Prezydencki Tu-154 i problemy z 8 kwietnia
30 godzin przed lotem do Smoleńska prezydencki tupolew zderzył się z ptakiem - ustaliła "Rzeczpospolita".
Miało do tego dojść przed północą 8 kwietnia, tuż po starcie maszyny z lotniska w Pradze. Na pokładzie znajdował się m.in. premier Donald Tusk, który wracał ze spotkania z prezydentem USA Barackiem Obamą oraz z prezydentem Europy Środkowo-Wschodniej.
Z meldunku do dowódcy 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego, do którego dotarła gazeta wynika, że tuż po starcie maszyny załoga usłyszała "głośne uderzenie w nosową cześć kadłuba". Tu-154 był wtedy w fazie wznoszenia na wysokości 1220 m. Z dokumentu wynika jedynie, że coś uderzyło w kadłub maszyny. Jak mówią piloci, rządowy samolot prawdopodobnie zdarzył się z ptakiem. W meldunku można przeczytać, że zanotowano "ślady uderzenia w dolną powierzchnię nosową części kadłuba samolotu - odpryski powłoki lakierowej w miejscu uderzenia".
Zdaniem ekspertów, z którymi rozmawiała gazeta, takie zderzenia w powietrzu mogą być groźne w skutkach. - Na wysokości 2 tys. metrów takie uderzenie może mieć siłę nawet 2 ton - podkreślają. Według specjalistów, załoga powinna natychmiast zgłosić zdarzenie i lądować na najbliższym lotnisku. Załoga nie wróciła jednak do Pragi, lecz kontynuowała lot do Warszawy.
Skomentuj artykuł