"Nigdy nie tracimy nadziei, po to tam lecimy"
Z wojskowego lotniska w Warszawie wystartował w piątek rządowy samolot z grupą ratowników, którzy lecą na Haiti w rejon trzęsienia ziemi. Na Haiti poleciało 54 strażaków z grupy poszukiwawczo-ratowniczej z 12 psami wyspecjalizowanymi w poszukiwaniu żywych osób pod gruzami. Na pokładzie rządowego TU-154 zabiorą 4 tony sprzętu.
Lot na Haiti potrwa około 16 godzin. Ratownicy zaczną poszukiwania ludzi zaraz po przybyciu na miejsce. Szczegółowe zadania dla grupy strażaków z Polski określone zostaną na miejscu katastrofy przez przedstawicieli tamtejszych władz, a sposób prowadzenia działań określi polski dowódca akcji.
Zastępca szefa polskiej grupy ratowniczej bryg. Marek Komorowski powiedział, że natychmiast po przybyciu na miejsce większość strażaków rozpocznie poszukiwania, a pozostali zajmą się przygotowaniem miejsca zakwaterowania.
Na Haiti temperatura powietrza wynosi prawie 30 stopni. – Wysoka temperatura powoduje, że ludzie uwięzieni pod gruzami będą odwodnieni, ale nie zamarzną. Istnieje szansa na odnalezienie ludzi, szczególnie przy budynkach. Przy strukturze zabudowań, która tam istnieje, jest szansa, że powstały luki, w których są ludzie i właśnie do tych ludzi chcemy dotrzeć – powiedział Komorowski.
Przypomniał, że ratownicy nawet po 7 dniach od trzęsienia ziemi odnajdowali w gruzowiskach żywych ludzi. – Nigdy nie tracimy nadziei, po to tam lecimy. Ratownik to nie jest zawód, to jest powołanie. Lecąc tam, mamy nadzieję, że uratujemy jak najwięcej ludzi, bo właśnie do tego byliśmy szkoleni – powiedział Komorowski.
Podkreślił, że grupa ratownicza to nie tylko sprzęt i ludzie, ale także szkolone psy, wyspecjalizowane w poszukiwaniu żywych osób pod gruzami. – Pies dla ratownika to jest przyjaciel, ratownik spędza z nim większość swojego czasu. Nie da się psa szkolić przez 2 godziny, a przez resztę dnia o nim zapomnieć. Pomimo że jest to pies służbowy, wielokrotnie jest zabierany na przykład na weekendy do domu – powiedział zastępca szefa polskiej grupy ratowniczej.
Grupa strażaków z Nowego Sącza, Warszawy, Gdańska, Łodzi i Poznania wyposażona jest w specjalistyczny sprzęt ratowniczy do poszukiwania i uwalniania osób uwięzionych pod gruzami. Są to geofony, kamery wziernikowe, kamery termowizyjne oraz sprzęt mechaniczny i hydrauliczny do odgruzowywania ofiar.
– Ratownicy posiadają także sprzęt łączności satelitarnej, prowiant i zaplecze, zapewniające pełną samowystarczalność w zakresie logistycznym do działań zaplanowanych na 6-7 dni – powiedział dziennikarzom rzecznik państwowej straży pożarnej Paweł Frątczak.
Jak dodał, ratownicy mają specjalistyczne wyszkolenie w zakresie dotarcia, poszukiwania i wydobywania osób uwięzionych pod gruzami oraz udzielania kwalifikowanej pierwszej pomocy. Posiadają pełen zestaw szczepień ochronnych. Są także dodatkowo ubezpieczeni do działań poza granicami Polski. – Zadaniem grupy będzie udzielenie wszelkiej niezbędnej pomocy ratowniczej, poszukiwanie ofiar oraz ich odgruzowywanie, a także pomoc techniczna – powiedział Frątczak.
Polską grupę z certyfikatem ONZ tworzą strażacy służący w pięciu krajowych GPR-ach, które są kierowane przede wszystkim do działań w strefach trzęsień ziemi i katastrof budowlanych. Uzyskanie certyfikatu sprawia, że ONZ ma pewność, że są one technicznie i logistycznie przygotowani do niesienia pomocy w każdym zakątku świata.
Skomentuj artykuł