Rutkowski złamał prawo? Będzie śledztwo
Prokuratura w Gliwicach zbada czy Krzysztof Rutkowski nie złamał przepisów prawa, angażując się w poszukiwania półrocznej Magdy z Sosnowca.
Ten wątek został wyłączony ze śledztwa w sprawie śmierci dziecka, które prowadzi prokuratura w Katowicach. Prokuratorzy z Katowic uznali, że sprawę trzeba przekazać do innej jednostki, by pod ich adresem nie padły zarzuty braku bezstronności.
O przekazaniu sprawy do Gliwic poinformował PAP rzecznik tamtejszej prokuratury okręgowej Michał Szułczyński.
Jak powiedział prokurator, pierwszy wątek postępowania będzie dotyczył art. 245 Kodeksu karnego, czyli użycia przemocy lub groźby bezprawnej w celu wywarcia wpływu na świadka, kolejny - niepowiadomienia organu prowadzącego postępowanie karne o zawarciu umowy związanej z tym postępowaniem. Trzeci dotyczy świadczenia usług detektywistycznych i wykonywania czynności zastrzeżonych dla organów i instytucji państwa.
Półroczna Magda zaginęła 24 stycznia br. Początkowo jej matka utrzymywała, że dziewczynka została porwana. W sprawę zaangażował się Krzysztof Rutkowski. To on w miniony czwartek nagrał swoją rozmowę z kobietą, podczas której powiedziała mu, że dziecko zginęło w wyniku nieszczęśliwego wypadku. W piątek wieczorem - już policjantom - pokazała miejsce ukrycia zwłok Madzi.
MSW analizuje udział biura Rutkowskiego w poszukiwaniach Magdy
Pytana o sprawę rzeczniczka MSW Małgorzata Woźniak powiedziała, że również MSW analizuje sprawę, ale w zakresie biura, w którym udziałowcem jest Rutkowski i które zostało wpisane do rejestru resortu zawierającego informacje m.in. o spółkach prowadzących usługi detektywistyczne. Przypomniała również, że sam Rutkowski nie ma licencji detektywa. Została ona mu cofnięta 1 czerwca 2009 r. - Ponieważ nie ma takiej licencji, nie może sam wykonywać czynności określonych w ustawie dotyczącej usług detektywistycznych - a więc m.in. uzyskiwać od osób informacji, zbierać ich i przetwarzać - zaznaczyła Woźniak.
Rzeczniczka poinformowała, że Rutkowski jest udziałowcem w spółce "Rutkowski Biuro Detektywistyczne Security-Service", która 7 października 2004 r. została wpisana do prowadzonego przez ministra spraw wewnętrznych rejestru działalności regulowanej, w zakresie usług detektywistycznych. - Pan Krzysztof Rutkowski posiada jedynie udziały w spółce, a nie wchodzi w skład jej zarządu - dodała Woźniak.
Spółka ma koncesję zarówno na usługi detektywistyczne, jak i związane z ochroną osób i mienia, realizowane w formie bezpośredniej ochrony fizycznej. W praktyce oznacza to, że sama spółka i pracujący w niej detektywi mogli podejmować działania w sprawie Madzi, ale Rutkowski - nie. Ustawa o usługach detektywistycznych określa też, że osobie, która wykonuje czynności detektywa bez licencji, grozi nawet do dwóch lat więzienia.
Zgodnie z obowiązującymi w Polsce przepisami detektywi są uprawnieni do przetwarzania danych osobowych, zebranych w toku wykonywanych czynności detektywistycznych, bez zgody osób, których te dane dotyczą i w zakresie prowadzonej sprawy. Mogą też uzyskiwać informacje od osób fizycznych, przedsiębiorców, instytucji, a także organów administracji rządowej lub samorządowej.
Jak poinformował rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski, także policja sprawdza, czy ktoś z funkcjonariuszy zaangażowanych w poszukiwania dziewczynki mógł przekazywać Rutkowskiemu informacje.
Chodzi m. in. o informacje dotyczące zatrzymania matki półrocznej Magdy. Rutkowski zaprzeczył, że był "przeciek z policji" i przekazano mu informacje o zatrzymaniu matki Magdy. - To jest absolutna bzdura. Jak się nie mają do czego czepiać, to zaczynają kopać swoich - powiedział Rutkowski.
Udział Rutkowskiego w sprawie i nagranie wyjaśnień kobiety wzbudziło dużo kontrowersji. Rzecznik śląskiej policji podinspektor Andrzej Gąska mówił m.in., że materiały te nie są dowodem w sprawie, a mogą być jedynie "jakąś wskazówką". Z kolei prokuratorzy przesłuchali Rutkowskiego i zapowiedzieli, że przeanalizują, czy jego działania nie zaszkodziły śledztwu organów ścigania. Śledczy oceniają, że w toku swojego postępowania doszliby do tych samych wniosków, co Rutkowski, a to, co się stało, zmusiło ich do przyspieszenia czynności, co mogło zaszkodzić postępowaniu.
Krzysztof Rutkowski przyznał w rozmowie z PAP, że nie ma licencji detektywa. Cofnął mu ją w czerwcu 2009 roku ówczesny komendant wojewódzki policji w Łodzi. Jak mówił, cofnięto mu licencję za działania w Bytomiu, gdzie "doprowadziliśmy do ujęcia sprawców, którzy wymuszali w sposób rozbójniczy pieniądze i podpalili hurtownię". Dodał, że w konsekwencji zatrzymani zostali skazani przez bytomski sąd.
Rutkowski przyznał, że wówczas w jednej z gazet niefortunnie użył stwierdzenia, iż "prokuratura wiedziała o sprawie i nic nie robiła". - Ze zwykłej zemsty cofnięto mi pozwolenie na broń palną i licencję - powiedział Rutkowski; zaprzeczył, że stracił licencję, bo został skazany jakimś prawomocnym wyrokiem.
Skomentuj artykuł