Lądowanie Boeinga udane

Lądowanie Boeinga udane
Samolot Polskich Linii Lotniczych LOT Boeing 767 lecący z Newark w USA do Warszawy, mający kłopoty z podwoziem wylądował awaryjnie na warszawskim lotnisku Okęcie. Na pokładzie samolotu było 230 osób. Nikt nie został ranny. (fot. PAP/Jacek Moczydłowski)
PAP / wm

Procedura lądowania Boeinga 767 przebiegła absolutnie prawidłowo, nikomu z pasażerów nic się nie stało - powiedzial PAP rzecznik LOT-u Leszek Chorzewski.

Chorzewski poinformował, że samolot lądował praktycznie z pustymi bakami. Wcześniej maszyna zrzuciła nadmiar paliwa.

- W związku z tym ryzyko zapalenia się samolotu było niewielkie. Iskry, które było widać w telewizji przy lądowaniu, to normalne tarcie metalu o asfalt. Na pasie była położona "poduszka" ze specjalnej substancji gaśniczej (...); samolot po wylądowaniu, zatrzymaniu został standardowo również polany substancjami gaśniczymi - opowiadał.

Jak podkreślił rzecznik, "cała procedura lądowania przebiegła absolutnie, w 100 proc. prawidłowo".

DEON.PL POLECA

- Mimo że wyglądało to dramatycznie, nikomu z pasażerów nic się nie stało - powiedział.

Prezes LOT-u powiedział też dziennikarzom, że Tadeusz Wrona - kapitan Boeinga, który lądował awaryjnie w Warszawie - jest jednym z najbardziej doświadczonych pilotów. Od 20 lat lata na Boeingach, jest też szybownikiem.

- Przeprowadził to lądowanie awaryjne perfekcyjnie. Niestety, rzadko to się tak kończy. Wystarczy zły kąt natarcia, skrzywienie samolotu - powiedział Piróg.

Poinformował, że na pokładzie samolotu prawdopodobnie byli obcokrajowcy, ponieważ zwykle na trasie tej podróżują także pasażerowie z zagranicy. Zaznaczył, że jeszcze nie sprawdzał listy pasażerów.

Prezes LOT-u powiedział, że było to pierwsze na Okęciu lądowanie samolotu pasażerskiego bez wysuniętego podwozia.

- Z tego co wiem od naszej załogi, nie było paniki na pokładzie. Nikt nie odniósł obrażeń - zapewnił Piróg.

Szczegóły usterki i przebieg lądowania

Ok. 30 minut po starcie z Newark (USA) załoga polskiego samolotu sygnalizowała usterkę centralnego systemu hydraulicznego - poinformował na konferencji prasowej prezes LOT-u Marcin Piróg.

- Jeśli chodzi o klapy, to zadziałały, ale nie wysunęło się podwozie, stąd też przez godzinę samolot krążył (przed lądowaniem). Po pierwsze próbował wypuścić podwozie, po drugie miał za dużo paliwa, żeby lądować - powiedział Piróg.

Wyjaśnił, że nad Warszawą boeing miał 7 ton paliwa. Maszyna musiała krążąc zużyć tyle paliwa, by "przy minimalnej ilości przy trzech tonach lądować".

Awaryjne zrzucanie paliwa nie miało miejsca.

Piróg poinformował, że samolot boeing 767, zwany Papa charlie, to-14 letni, najmłodsza z maszyn długodystansowej floty LOT-u. - Był w bardzo dobrym stanie technicznym. Tego typu usterki zdarzają się w każdym typie samolotów - zaznaczył.

Prezes polskiego przewoźnika wyjaśnił, że wieczorem albo w nocy maszyna zostanie podniesiona z płyty lotniska i przetransportowana do bazy technicznej LOT-u. Na razie samoloty, które miały lądować na warszawskim lotnisku, przyjmują porty w Krakowie, Poznaniu i Łodzi.

Relacje pasażerów

Przed lądowaniem był moment grozy. Nikt nie wiedział jak to się skończy. Bałem się - mówił po wyjściu z lotniska pan Hubert, pasażer Boeinga 767, który wylądował awaryjnie na Okęciu.

- Podczas samego lądowania odetchnąłem. Nawet nie odczułem, że nie lądujemy na kołach. To musiało być profesjonalne lądowanie - dodał. Pytany o samopoczucie, nie krył, że nadal jest podenerwowany. - Ciśnienie jeszcze nie zeszło, schodzi powoli - powiedział, ale nie krył, że nadal będzie latał samolotami, bo to jego zdaniem najbezpieczniejszy środek transportu.

