"Raport NIK spłaszczył odpowiedzialność"
Sejmowa komisja ds. kontroli państwowej nie zakończyła we wtorek debaty nad raportem NIK o lotach z VIP-ami w latach 2005-10. PiS krytykował połączenie przez NIK badania katastrofy smoleńskiej z innymi lotami VIP-ów w latach 2005-10. MON zapewnił, że jeszcze w tym roku wdroży zalecenia NIK.
Szef komisji Arkadiusz Czartoryski (PiS) po kilkugodzinnym posiedzeniu powiedział, że są dalsze pytania do NIK i ogłosił przerwę w obradach. Obrady mają być kontynuowane w innym terminie.
Po tym jak prezes Najwyższej Izby Kontroli Jacek Jezierski zaprezentował ustalenia raportu, głos w debacie zabierali i pytania do niego kierowali jedynie posłowie z klubu PiS. Głos zabrał też wiceszef MON Czesław Mroczek.
Posłowie PiS twierdzili, że raport, w którym badano nie samą katastrofę smoleńską, ale organizację lotów VIP w latach 2005-10, nie wyjaśnił sprawy, a "spłaszczył odpowiedzialność" osób winnych zaniedbań w związku z lotem do Smoleńska 10 kwietnia 2010 r. Jezierski udzielał odpowiedzi, ale nie zdążył odpowiedzieć na wszystkie kwestie, bo - jak zauważył Czartoryski - od godz. 13 w sali, w której odbywało się to posiedzenie, zaplanowano spotkanie innej komisji.
Krótko przed godz. 13, po trwającej od godz. 10 debacie, o głos poprosiła Julia Pitera (PO), która przedstawiła projekt stanowiska komisji.
Głosi ono, że komisja do spraw kontroli państwowej uznaje raport NIK za "wyczerpujący" i wniosła o przeprowadzenie głosowania. Czartoryski odmówił, wskazując, że jeszcze nie wszyscy chętni zabrali głos, a prezes NIK nie zakończył udzielania odpowiedzi. - Ja też mam własny projekt dezyderatu, ale nie mogę jeszcze zamknąć dyskusji i poddać go pod głosowanie ani też przejść do głosowania nad pani wnioskiem. Byłoby to drastycznym złamaniem reguł - powiedział i ogłosił przerwę w posiedzeniu.
Już w przerwie Pitera wyrażała oburzenie tą sytuacją. - To już drugi taki przypadek, że nie poddaje się pod głosowanie mojego wniosku - mówiła.
- Jeszcze w tym roku MON wdroży wszystkie zalecenia NIK i komisji ministra Jerzego Millera, wynikające z badania katastrofy smoleńskiej i zasad oraz procedur organizowania lotów VIP - zapowiedział wiceminister Mroczek.
Jednocześnie wyraził żal, że NIK nie zbadała tych kwestii w jeszcze szerszym zakresie czasowym - sięgającym 2003 r., gdy doszło do wypadku rządowego śmigłowca z premierem Leszkiem Millerem na pokładzie. - Ta awaria była pewnym sygnałem, aby zwrócić uwagę na pewne niepokojące zjawiska. Szkoda, że ten raport nie dotyczy okresu 2003-10 - powiedział.
Jezierski oświadczył w odpowiedzi na to, że NIK badał okres 2005-10, bo w tym czasie obowiązywało porozumienie między kancelariami Sejmu, Senatu, premiera i prezydenta z MON i 36. Specjalnym Pułkiem Lotnictwa Transportowego dotyczące organizacji lotów maszynami lotnictwa państwowego.
W konkluzji Jezierski postuluje, aby kwestię organizacji lotów oraz to, kto jest odpowiedzialny za te operacje, uregulowała ustawa, a nie - jak obecnie - dokument stosunkowo niskiej rangi, jakim jest porozumienie między kancelariami Sejmu, Senatu, prezydenta i premiera.
Jezierski odpowiadał, że sam zdecydował, iż kontrola nie będzie skoncentrowana na wyjaśnieniu wszystkich przyczyn katastrofy smoleńskiej, bo "NIK nie ma kompetencji ustawowych, aby takiej oceny dokonać". Dodał, że skoro prokuratura prowadzi już śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej, a NIK przesyła im do akt swoje materiały i ocenę działań wszystkich osób, to nie ma konieczności składania własnych zawiadomień. - Mam wrażenie, że próbujecie państwo namówić mnie do wyważania drzwi już otwartych - mówił prezes NIK.
Skomentuj artykuł