Prokuratura zajmie się Laskiem ws. Smoleńska
Wiele wskazuje na to, że dr Maciej Lasek złamał prawo, wykorzystując i ujawniając materiały dotyczące przyczyn i okoliczności katastrofy smoleńskiej. Upublicznia bowiem informacje, które ze względu na klauzule tajności nie znalazły się nawet w Raporcie Końcowym z prac tzw. komisji Millera i pochodzą m.in. z niejawnych akt prowadzonego obecnie śledztwa. Sprawie przyjrzy się prokuratura.
Zgodnie z prawem całość informacji, z którymi Maciej Lasek zapoznał się w toku pracy Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego badającej katastrofę Tu-154M nr 101 stanowi tajemnicę chronioną przepisami, a ich ujawnienie jest karane karą więzienia nawet do trzech lat. Przewodniczący rządowego zespołu zresztą doskonale zdaje sobie z tego sprawę.
11 kwietnia 2013 r. w wywiadzie dla radia RMF FM Maciej Lasek oświadczył m.in.: "Są elementy w badaniu katastrof lotniczych, które podlegają szczególnej ochronie z mocy prawa. […] członków komisji nie można przesłuchiwać w charakterze świadków, co do opinii wyrażanych w trakcie badania. […] ". Na pytanie dziennikarza, czy informacje dotyczące cząstkowych opinii i badań komisji pozostaną "na wieki tajemnicą", odpowiedział: "Oczywiście. My tajników kuchni nie zdradzamy".
Z kolei w opublikowanym 6 maja 2013 r. wywiadzie dla dziennika "Fakt", na pytanie dziennikarki: "Z naszych informacji wynika, że państwa komisja ma materiały, w tym zdjęcia, które nie zostały nigdy opublikowane, nie były dołączone do raportu. To prawda? ". Maciej Lasek odpowiedział " […] Komisja posiada dużo więcej materiałów niż te upublicznione w raporcie. To ok. 1800 zdjęć i inne materiały. Materiały te co do zasady są nieujawniane i przekazywane do archiwum".
Skomentuj artykuł