach dekretowych należało podejmować o wiele bardziej efektywne działania w szczególności co do kuratorów spadku. Miasto mogło i powinno być stroną w postępowaniach sądowych o ustanowienie tych rzeczy. Należy przy tym wskazać na liczne kontakty strony pana Macieja M. z Urzędem Miasta Warszawy" - dodał Jaki.
Podkreślał, że o Twardej 8 informowani byli wiceprezydenci oraz prezydent, a pracownicy Biura Gospodarki Nieruchomości "byli świadomi, że w sprawach reprywatyzacyjnych były nieprawidłowości".
W ocenie szefa komisji, "zasada prawdy obiektywnej" wyrażona w Kpa zobowiązywała prezydenta Warszawy do "rzetelnego ustalenia stanu faktycznego". "Oparcie się jedynie na materiale dowodowym, w większości przedstawionym przez pana Macieja M., nie można uznać za realizację prawdy obiektywnej, zwłaszcza w kontekście ujawniania się nowych, istotnych okoliczności sprawy" - powiedział.
Komisja stwierdziła nieprawidłowości także ws. Twardej 10. Według komisji, prezydent przyjęła dokumenty przedstawione przez osobę zainteresowaną i jedynie na ich podstawie ustaliła stan faktyczny; zaniechała innych czynności dowodowych, zwłaszcza co do ustaleń w zakresie kręgu osób uprawnionych.
Według Jakiego, na wadliwość decyzji wskazuje m.in. wznowienie postępowania przez samą prezydent. "Nie oceniając zasadności wznowienia postępowania, (...) komisja stoi na stanowisku, że sam organ administracji publicznej jest świadom tego, że istnieją duże wątpliwości co do prawidłowości stanu faktycznego ustalonego w toku decyzji reprywatyzacyjnej" - powiedział.
"Przeprowadzone przez komisję postępowanie dowodowe wskazuje na bierność prezydent m.st. Warszawy w sprawach dekretowych" - podkreślił. Z zeznań świadków wynika, że także i ws. Twardej 10 można było podejmować o wiele bardziej efektywne działania co do kuratorów. Jak mówił Jaki, z zeznań świadków wynika, że kwestia tzw. spadków wakujących nie była w sprawie rozważana. "Z zebranego przez komisję materiału dowodowego wynika natomiast, że mimo prawnej możliwości prezydent m.st. Warszawy nie występowała przed wydaniem decyzji reprywatyzacyjnej o stwierdzenie nabycia spadku na rzecz Skarbu Państwa" - mówił szef komisji.
W ocenie rzecznika Ratusza Bartosza Milczarczyka, słowa Jakiego o rażącym naruszeniu interesu społecznego przez Gronkiewicz-Waltz świadczą o wykorzystywaniu komisji do działań politycznych. "Pani prezydent, kiedy miała informacje, dotyczące tego, że nadzór dyrektora BGN nad urzędnikami, którzy zajmują się kwestiami reprywatyzacyjnymi jest nadzorem niewystarczającym, zwolniła zarówno pana dyrektora, wicedyrektora, jak i inną osobę odpowiedzialną za przygotowywanie decyzji administracyjnych" - wskazał.
"Nawet gdybyśmy nie chcieli wzywać Hanny Gronkiewicz-Waltz, nawet dla świętego spokoju, to nie bardzo mamy wyjście. Z trzech powodów. Po pierwsze dlatego, że w większości spraw jest po prostu stroną, po drugie dlatego, że w większości spraw jest potencjalnym beneficjentem jako osoba, która sprawuje nadzór nad skarbem państwa, a po trzecie też dlatego, że w jednym z tych wątku dorobiła się też jej rodzina. Po prostu my nie mamy wyjścia" - powiedział Jaki o ponownych wezwaniach dla prezydent stolicy.
Według Jakiego, komisja rozważy złożenie wniosku do prokuratury ws. reprywatyzacji Twardej. "Dla nas te wątki kryminalne są poboczne w stosunku do naszego głównego postępowania, koncentrujemy się na tym, aby rozpoznać te wszystkie sprawy z punktu widzenia postępowania administracyjnego, które pozwoli na przywrócenie tych nieruchomości prawowitym właścicielom" - podkreślił.
Reprezentujący w komisji PO poseł Robert Kropiwnicki jest zdania, że komisja nie była przygotowana by, wydać "kompetentnie decyzję". Dodał, że członkowie komisji w poniedziałek otrzymali projekt decyzji - "na posiedzeniu odbyło się głośne czytanie 40 stron uzasadnienia, nie było większej dyskusji merytorycznej". Podkreślił, że to miasto wystąpiło o wznowienie postępowania i ustalenie właściwego kręgu spadkobierców. "Z tego względu uważam, że ostateczne decyzje powinno wydawać miasto po przekazaniu tej sprawy przez komisję" - dodał.
Odnosząc się do słów Jakiego o prezydent stolicy, Kropiwnicki stwierdził, że to "atak polityczny" na panią prezydent. Podkreślał, że decyzje ws. Twardej wydali urzędnicy z upoważnienia prezydent, a nie ona sama. Przekonywał, że uchylenie decyzji nie rozwiązuje sprawy, ponieważ dalej pozostają niezaspokojeni spadkobiercy, którzy "objawili się" po wydaniu decyzji z 2014 r. Według niego np. roszczenia może mieć Edith S. "Ta decyzja raczej pogłębia chaos, a nie go wyjaśnia" - podsumował.
Przedstawiciel Nowoczesnej Paweł Rabiej powiedział, że decyzja komisji była "dość oczywista", bo sam beneficjent wniósł aby decyzje uchylić. Jak mówił, na posiedzeniu komisji była wątpliwość czy uchylić decyzje, czy też uchylić je i skierować do ponownego rozpatrzenia. Pytany o zarzuty pod adresem Ratusza, Rabiej stwierdził, że aktywność urzędników, kiedy sprawa Twardej była rozpatrywana, powinna być dużo większa. "Dzisiaj nie mielibyśmy komisji weryfikacyjnej, nie mielibyśmy tej sprawy w ogóle do rozpatrywania, gdyby Twarda 8 i 10 miała zbadanych spadkobierców, miała też dobry ogląd tego, co się działo wokół sprawy kuratorów, miasto mogło tu działać bardziej aktywnie" - ocenił.
Komisja wydała dobrą decyzję, która "odpowiada prawu" i jest pożądana ze względów społecznych - ocenił przedstawiciel PSL Bartłomiej Opaliński. "Nie dopuszczamy, aby nieruchomość warta miliony złotych została sprzedana za 0,1 proc. wartości, aby prawa i roszczenia zostały oddane. Po drugie, zlikwidowano przecież szkołę, placówkę oświatową, prawdopodobnie ta placówka będzie mogła zostać przywrócona w tym miejscu" - powiedział Opaliński. Według niego, bierność i brak aktywności Ratusza mogły wskazywać, że chciał się on po prostu "pozbyć nieruchomości i zaspokoić roszczenia". "A to nie tak powinno wyglądać" - dodał. "Ciężar spoczywa na całym organie - na mieście stołecznym, a nie na poszczególnej osobie" - podkreślił.
Stronami postępowania ws. Twardej byli przed komisją miasto i Maciej M. (ma prokuratorskie zarzuty w związku z tą m.in. reprywatyzacją; przebywa w areszcie, gdzie był przesłuchany przez komisję - PAP). Wnosił on by komisja uchyliła obie decyzje reprywatyzacyjne na jego korzyść.
Skomentuj artykuł