Pani Małgorzata, która na stałe mieszka w Stanach, opowiadała: - Lot przebiegał spokojnie, choć słyszałam, że już po starcie z Nowego Jorku coś szwankowało. Większość pasażerów zorientowała się, że coś jest nie w porządku przed lądowaniem, bo krążyliśmy zbyt długo w okolicach Warszawy. W samolocie coś warczało i trzeszczało. Kapitan powiedział, że wszystko jest pod kontrolą. Po lądowaniu wszyscy dziękowali +temu na górze+. Bili brawo. Ale pojawiły się na zewnątrz iskry i dym. Wtedy rzuciliśmy się do wyjścia i w popłochu opuszczaliśmy samolot.

Nastoletni Krzysztof, który przebywał przez tydzień w Stanach mówił, że pilot ostrzegł pasażerów, że jest awaria i trzeba zachować ostrożność. - Po wylądowaniu i otwarciu drzwi, zjechałem zjeżdżalnią i pobiegłem przed siebie bojąc się, że coś może wybuchnąć... - przyznał.

Pasażerowie zaczęli opuszczać lotnisko

Pasażerowie samolotu, który awaryjnie lądował we wtorek po południu na Okęciu, zaczęli opuszczać lotnisko. Niektórzy przez kilka godzin czekali w tzw. centrum pobytowym - tyle trwały procedury Straży Granicznej i policji związane z odbiorem bagaży.

Pierwsi pasażerowie zaczęli wychodzić na terminal przylotów po godz. 19. W kolejnej turze - przed godz. 21 - pasażerowie byli wypuszczani przez centrum konferencyjne, w którym czekały na nich rodziny i bliscy.

Jak poinformował PAP rzecznik portu Przemysław Przybylski, ewakuowani pasażerowie zostali zbadani w centrum medycznym. Jedna z kobiet, w ciąży, ze względu na stres została przewieziona do szpitala.

Przybylski informował, że pasażerowie zgromadzeni w centrum pobytowym oczekiwali na procedury Straży Granicznej. Zaznaczył, że ze strony samego lotniska nie było żadnych przeszkód, by pasażerowie szybko opuścili jego teren.

Jak dowiedziała się PAP u służb lotniska, policja musiała zafoliować każdy z bagaży, aby nie doszło do podejrzenia kradzieży, procedura ta okazała się bardzo czasochłonna.

Część pasażerów, która opuściła lotnisko bez bagaży, narzekała na te długie procedury.

Chwalili jednak profesjonalizm kapitana i załogi. O tym, że samolot będzie lądował awaryjnie, pasażerowie - jak mówili - dowiedzieli się tuż przed planowym lądowaniem. Następnie przez ponad godzinę, kiedy samolot krążył nad Warszawą, przygotowywali się do awaryjnego lądowania.

- Personel pokładowy pouczał nas, jak mamy się zachować, kiedy będzie komenda: 'lądowanie awaryjne'. Po tym haśle mieliśmy położyć głowę na kolanach - powiedział Dariusz, jeden z pasażerów.

Na lotnisku pojawiły się komunikaty, że z powodu awaryjnego lądowania Boeinga 767 lotnisko zostało zamknięte, a pasażerowie są proszeni o kontakt z liniami, z którymi mieli odbyć lot.

Bohaterski pilot - Kpt. Tadeusz Wrona

Tadeusz Wrona, kapitan Boeinga 767, który awaryjnie lądował na warszawskim Okęciu, jest szybownikiem Aeroklubu Leszczyńskiego. Jak powiedział PAP dyrektor aeroklubu Andrzej Majchrzak, Wrona w barwach aeroklubu lata od 10 lat.

- Wrona trafił do nas około 2001 roku. Regularnie bierze udział w szybowcowych mistrzostwach Polski, latał także w tym roku. W osiąganiu większych sukcesów w szybownictwie nie pozwala mu praca - powiedział PAP Majchrzak.

- Jest rozsądnym pilotem, nie jest ryzykantem, co w szybownictwie mogłoby się skończyć tragicznie.  Prywatnie jest bardzo skromną, sympatyczną, otwartą osobą - dodał.

Jak podkreślił,  Tadeusz Wrona może liczyć na uhonorowanie jego zasług również w Lesznie.

- Z pewnością pogratulujemy mu w naszym gronie, może wypijemy kieliszek koniaku, ale na więcej nie będzie czasu. Gdy Tadeusz Wrona przyjeżdża do Leszna na mistrzostwa, to czeka go intensywny trening, czas mistrzostw i ucieka do pracy - powiedział.

