Nowa uchwała Rady Politycznej PiS
Rada Polityczna PiS przyjęła uchwałę, w sprawie zagrożeń dla polskiej demokracji - poinformował prezes PiS Jarosław Kaczyński. Zagrożenia te - tłumaczył - polegają m.in. na atakach partii rządzącej na środowiska, które poparły PiS w wyborach prezydenckich.
Wśród środowisk, które są - według prezesa PiS - atakowane przez partię rządzącą Kaczyński wymienił NSZZ "Solidarność" i Kościół.
O uchwale ws. zagrożeń dla polskiej demokracji Jarosław Kaczyński powiedział podczas sobotniej konferencji prasowej.
- To jest uchwała, która mówi, że sytuacja pod tym względem była nie najlepsza i przedtem, ale po wyborach prezydenckich doszło do gwałtownych ataków ze strony partii rządzącej - która dzisiaj ma właściwie wszystko - na środowiska i instytucje, które poparły Prawo i Sprawiedliwość, jak "Solidarność", albo też były podejrzewane, że popierają Prawo i Sprawiedliwość" - relacjował.
Kaczyński przekonywał, że takie ataki nie powinny mieć miejsca. "To jest kwestionowanie zasady, że w demokratycznym kraju jest władza, jest opozycja i że można poprzeć tych, albo tamtych, skądinąd Kościół nikogo wprost nie popierał, to jest co najwyżej kwestia poszczególnych duchownych, oni jako obywatele polscy mają do takich opcji prawo" - powiedział.
W uchwale Rada Polityczna PiS oceniła, że w Polsce ukształtował się system, w którym bardzo zdecydowaną przewagę w mediach uzyskała jedna opcja polityczna, dominująca także w sferze władzy, co jest groźne dla demokracji.
- Rządząca partia, wykorzystując sytuację powstałą w wyniku śmierci wielu osób zajmujących wysokie stanowiska państwowe i nie czekając na wynik wyborów prezydenckich, zawłaszczyła wiele instytucji i jest na drodze do przejęcia pełnej kontroli nad mediami publicznymi - oceniono w uchwale.
Jak podkreślono w dokumencie, PO i "pozostające na jej usługach media formułują absurdalne oskarżenia i zarzuty" wobec Kościoła i "Solidarności".
Rada Polityczna zajmowała się również sprawą wyborów samorządowych. "Ta sprawa została omówiona, co do pewnych głównych założeń naszego działania, zarówno przeze mnie, jak i przez Krzysztofa Jurgiela w jego wystąpieniu" - powiedział prezes PiS.
Jak zapewnił, PiS jest już "zupełnie dobrze" przygotowane. - Te wszystkie opowieści o naszych zapóźnieniach są po prostu nieprawdziwe - powiedział.
Prezes PiS, pytany na konferencji prasowej o strategię w wyborach samorządowych odpowiedział: "nawet gdybym już miał w głowie tę strategię, uznawałbym ją za element nie do rozpowszechniania".
- Kierunek jest znany - chcemy, aby jakość życia Polaków się podniosła i nie widzimy możliwości, aby ona się podniosła w ramach tego systemu, który obecnie funkcjonuje i narzuca politykę całkowitej bierności, którą uprawia ten rząd - powiedział prezes PiS.
Według niego, rząd "jest nastawiony przede wszystkim na strzeżenie interesów pewnych wąskich grup, które stały się profitentami przemian w Polsce na początku lat 90-tych". Kaczyński przekonywał, że ten system trzeba zmienić, ponieważ blokuje wielką dynamikę, "która jest zawarta w umysłach i sercach" ludzi.
Jak mówił, potrzeba "zdecydowanej, twardej polityki, która będzie egzekwowała prawo, reguły rynkowe i zasady prawdy". Prezes PiS ocenił, że te trzy sprawy wystarczą, by Polska się zmieniła, ale potrzeba "paru lat takiej polityki".
Kaczyński był pytany, czy jest możliwe, że na czele kampanii w wyborach parlamentarnych stanie eurodeputowany Zbigniew Ziobro.
- Mam rozstrzygać w tej chwili, kto będzie szefem kampanii? Jak czytam różne pogłębione analizy dotyczące moich relacji ze Zbigniewem Ziobro, to chwilami jestem w stanie poważnego zagrożenia, bo chociaż naprawdę nie jest mi do śmiechu po śmierci mojego brata, to jednak dostaję ataków śmiechu - odpowiedział prezes PiS.
