"Pogoń za skandalem zastąpiła rzetelność"
"Pogoń za sensacją i skandalem zastąpiła rzetelność" – tak opublikowanie przez "Super Express" materiałów, którymi szantażowano senatora Krzysztofa Piesiewicza określił Rzecznik Praw Obywatelskich. Janusz Kochanowski chce, by sprawą zajęła się Rada Etyki Mediów.
Zdaniem RPO forma i sposób relacjonowania zdarzeń, jakie miały miejsce w mieszkaniu senatora, budzą niepokój.
– Wydaje się, że w tym przypadku dziennikarską rzetelność zastąpiła pogoń za sensacją i skandalem. Trudno bowiem inaczej ocenić opublikowanie materiałów służących uprzednio do szantażu. Konsekwencje takich działań mogą okazać się tragiczne i nie wpływają pozytywnie na jakość debaty publicznej w Polsce – ocenił Kochanowski.
Zaznaczył, że choć częścią pracy dziennikarskiej jest nieustanna kontrola osób sprawujących funkcje publiczne, dziennikarz ma jednak obowiązek działania zgodnie z etyką zawodową oraz zasadami współżycia społecznego. Zdaniem Kochanowskiego do podstawowych ograniczeń swobody dziennikarskiej należy obowiązek poszanowania czci i godności człowieka.
– Wartości te przynależą w równym stopniu tym, którzy postępują szlachetnie i w zgodzie z prawem, jak i tym, którzy w przypływie ludzkiej ułomności dopuścili się przewinienia – dodał rzecznik.
Podkreślił, że nie zamierza rozstrzygać o winie, bądź niewinności senatora, wierząc, że sprawa ta zostanie wyjaśniona przez powołane do tego organy.
Redaktor naczelny "SE" Sławomir Jastrzębowski podkreśla, że opublikowany przez jego gazetę materiał był rzetelny i prawdziwy. – Pokazaliśmy prawdę o polityku. Trudną, ale prawdę – powiedział. – Zrobiłem to z poczucia obowiązku i uważam, że dziennikarze powinni tak robić – dodał.
Zaznaczył, że rozumie, iż nie wszyscy mają taką samą wrażliwość i te same materiały mogą być różnie odbierane przez różne osoby. – Rozumiem, że moja wrażliwość różni się od wrażliwości RPO – powiedział Jastrzębski.
W zeszłym tygodniu "SE" zamieścił na swojej stronie internetowej film z udziałem Piesiewicza nagrany w jego mieszkaniu, który ma być dowodem, że senator posiadał i zażywał narkotyki. "SE" napisał, że jedno z nagrań senator obejrzał w towarzystwie dziennikarza "SE", zaprzeczył jednak, że zażywał narkotyki, twierdził, że nie była to kokaina, ale sproszkowane lekarstwa.
Senator twierdzi, że padł ofiarą grupy szantażystów. Złożył w tej sprawie doniesienie do prokuratury. 18 listopada na zlecenie śledczych doszło do zatrzymania osób wskazanych przez Piesiewicza.
Skomentuj artykuł