Prezes LOT-u Marcin Piróg poinformował, że Tadeusz Wrona  jest jednym z najbardziej doświadczonych pilotów, na Boeingach lata od 20 lat.

Utrudnienia na lotnisku

- Z moich informacji wynika, że samolot zatrzymał się za krzyżówką pasów, w związku z tym lotnisko musi być zamknięte i przypuszczam, że potrwa to przez szereg najbliższych godzin - powiedział Chorzewski.

Andrzej Browarek z Komendy Stołecznej Policji podał natomiast, że wznowiono już ruch samochodów w al. Krakowskiej w okolicy ul. 17 stycznia. Ruch został tam zamknięty ze względów bezpieczeństwa w związku z awaryjnym lądowaniem.

Prezydent podziękował pilotom za sprawną akcję

Prezydent Bronisław Komorowski "w imieniu całej Polski" podziękował we wtorek pilotom, załodze, pasażerom, a także wszystkim służbom, które zabezpieczały awaryjne lądowanie Boeinga 767 na warszawskim Okęciu. Zapowiedział też odznaczenia dla załogi samolotu.

- Myślę, że będę wyrazicielem opinii wszystkich w Polsce, jeśli po pierwsze zacznę od podziękowań - podziękowań przede wszystkim dla pilotów, dla całej załogi samolotu polskiego, dla wszystkich służb, które zabezpieczały lądowanie awaryjne - podkreślił prezydent na wtorkowym briefingu prasowym.

Dziękował też pasażerom Boeinga. - Wiem z rozmowy z kapitanem Tadeuszem Wroną (dowódcą samolotu - PAP), że i pasażerowie bardzo skutecznie współdziałali w tym szczególnie trudnym momencie, jakim było przygotowanie i przeprowadzenie lądowania awaryjnego, potem ewakuacja samolotu - powiedział Komorowski.

Zwrócił jednocześnie uwagę, że tutaj samo "nic się nie udało". - To zadziałał system - skuteczny system, zadziałały w pełni procedury i świetnie zadziałali i sprawdzili się ludzie. Im wszystkim, z całego serca, w imieniu całej Polski, dziękuję - oświadczył prezydent.

- Możemy być pewni, że te zdjęcia z lądowania awaryjnego Boeinga na lotnisku, z tej ewakuacji sprawnie przeprowadzonej, z akcji przygotowania pasa lądowania obiegną cały świat. One będą świadczyły dobrze o Polsce, dobrze o polskim przewoźniku, dobrze o polskich pilotach, będą świadczyły, że w sytuacjach awaryjnych państwo polskie sprawdza się i radzi sobie dobrze - zaznaczył Komorowski.

Jego zdaniem, zdjęcia z awaryjnego lądowania w Warszawie będą "pokazywane w szkoleniach pilotów, służb lotniskowych, jako przykładowa akcja przygotowania i przeprowadzenia lądowania awaryjnego, a także dobrego współdziałania służb, ludzi i dobrego sprawdzenia się niełatwych, trudnych, awaryjnych procedur".

Komorowski zapowiedział też odznaczenia dla załogi Boeinga 767. - W takich sytuacjach myślę, że prezydent powinien skorzystać z takiego wielkiego przywileju, jakim jest prawo do podziękowania poprzez odznaczenie w imieniu całego narodu tym, którzy zasłużyli się. Niewątpliwie załoga Boeinga, który dzisiaj lądował awaryjnie zasłużyła się w pełni i zasłużyła na naszą wspólną, polską wdzięczność - podkreślił.

Relacjonując swoją rozmowę z kpt. Wroną, prezydent powiedział, że była ona krótka.  - Dowiedziałem się, że sytuacja była rzeczywiście bardzo trudna, że jednak przy pełnym, dobrym współdziałaniu ze służbami zabezpieczającymi lotnisko i właśnie z pasażerami, udało się ten bardzo trudny manewr przeprowadzić szczęśliwie - powiedział Komorowski.

Według niego, w głosie dowódcy Boeinga "słychać było ogromną ulgę". - W zasadzie wynik mógł być albo ten, który wszyscy oglądaliśmy, albo niestety zupełnie odwrotny, w pełni tragiczny. I tego pełną świadomość miała załoga i pełną świadomość miał kapitan Tadeusz Wrona - zaznaczył prezydent.

Szefowa Biura Prasowego Kancelarii Prezydenta Joanna Trzaska-Wieczorek poinformowała PAP, że na warszawskie lotnisko udał się szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego gen. Stanisław Koziej. Dodała, że Bronisław Komorowski rozmawiał też telefonicznie z szefem straży pożarnej lotniska.

