Premier o wypadku Macierewicza i Misiewiczu
Premier Beata Szydło powiedziała, że czeka na wyniki śledztwa dotyczącego wypadku samochodowego z udziałem szefa MON Antoniego Macierewicza. Jej zdaniem, lider PO Grzegorz Schetyna wykorzystuje tę kolizję do gry politycznej.
"Przede wszystkim czekam na wyniki śledztwa, postępowania, była kolizja drogowa, był wypadek i w tej chwili służby prowadzą postępowanie, od tego są służby, żeby wyjaśniły, co się wydarzyło. Rozmawiałam z ministrem Macierewiczem, wiem z jego przekazu, jaka była sekwencja zdarzeń, no ale to jest tylko w tej chwili relacja, więc czekamy na to, co powiedzą służby" - powiedziała szefowa rządu w sobotę w RMF FM.
Szydło była też pytana o słowa lidera PO Grzegorza Schetyny, który komentując wypadek z udziałem szefa MON, miał powiedział, że jest to przykład "arogancji władzy". Schetyna mówił m.in., że "to wstyd, że na prywatne spotkanie urzędujący minister wykorzystuje samochody służbowe".
"Schetyna oczywiście wykorzystuje moment, ażeby wykorzystać politycznie tę kolizję do swojej gry politycznej. To niedobry pomysł, dlatego, że przede wszystkim trzeba zaczekać na wyjaśnienie śledztwa, które jest prowadzone. Pan Schetyna, podobnie zresztą, jak ja, nie byliśmy świadkami tego zdarzenia, więc, jeżeli nie byliśmy świadkami tego zdarzenia, to rozsądnie jest zaczekać na wynik śledztwa" - apelowała szefowa rządu.
Pytana czy porozmawia z szefem MON o rzeczniku ministerstwa Bartłomieju Misiewiczu i ostatnich doniesieniach medialnych na jego temat, premier powiedziała: "Minister Macierewicz jest szefem Misiewicza i to on podejmuje decyzje, dotyczące jego pracowników. Rozmawialiśmy również na ten temat i myślę, że pan minister Macierewicz już takie decyzje podjął". Dopytywana jakie to decyzje, Szydło powiedziała, że na temat pracowników poszczególnych resortów powinni wypowiadać się ministrowie. "Sądzę, że pan minister Macierewicz jest odpowiednią osobą, która tutaj będzie informowała w tej sprawie" - dodała.
W środę wieczorem doszło na drodze krajowej nr 10 w Lubiczu Dolnym k. Torunia do wypadku z udziałem, samochodu, w którym jechał szef MON. W kolizji uczestniczyło 8 pojazdów, w tym dwa z kolumny żandarmerii wojskowej. Macierewicz, który wracał z sympozjum "Oblicza dumy Polaków", zorganizowanego w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu, nie ucierpiał. Szef MON przesiadł się do innego samochodu i wrócił do Warszawy. W środę wieczorem wziął w Warszawie udział w gali przyznania prezesowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu nagrody Człowiek Wolności tygodnika "wSieci".
W czwartek rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy podinsp. Monika Chlebicz poinformowała, że "sprawę wypadku na drodze krajowej numer 10 w Lubiczu Dolnym przejmuje Żandarmeria Wojskowa, gdyż ich pojazdy uczestniczyły w zdarzeniu".
W piątek Platforma Obywatelska złożyła zawiadomienie do prokuratury w związku z wypadkiem samochodowym z udziałem szefa MON Antoniego Macierewicza. Według PO, prokuratura powinna sprawdzić, czy Macierewicz nie przekroczył swoich uprawnień.
"Nie jest prawdą, że samochód, którym jechał minister obrony spowodował wypadek pod Toruniem, przeciwnie - był on w tym wypadku poszkodowany przez inne samochody - oświadczył w piątek Bartłomiej Misiewicz, rzecznik MON. Jak podkreślono w komunikacie, to "dzięki profesjonalizmowi i poświęceniu" kierującego samochodem kapitana Kazimierza Bartosika, "który wziął na siebie skutki uderzenia w kierowany przez siebie samochód, minister obrony narodowej nie poniósł żadnych obrażeń podczas wypadku spowodowanego przez inny samochód".
Skomentuj artykuł