Rodzice: Żądamy odwołania reformy Hall!
Grupa kilkudziesięciu rodziców z małymi dziećmi pikietowała w sobotę budynek kancelarii premiera. Są oni przeciwni wprowadzeniu od przyszłego roku obowiązku szkolnego dla sześciolatków. Ich zdaniem, szkoły nie są przygotowane na przyjęcie młodszych dzieci.
- Dzieci potrzebują godnych warunków, aby się uczyć. One mogą się uczyć, potrzebują się uczyć, ale tylko w warunkach dostosowanych do ich potrzeb i możliwości - powiedziała dziennikarzom organizatorka pikiety Karolina Elbanowska ze Stowarzyszenia Rzecznik Praw Rodziców. W jej ocenie reforma edukacji ignoruje potrzeby młodszych dzieci. Opowiedziała się za zachowaniem prawa rodziców do tego czy posłać dziecko wcześniej do szkoły, czy nie.
Rodzice wraz z dziećmi rozłożyli na chodniku przed budynkiem kancelarii premiera długi rulon papieru, na którym wspólnie rysowali list do premiera - swoje przedszkola. Dzieci rysowały też kredą na chodniku, puszczały bańki, bawiły się.
Na zakończenie, trwającej około godziny pikiety, protestujący złożyli "list do premiera" i zapakowali go do specjalnie zrobionej wielkiej koperty. Włożyli tam też list od rodziców, pod którym zbierali podpisy.
"Jestem rodzicem w Polsce. Codziennie płacę VAT, jeden z najwyższych w Europie, także za produkty dla dzieci, i za podręczniki. Żyję w kraju, w którym rodzi się coraz mniej dzieci, i w którym według oficjalnych statystyk, co trzecie dziecko żyje w biedzie. Codziennie martwię się, czy dam radę spłacać kredyt mieszkaniowy przez następne 30 lat, bo przecież muszę gdzieś mieszkać. Nie mogę liczyć na pomoc ze strony Państwa, na powszechne dodatki na dzieci, na bezpłatną opiekę w czasie ciąży, na prorodzinny system podatkowy. Wszystko to mogę mieć emigrując na Zachód. Ale ja nie chcę wyjeżdżać. Nie żalę się, nie poddaję i staram się myśleć pozytywnie. Mogę znieść wiele. Ale nie mogę się zgodzić na krzywdę mojego dziecka" - tak się zaczyna list od rodziców.
Kopertę protestujący zostawili przed wejściem do kancelarii premiera. Wcześniej zrobili sobie z nią pamiątkowe zdjęcie.
Pikietę zorganizowali rodzice związani z Akcją "Ratuj Maluchy!" oraz ze Stowarzyszeniem Rzecznik Praw Rodziców. Wiosną zebrali oni ponad 340 tys. podpisów pod obywatelskim projektem nowelizacji ustawy o systemie oświaty, której celem jest przywrócenie stanu sprzed reformy edukacji, a co za tym idzie, zniesienia obowiązku szkolnego sześciolatków i obowiązku przedszkolnego pięciolatków. Chcą oni też powrotu do tzw. starej podstawy programowej nauczania i wychowania przedszkolnego. Pierwsze czytanie projektu odbyło się na ostatnim posiedzeniu Sejmu w połowie września.
Zgodnie z nowelizacją ustawy o systemie oświaty z marca 2009 r., od 1 września 2012 r. obniżony zostanie wiek rozpoczynania obowiązkowej nauki w szkole z siedmiu do sześciu lat. W związku z tym od 1 września 2011 r. wszystkie pięciolatki muszą przejść obowiązkowe wychowanie przedszkolne. Do tego czasu o tym, czy dziecko wcześniej rozpocznie naukę, czy nie, decydują rodzice. Zgodnie z ich wolą do I klas w całym kraju w roku szkolnym 2010/2011 poszło 12,5 proc. dzieci sześcioletnich, a w roku 2009/2010, gdy zaczęto obniżać wiek rozpoczynania nauki, do szkół poszło 4,3 proc. sześciolatków.
Stopniowemu obniżaniu wieku obowiązku szkolnego towarzyszy stopniowe wprowadzanie nowej podstawy programowej nauczania i wychowania przedszkolnego dostosowanej do możliwości nauki dzieci młodszych.
W połowie września br. minister edukacji Katarzyna Hall poinformowała, że bierze pod uwagę możliwość zmian w przepisach dotyczących obowiązku nauki dla sześciolatków, czyli rozłożenie wprowadzenia obowiązku szkolnego dla sześciolatków na dwa lata. Wówczas we wrześniu 2012 do szkoły poszłyby obowiązkowo tylko te dzieci, które miałyby wówczas skończone 6 lat.
Hall powołała się na wstępne dane, z których wynika, że w tym roku do pierwszych klas poszło 23,6 proc. uprawnionych dzieci sześcioletnich (czyli takich, które wcześniej minimum przez rok chodziły do przedszkola).
Skomentuj artykuł