Boingowi na terenie Polski towarzyszyły dwa myśliwce F-16

Samolotowi PLL LOT, który szczęśliwie wylądował na lotnisku Warszawa-Okęcie, towarzyszyły dwa F-16 z 32. Bazy Lotnictwa Taktycznego w Łasku (Łódzkie). Należące do niej maszyny pełniły we wtorek dyżur bojowy.

Jak powiedział PAP rzecznik prasowy Dowództwa Sił Powietrznych ppłk Robert Kupracz, jeżeli jakikolwiek samolot lub śmigłowiec ma problemy w polskiej strefie powietrznej, automatycznie jest podrywana do lotu para dyżurna myśliwców, której zadaniem jest nawiązać kontakt z załogą i pomóc w rozwiązywaniu problemów.

Wojsko sygnał o kłopotach boeinga otrzymało ok. godz. 13.40. Dwa F-16 wystartowały w ciągu 10 minut, a po kilku minutach nawiązały kontakt z samolotem PLL Lot. - Piloci po prostu sprawdzili, jak maszyna zachowuje się w powietrzu. Okazało się, że niestety podwozie nie wyszło i poinformowali o tym załogę, więc można było zacząć odpowiednie procedury. W tym przypadku sprawa była dość klarowna i czysta - powiedział PAP Kupracz. Samoloty wojskowe towarzyszyły boeingowi do momentu przyziemienia.

Dyżury cyklicznie pełnią cztery bazy Sił Powietrznych: w Mińsku Mazowieckim i Malborku, gdzie stacjonują samoloty MiG-29, oraz Poznań-Krzesiny i Łask, wyposażone w F-16.

Lotnisko będzie nieczynne do środy

Stołeczne lotnisko im. Fryderyka Chopina będzie zamknięte do środy do godz. 8 rano. Oznacza to, że do tego czasu nie będą wykonywane ani starty, ani lądowania samolotów - poinformował we wtorek PAP rzecznik rzecznik LOT-u Leszek Chorzewski.

Chorzewski nie był w stanie powiedzieć, ile rejsów zostanie odwołanych. - Chcę te samoloty, które były w powietrzu, które zmierzały do Warszawy, aby były skierowane na inne lotniska. Odnośnie rejsów, które mają startować z Warszawy, decyzja należy do linii lotniczych - co zrobią - dodał.

Jak powiedział, w nocy może zostać podjęta decyzja odnośnie tego, czy lotnisko zostanie otwarte w środę o 8 rano.

Akcja straży pożarnej na lotnisku

W akcji związanej z awaryjnym lądowaniem samolotu na warszawskim lotnisku brało udział 26 jednostek straży pożarnej. Zabezpieczało ją też na miejscu kilkanaście karetek pogotowia - powiedział PAP rzecznik komendanta głównego Państwowej Straży Pożarnej Paweł Frątczak.

Nic nikomu się nie stało, jedna osoba, wskutek szoku, trafiła do szpitala - podał  Frątczak.

Podkreślił, że podczas akcji służby działały zgodnie z obowiązującymi i wielokrotnie ćwiczonymi procedurami.

- Gdy pilot przekazał informację, że nie udało się otworzyć podwozia, pas do lądowania został pokryty pianą, tak, by zmniejszyć ryzyko iskrzenia pomiędzy elementami kadłuba, a asfaltem. Po wylądowaniu maszyna została dodatkowo schłodzona pianą - zaznaczył Frątczak.

Przypomniał, że wcześniej samolot musiał krążyć nad Warszawą, by wypalić nadmiar paliwa.

Na miejsce jego lądowania jako pierwsze przyjechały ciężkie samochody lotniskowej straży pożarnej. Dołączyło do nich 19 jednostek państwowej straży pożarnej i kilkanaście karetek pogotowia.

Jak wyjaśnił Frątczak lotniskowa straż pożarna, jest służbą, która nie podlega Państwowej Straży Pożarnej. - Każdy port lotniczy, posiadający certyfikaty musi wyposażony w specjalistyczny sprzęt, musi też mieć wykwalifikowanych strażaków - ratowników, którzy są pracownikami lotniska - dodał rzecznik.

- Lotniskowa straż pożarna dysponuje specjalistycznym sprzętem. Zgodnie z procedurami te wozy, które ważą ponad 50 ton, mają od ogłoszenia alarmu 3 minuty na dojechanie do każdego miejsca na lotnisku, w którym np. doszło do pożaru. Mimo swojej wagi prędkość 80 km/h rozwijają w ciągu 30 sekund - dodał rzecznik.

