Przybył: Za moją głowę nagroda miliona złotych
Chciałem popełnić samobójstwo, ale źle wymierzyłem, bo ktoś próbował wejść do pokoju - powiedział PAP prokurator Mikołaj Przybył. "Broniłem honoru ludzi, których znałem i którzy świetnie pracują" - podkreślił.
Prokurator wojskowy postrzelił się w poniedziałek w przerwie konferencji prasowej, na której odnosił się do medialnych zarzutów o złamanie prawa w postępowaniu dot. przecieku ze śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej. Przed konferencją uprzedził dziennikarzy, że między swoim wystąpieniem a pytaniami będzie chciał przewietrzyć salę. W pokoju został jednak sprzęt dziennikarzy, w tym kamery połączone kablami z wozami aut telewizji informacyjnych.
Prokurator jest w szpitalu, przeszedł zabieg chirurgiczny w związku z raną postrzałową, jego stan jest dobry. We wtorek wyjaśniał dziennikarzowi PAP motywy swojego postępowania i przebieg zdarzenia.
- Ktoś próbował wejść do pokoju. Uratował mnie człowiek, który poprawiał kable, bo przestraszyłem się tego, że wejdzie. Źle wymierzyłem, strzał padł zbyt szybko. Padł strzał w policzek, a nie w głowę, spieszyłem się - powiedział.
- Broniłem honoru ludzi, których znałem i którzy świetnie pracują. Chciałem, aby prokuratura przetrwała i to pod dowództwem gen. Parulskiego. To jest człowiek, który gwarantuje uczciwe prowadzenie spraw. Zawsze, kiedy była jakaś konieczność, lub potrzeba udzielenia pomocy, taką pomoc otrzymywałem. Nigdy nie było żadnych nacisków, człowiek ten zawsze parł do tego, żeby wyjaśnić każdą sprawę do końca - powiedział Przybył.
Jak dodał, na jego krok miały wpływ sprawy, które prowadzi. - To one spowodowały bezpośredni nacisk na to, żeby przyspieszyć kroki w kierunku likwidacji prokuratury wojskowej - powiedział. W poniedziałek w trakcie konferencji prasowej mówił, że prokuratura wojskowa, ze szczególnym uwzględnieniem Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Poznaniu Wydział ds. Przestępczości Zorganizowanej, prowadzi najpoważniejsze śledztwa, dotyczące przestępstw gospodarczych o charakterze zorganizowanym na szkodę Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej.
- Zagrożone są nie tylko setki milionów złotych pochodzące z budżetu państwa, ale przede wszystkim życie i zdrowie polskiego żołnierza, który często otrzymuje sprzęt wadliwy lub niesprawny. W sytuacjach, gdy wysyłamy żołnierzy na misje jest to niedopuszczalne - mówił.
W poniedziałek Przybył powiedział, że dziennikarze padli ofiarą manipulacji i zostali "włączeni w kampanię zmierzającą do jak najszybszego zlikwidowania tej ostatniej zapory przed systemem zorganizowanej przestępczości pozwalającej na całkowite i bezkarne okradanie Wojska Polskiego". W jego ocenie ma to związek z prowadzonymi przez wojskowych śledczych sprawami.
Płk Przybył odnosił się na konferencji prasowej do medialnych zarzutów o złamanie prawa w postępowaniu dot. przecieku ze śledztwa ws. katastrofy smoleńskiej. Powołując się na przepisy Kodeksu postępowania karnego, które umożliwiają prokuratorowi sięganie po dowody elektroniczne, mówił, że postanowienia wydane w zakresie uzyskania danych personalnych, wykazu połączeń telefonicznych, wykazu wiadomości tekstowych, a nawet te dotyczące żądania wydania treści esemesów uważa za całkowicie uzasadnione i nie naruszające obowiązującego prawa.
We wtorek wyjaśniał dziennikarzowi PAP: - Mogłem pogodzić się z tym, że demolowali mi samochód, że odkręcono mi koła, chcąc, bym się zabił. Wiem, że za moją głowę była nagroda miliona złotych. Mogłem się pogodzić z tym, że zabito mi psa. Nie mogłem się pogodzić z bezpodstawnym atakiem, z zarzucaniem nam nieprawidłowego lub bezprawnego działania".
Jak powiedział, w szpitalu pozostanie jeszcze kilka dni. Dodał, że czuje się dobrze.
W poniedziałek wieczorem prokurator przeszedł zabieg chirurgiczny w związku z raną postrzałową. Zabieg trwał około godziny.
- Stan pacjenta jest dobry. Zabieg przebiegł pomyślnie, pacjent czuje się dobrze, ma zapewnione wszystko, czego potrzebuje - powiedziała we wtorek dyrektor Szpitala Klinicznego im. Heliodora Święcickiego Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu Krystyna Mackiewicz. Dodała, że na razie nie ma decyzji o przeniesieniu pacjenta do innej lecznicy. - Te najbliższe dwa dni prawdopodobnie pozostanie tutaj - powiedziała.
Jak poinformował rzecznik Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Poznaniu ppłk Sławomir Schewe, w siedzibie Wojskowej Prokuratury Okręgowej, w której Przybył się postrzelił, przez cały dzień trwały prace prokuratora i techników Żandarmerii Wojskowej. Schewe nie chciał udzielać bliższych informacji na ten temat.
Szef Naczelnej Prokuratury Wojskowej gen. Krzysztof Parulski zapowiedział w poniedziałek, że śledztwo będzie przekazane do Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie. W warszawskiej prokuraturze śledztwo zostanie formalnie wszczęte po otrzymaniu materiałów z Poznania.
Płk Mikołaj Przybył postrzelił się z broni prywatnej, na którą miał pozwolenie. Zgodnie z przepisami na teren prokuratury nie można wnosić broni palnej ani amunicji.
Skomentuj artykuł