Politolodzy o mijającym roku prezydenta
Rola rozgrywającego na scenie politycznej jest poza zasięgiem Bronisława Komorowskiego, rządzi premier, prezydent pełni funkcję reprezentacyjną - uważa dr Jarosław Flis. Z kolei dr Bartłomiej Biskup ocenia, że w mijającym roku pozycja Komorowskiego wzrosła.
Socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego dr Jarosław Flis ocenił w rozmowie z PAP, że pozycja prezydenta w Polsce jest pochodną siły premiera. "Gdyby się okazało, że wynik wyborów parlamentarnych osłabił Donalda Tuska, to wtedy prawdopodobnie prezydent mógłby odgrywać większą rolę i - jak można wnosić z jednej z jego przedwyborczych wypowiedzi - do tego się szykował" - zaznaczył Flis.
Tak - według socjologa - należy rozumieć przypominanie, że prezydent nie musi desygnować zwycięzcy wyborów na premiera. Ale - jak podkreślił Flis - okazało się, że "rola rozgrywającego jest jednak poza zasięgiem prezydenta Komorowskiego". W ocenie socjologa, wynik wyborów nie tylko potwierdził pozycję Tuska, ale ją umocnił, gdyż jest on pierwszym premierem, który zachował władzę po kolejnych wyborach.
"W tej chwili piłka jest na boisku premiera, to on będzie rządził krajem i jego rola jest tutaj decydująca. Prezydent ma rolę wyłącznie reprezentacyjną. Napięcia między prezydentem a rządem, które się dotąd pojawiały, to tylko margines" - ocenił socjolog.
Zastrzegł jednak, że nie zmienia to faktu, iż dla wzajemnych relacji prezydenta i premiera kluczowe znaczenie ma "przyszły spór, który jeszcze się w tej chwili nie ujawnił". "Kiedyś bowiem trzeba będzie rozstrzygnąć, kto będzie kandydatem PO na prezydenta w 2015 roku" - powiedział.
"W tej chwili notowania prezydenta w oczach opinii publicznej są bardzo dobre, jednak jego relacje z PO nie są szczególnie ciepłe - otacza się raczej politykami nieistniejącej już Unii Demokratycznej" - zwrócił uwagę Flis.
Przypomniał też, że z kolei premier zapowiedział, że będzie sprawował swój urząd jeszcze tylko w tej kadencji. "Nie jest zatem wcale oczywiste czy Komorowski dostanie w 2015 błogosławieństwo PO, czy też jednak Donald Tusk sam będzie wolał być prezydentem" - zaznaczył socjolog.
Jego zdaniem, walka o prezydenturę w 2015 roku to jeszcze "daleka przyszłość, mnóstwo niewiadomych po drodze", stąd - jak mówił - nie spodziewa się na razie "żadnych gwałtownych ruchów". "W tym momencie nikomu na nich nie zależy" - ocenił.
Według Flisa, Tuskowi konflikt z prezydentem na pewno nie pomoże w rządzeniu, stąd ekspert spodziewa się utrzymania status quo. "Prezydent będzie pokazywał się jako miły, sympatyczny człowiek, o którym wszyscy wiedzą, że nie rządzi krajem, ale on nie daje tego po sobie poznać, a nikt mu o tym publicznie nie przypomina" - mówił socjolog.
A - jak dodał - premier zapewne w 2012 r. nie będzie poruszał kwestii wyborów prezydenckich w 2015. "Będzie zabiegał, aby prezydent wspierał jego działania i nie rzucał kłód pod nogi. Jednak najpewniej nie będzie chciał sprawiać wrażenia, że prezydent realnie rządzi. W interesie Tuska jest powszechne przekonanie, że o wszystkim decyduje on" - zaznaczył Flis.
Z kolei politolog dr Bartłomiej Biskup uważa, że choć na początku prezydent był mało aktywny, "nie było wiadomo, o co chodzi w jego polityce", to teraz widać, że "ktoś nad tym pracuje i jest jakaś strategia w tej sprawie przyjęta". W ocenie Biskupa, prezydent staje się coraz bardziej aktywny i samodzielny.
"Oczywiście jest zdecydowanie nieodłącznym członkiem PO, co podkreśla zawsze, ale coraz więcej jego działań wychodzi ponad to. Dlatego, że on będzie walczył o reelekcję i musi na tyle się otworzyć, żeby nie być kojarzonym tylko z jedną partią polityczną, która nie wiadomo jak będzie wyglądać za cztery lata. I wydaje się, że teraz prezydent to robi" - zaznaczył Biskup.
Dodał, że druga połowa roku w wykonaniu prezydenta była dosyć aktywna; działania Komorowskiego wpisywały się "w wizję ewentualnej kolejnej kadencji", nie była to "prezydentura partyjna".
Ocenił też, że w dziedzinie polityki zagranicznej Komorowski chce wyraźnie wyjść poza to, co ustalił Tusk, mówiąc, że prezydentura to jedynie "prestiż, żyrandol, pałac". "Bo jednak tak nie jest. I wszyscy, którzy się znają na konstytucji wiedzą, że prezydent też ma współodpowiedzialność m.in. za politykę zagraniczną" - podkreślił Biskup.
"Natomiast trudno ocenić, czy istnieje jakiś konflikt między prezydentem a stroną rządową, bo widzimy tylko tyle, ile politycy chcą nam pokazać. Te konflikty mogą być, bo sama osobowość ministra (spraw zagranicznych) Radosława Sikorskiego jest taką konfliktogenną, jest to człowiek, który ma bardzo duże mniemanie o sobie i nietrudno o konflikt z nim, nie hamuje się, prowokuje często konflikty, wręcz jest takim buldogiem PO" - stwierdził politolog.
Skomentuj artykuł