Jak zaznaczył, warszawskie lotnisko posiada też jako jedyne w kraju specjalny sprzęt do podnoszenia samolotów bez podwozia. - To oczywiście bardzo skomplikowana operacja. Samolot nie może się w jej trakcie przełamać - podkreślił Frątczak.

Poinformował, że podstawowym zadaniem strażaków z PSP, którzy przyjechali na miejsce, było ewakuowanie 220 pasażerów samolotu. - Wykorzystano do tego trapy ratownicze. Nikt nie został ranny, z naszych informacji wynika, że jedna osoba trafiła do szpitala, ale był to efekt szoku - dodał Frątczak.

Jak poinformowały PLL LOT, nic nie stało się też żadnemu z 11 członków załogi samolotu.

Frątczak zaznaczył, że na miejscu był cały czas komendant główny PSP gen. bryg. Wiesław Leśniakiewicz.

Awaryjne lądowanie na Okęciu bada państwowa komisja

Pięcioosobowy zespół z Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych bada incydent, do którego doszło we wtorek na lotnisku Warszawa-Okęcie. Na pierwszy rzut oka samolot po lądowaniu "na brzuchu" nie wygląda na bardzo uszkodzony - powiedzieli PAP członkowie komisji.

Jak powiedział PAP we wtorek wieczorem wiceprzewodniczący PKBWL Maciej Lasek komisja zakończyła oględziny kabiny, zabezpieczyła rejestratory pokładowe - rozmów, parametrów lotu i szybkiego dostępu, pomogła policji w przeprowadzeniu jej oględzin oraz zabezpieczyła dokumentację operacyjną i techniczną. - Będziemy ustalali dalszy plan, związany z podnoszeniem samolotu i transportem do hangaru - powiedział Lasek, który uczestniczył w pracach na Okęciu.

Według komisji jest za wcześnie, by mówić o wstępnych przyczynach zdarzenia. - Generalnie wiadomo, że przyczyną jest prawdopodobnie niesprawność układu hydraulicznego, ale to jest skutek czegoś innego. Przyczyna musi być bardziej szczegółowa - wyjaśnił w rozmowie z PAP przewodniczący komisji Edmund Klich, który jednak nie brał udziału w pracach komisji na lotnisku.

- W tej chwili najważniejsze jest podniesienie samolotu, odblokowanie lotniska. Myślę, że to może potrwać jeszcze ładnych parę godzin. Nie jestem nawet w stanie podać jakiegoś przypuszczalnego terminu - powiedział Lasek.

Przed komisją teraz odczytanie i analiza zapisów rejestratorów, a także analiza dokumentacji technicznej i, po przetransportowaniu samolotu do hangaru, oględziny instalacji maszyny, szczególnie podwozia. - Dopiero na tej podstawie będziemy mogli postawić jakieś hipotezy, co się stało - podkreślił wiceprzewodniczący PKBWL.

W jego ocenie samolot "na pierwszy rzut oka nie wygląda na bardzo uszkodzony". Jednak, jak podkreśla Lasek, maszynę czekają dopiero dokładniejsze oględziny w hangarze. Na razie komisja zastanawia się, jak zakwalifikować wtorkowe zdarzenie na Okęciu. - Po analizie uszkodzeń samolotu będziemy mogli powiedzieć, czy to jest wypadek, czy to jest poważny incydent - powiedział Lasek.

Zadaniem komisji jest ocena zabezpieczenie lotniska i pracy służby ruchu lotniczego oraz zbadanie działań załogi stanu technicznego samolotu.

O sytuacji komisja została powiadomiona, zanim samolot wylądował, dlatego przystąpiła do pracy w kilkadziesiąt minut po ewakuacji pasażerów.

Komisja jest zobowiązana do wydania raportu pośredniego po miesiącu. - Myślę, że więcej danych będzie wcześniej. Jednak nie mogę określać tego terminu - powiedział PAP Klich.

Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych, usytuowana przy ministrze infrastruktury, bada wszystkie wypadki i poważne incydenty lotnicze, do jakich doszło na terenie Polski w lotnictwie cywilnym. Komisja ma ustalać ich przyczyny i okoliczności, nie orzeka co do winy i odpowiedzialności, natomiast na podstawie wyników badań proponuje odpowiednie środki dla zapobiegania wypadkom w przyszłości. Raporty i zalecenia komisji stanowią podstawę do podjęcia przez prezesa Urzędu Lotnictwa Cywilnego decyzji ws. podjęcia działań profilaktycznych.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Lądowanie Boeinga udane
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.