"Nie boję się śledztwa ws. leku przeciw WZW"
Marszałek Sejmu, b. minister zdrowia Ewa Kopacz powiedziała, że jest spokojna o postępowanie ws. rzekomego niedopełnienia przez nią obowiązków poprzez dopuszczenie do refundacji lamiwudyny - leku na wirusowe zapalenie wątroby typu B.
Sąd Okręgowy w Warszawie nakazał prokuraturze wszcząć postępowanie ws. refundacji lamiwudyny po skardze grupy chorych z Fundacji "Gwiazda Nadziei". Według nich stosowana długotrwale w większości przypadków powoduje mutacje wirusa i jego uodpornienie na wszelkie kolejne terapie.
Kopacz, pytana o to śledztwo w czwartek radiowej Trójce, powiedziała, że jest spokojna. - Przez swój żywot w polityce, a szczególnie przez cztery lata w ministerstwie zdrowia przeżyłam wiele doniesień do prokuratury, w tym bardzo głośną sprawę szczepionek - dodała.
Według niej lamiwudyna - lek, którego dotyczy postępowanie - "funkcjonowała w leczeniu schorzeń już wcześniej", a wnoszące skargę stowarzyszenie pacjentów uważa, że "powinny być inne leki, nowocześniejsze, droższe".
Podkreśliła, że zanim zostanie wydana decyzja o programach terapeutycznych i refundacji leków minister zdrowia zasięga opinii konsultantów krajowych - specjalistów w danej dziedzinie - i agencji oceny technologii, która ocenia, "czy leczenie jest bezpieczne i czy nas stać na to leczenie".
Kopacz była też pytana, kto powinien napisać nową ustawę o ogrodach działkowych. W środę Trybunał Konstytucyjny uznał w środę za niezgodne z konstytucją 24 z 50 artykułów ustawy o rodzinnych ogrodach działkowych. Zdaniem marszałek "w sprawie działkowców powinien powstać jeden wspólny, ponadpolityczny projekt".
Skomentuj artykuł