W uchwale PiS "kategorycznie sprzeciwia się" włączeniu lasów państwowych do sektora finansów publicznych. Według ugrupowania, m.in. projekt ustawy o finansach publicznych z 7 września 2010 r. "to wielkie zagrożenie dla lasów państwowych, zmierzające w najbliższej przyszłości do ich prywatyzacji i zamknięcia lasów przed społeczeństwem".
- Partia Polska Plus wczoraj się rozwiązała, jej członkowie weszli w skład PiS; duża grupa - kilkunastoosobowa - weszła w skład naszej Rady Politycznej - mówił podczas sobotniej konferencji prasowej prezes PiS Jarosław Kaczyński.
- To powrót do sytuacji sprzed lat, do współpracy, która naprawdę przynosiła kiedyś bardzo dobre efekty. Mieliśmy kiedyś, w latach 2001-05, klub oceniany jako jeden z dwóch najlepszych w ciągu tego dwudziestolecia - ocenił Kaczyński.
Prezes PiS wyraził przekonanie, że "dalsza wspólna praca będzie służyła temu wszystkiemu czemu poświęcony jest w ogóle wysiłek PiS i szerzej - polskich formacji prawicowych". - Ten proces konsolidacji nie jest jeszcze w 100 proc. zakończony, bo jest jeszcze formacja Marka Jurka" - zauważył Kaczyński. Jak dodał formacja ta "na razie nie przejawia tendencji by wejść" do PiS.
Pytany o to, czy możliwe jest, że w najbliższym czasie któryś z liderów Polski Plus zostanie wiceprezesem PiS Kaczyński odparł: - Kilkanaście osób weszło do Rady Politycznej, wszystkie opcje są otwarte. Jak relacjonował, powiedział Jerzemu Polaczkowi i Kazimierzowi Ujazdowskiemu, że "przyszłość w partii może oznaczać najróżniejsze decyzje dotyczące wszystkich kwestii".
- Proszę zwrócić uwagę na to, że obydwaj koledzy są ode mnie znacznie młodsi - dodał Kaczyński.
- Wszystko jest możliwe, niczego w tej chwili nie zamykam - zadeklarował. Prezes PiS zastrzegł jednak, że jak na razie nie było rozmów o tym, by któryś z polityków Polski Plus został wiceprezesem PiS-u.
- Po 10 kwietnia, po katastrofie w Smoleńsku, uznaliśmy że jedność prawicy jest wartością nadrzędną, stąd ta decyzja, która odpowiada na oczekiwania bardzo znaczącej części opinii publicznej - mówił na sobotniej konferencji prasowej Jerzy Polaczek.
- Od dzisiaj rozpoczynamy pracę polityczną i parlamentarną w partii PiS, niektórzy ponownie, niektórzy - po raz pierwszy - mówił.
- Pierwszy to konieczność budowania alternatywy dla najbardziej pasywnych i biernych rządów w historii wolnej Polski - podkreślił. W jego opinii są to "rządy bierne na arenie międzynarodowej, podnoszące podatki, osłabiające konkurencyjność Polski, uchylające się od rozwiązywania poważnych problemów publicznych".
- Nasz krok to spełnienie oczekiwań nie tylko sympatyków centroprawicy czy wyborców, którzy głosowali na PiS i mają sympatie prawicowe, ale leży też w interesie kraju, bo w zdrowym państwie tak słaby rząd musi mieć alternatywę w postaci silnej struktury politycznej - ocenił Ujazdowski.
Drugim powodem decyzji o przejściu do PiS był - jak powiedział Ujazdowski - "monopol władzy połączony z brakiem wizji, brakiem ambicji i pasywnością".
- Mamy chęć dyrygowania ciałami społecznymi, straszenie niezależnych samorządowców przez PO, że jak się jej nie będą słuchać to stracą urzędy i stanowiska lokalne, mamy właściwie brak kontroli ze strony potężnej części mediów (...), sytuację, w której nie więcej niż trzech ekonomistów ośmiela się krytykować słabą politykę finansową rządu (...). To sytuacja braku kontroli publicznej (...) Odpowiedzią musi być zintegrowana opozycja - zaakcentował.
- Dla mnie to bardzo dobra nowina. Klub parlamentarny PiS jest większy. Mamy 162 posłów, w związku z tym jesteśmy rzeczywiście bardzo poważną siłą - podkreślił szef klubu PiS Mariusz Błaszczak.
Piątkowy kongres Polski Plus, który podjął decyzję o rozwiązaniu partii i integracji z PiS, zakończył toczone w tej sprawie od wielu tygodniu negocjacje. W wyborach prezydenckich Polska Plus poparła kandydaturę Jarosława Kaczyńskiego.
Skomentuj artykuł