Plaga plagiatów i nie wiadomo, co z nią robić

"Metro" / PAP / drr

Nikt w Polsce nie wie, jak duże jest zjawisko popełniania plagiatów przy pisaniu prac zaliczeniowych - ocenia dziennik "Metro".

Z jednej strony studenci tworzą kompilacje z gotowych tekstów znalezionych w internecie. Z drugiej zaś wykładowcy nie czytają prac przed wystawieniem ocen za ich wartość merytoryczną.

Nauczyciele, którzy czytają teksty studentów i zwracają uwagę na bezczelne kopiowanie szacują, że odsetek plagiatów wynosi od 10 proc. do nawet 3/4 prac w danej grupie. W takich państwach jak Wielka Brytania czy Niemcy badania robią same uczelnie. Wynika z nich, że plagiatów dopuszcza się aż 40 proc. studentów.

Wykrycie plagiatu na ogół nie jest trudne, bo studenci wykorzystują darmowe portale, z których można ściągnąć pracę na dowolny temat. Czasem dla zmylenia, tworzą kompilację z kilku tekstów na dany temat. Wszystko zależy od chęci samego wykładowcy.

DEON.PL POLECA

Na większości uczelni obowiązkowe jest tylko sprawdzenie prac dyplomowych za pośrednictwem specjalnego portalu, który zawiera ogólnopolską bazę tych, pisanych w poprzednich latach. Uczelnie muszą wykupić abonament, aby korzystać z tej strony. Ale gdyby jakiś nauczyciel chciał na własną rękę sprawdzić tam np. jakąś pracę semestralną, musiałby z własnej kieszeni zapłacić 5 zł. Dlatego wykładowcy często używają internetowych wyszukiwarek do wykrycia ewentualnych "źródeł", wykorzystanych przez piszącego.

Nawet jeśli student zostanie przyłapany na oszustwie, nic poważnego mu nie grozi. Kończy się na ocenie niedostatecznej i pisaniu pracy od nowa. Na Zachodzie za coś takiego uczniowie wylatują z uczelni, a u nas póki co, nie bardzo wiadomo jak postępować w takim przypadku.

Są jednak pozytywne przykłady. Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu odebrał pewnej pani za plagiat tytuł magistra, a dodatkowo sąd skazał ją na osiem miesięcy robót publicznych. W innej sprawie, jednemu z pracowników uniwersytetu wstrzymano prawo wykonywania zawodu na 10 lat. Za każdym razem sprawa plagiatu naukowego była rozpatrywana przez komisję dyscyplinarną i kierowana do prokuratury. Poskutkowało, bo od roku nie było tam podobnych przypadków.

Zdarzają się rekordziści, którzy po kilka razy oddają prace wzięte z sieci, jako własne - czytamy w "Metrze".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Plaga plagiatów i nie wiadomo, co z nią robić
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.